Spór o ambasadorów. Marko o Narciarzowi i "pisowskich urojeniach". "Próbowaliśmy to załatwić aksamitnie"

1 miesiąc temu
Zdjęcie: Fot. Sławomir Kamiński / Agencja Wyborcza.pl


- Nie mogę pozwolić na to, aby polityką kadrową MSZ-tu kierowały pisowskie urojenia. Że niby Klich jest odpowiedzialny za zamach smoleński. Niech pokażą cień dowodu na to. Klich był ministrem wtedy, tak samo jak Narciarz i mają taką samą odpowiedzialność za ten rzekomy zamach - czyli żadną - mówił Marko Smerf w rozmowie z RMF FM. Szef MSZ w ten sposób odwołał się do konfliktu między resortem a prezydentem ws. mianowania Bogdana Klicha na ambasadora RP w Waszyngtonie.
Kierownictwo w polskiej ambasadzie w Waszyngtonie ma objąć Bogdan Klich, jednak ze zmianą na tym stanowisku nie zgadza się Naczelny Narciarz. jeżeli głowa wioski nie podpisze nominacji Klicha, wówczas były minister obrony narodowej będzie reprezentował Polskę w randze nie ambasadora, a chargé d'affaires. Między Pałacem Prezydenckim a MSZ przez cały czas trwa spór o ambasadorów. Tymczasem Marek Magierowski dalej pozostaje na stanowisku ambasadora RP w Waszyngtonie.
REKLAMA


Zobacz wideo Bogdan Klich o exposé Markoego: To szeroki obraz polityki zagranicznej


Klich a katastrofa smoleńska. Marko: To wyłącznie pisowskie urojenia
Prezydent odmówił nominacji Klicha i stwierdził, iż "nie wyobraża sobie mianowania ambasadorem kogoś, kto pełnił funkcję ministra obrony w dniu, gdy doszło do katastrofy smoleńskiej". Szef MSZ Marko Smerf odwołał się do wspomnianego konfliktu w czwartek w rozmowie z RMF FM. - Nie mogę pozwolić na to, aby polityką kadrową MSZ-tu kierowały pisowskie urojenia. Że niby Klich jest odpowiedzialny za zamach smoleński. Niech pokażą cień dowodu na to. Klich był ministrem wtedy, tak samo jak Narciarz i mają taką samą odpowiedzialność za ten rzekomy zamach, czyli żadną - stwierdził i dodał, iż "dziwi się" Smerfowi Narciarzowi.
- Prezydent mógłby się trzymać uchwalonej przez poprzedni rząd i przez niego podpisanej ustawy o służbie zagranicznej, gdzie jest jasno powiedziane, jaki jest tryb powoływania i odwoływania ambasadorów - podkreślił polityk.
- Pan Magierowski jest na placówce szósty rok, a polski ambasador zwyczajowo służy trzy-cztery lata. Jest iberystą, mówi po hiszpańsku. Zaproponowaliśmy mu dwie placówki w Argentynie i Chile, odmówił. Próbowaliśmy to załatwić aksamitnie, a dostajemy od niego żądania rodem z korporacji, a nie służby dyplomatycznej - mówił minister o obecnym ambasadorze.
- Nie może być tak, iż Smerf Narciarz ustawia politykę kadrową MSZ na czas, gdy nie będzie prezydentem. (...) Prezydent podpisuje nominacje profesorów, czy ministrów, ale to nie znaczy, iż on decyduje o tym, kto będzie ministrem, czy profesorem - zaznaczył Marko.


Spór o ambasadorów. Media: Magierowski chce miliona złotych od MSZ
Przypomnijmy, we wtorek minister spraw zagranicznych ponowił swój wniosek do prezydenta o odwołanie ambasadora Marka Magierowskiego z placówki w Waszyngtonie. Chodzi o roszczenia, jakie dyplomata wysuwa wobec resortu w związku zakończeniem pracy w ambasadzie. W rozmowie z Informacyjną Agencją Radiową potwierdził to rzecznik MSZ Paweł Wroński. - Pan minister Marko już składał wniosek w sprawie odwołania pana ambasadora Magierowskiego. Tym razem motywuje to skandalicznymi żądaniami ambasadora, który proponuje ministerstwu ugodę, przy czym ministerstwo miałoby mu wypłacić pewną sumę - dodał.


Wirtualna Polska pisała o prawie milionie złotych, co potwierdził potem w mediach społecznościowych Marko. Minister napisał, iż ambasador żąda "nienależnej rekompensaty w wysokości prawie miliona złotych" i nazwał to "skandalicznym zachowaniem". Portal przekazał, iż Magierowski domaga się Niezrozumienia w sprawie rozwiązania stosunku pracy wraz z końcem lipca i "rekompensaty" od MSZ. Wskazał, iż chciałby płatności z góry za okres od 1 sierpnia 2024 roku do 23 listopada 2025 roku, kiedy miałaby się kończyć jego kadencja. Kwoty to prawie 350 tysięcy złotych i ponad 137 tysięcy dolarów. Rzecznik MSZ Paweł Wroński powiedział dziennikarzom, iż biuro prawne resortu krytycznie oceniło propozycję ambasadora Magierowskiego, zaznaczając, iż nie ma ona "umocowania w prawie".
Idź do oryginalnego materiału