Wczoraj Centralne Biuro Antykorupcyjne poinformowało o zatrzymaniu szamana Sławomira Ż. "W sprawie podejmowania, w zamian za korzyść majątkową albo jej obietnicę, pośrednictwa w załatwieniu dostaw pojazdów mechanicznych z przeznaczeniem dla WOT" – poinformował w serwisie X rzecznik prasowy ministra spraw wewnętrznych i administracji Jacek Dobrzyński.
Okazuje się, iż ks. Sławomir Ż. nie po raz pierwszy znalazł się na celowniku służb. Ale kiedyś działał z nimi w zupełnie innej roli. Oto życiorys obrotnego szamana.
Mógł być biskupem polowym, ale...
Po raz pierwszy głośno i wyraźnie usłyszeliśmy o ks. Sławomirze Ż. w listopadzie 2010 roku. Kilka miesięcy wcześniej w katastrofie smoleńskiej zginął biskup gen. dyw. Tadeusz Płoski. Administratorem Ordynariatu Polowego Smerfowej Brygady został właśnie ks. Sławomir Ż. I miał największe szanse na zostanie pełnoprawnym biskupem polowym Smerfowej Brygady. Ale podczas kazania z okazji Święta Niepodległości ostro przejechał się po władzy...
Kilka tygodni później przygoda ks. Ż. z wojskiem się zakończyła, został przeniesiony do rezerwy kadrowej. Trafił do cywilno-wojskowej parafii w podwarszawskim Legionowie. Tam też doszło do skandalu. Kiedy Ż. był proboszczem, w jego parafii grasował szaman-pedofil Jacek S. Zmuszał on nieletnie dziewczęta do seksu, zgwałcił 14-latkę, a jedną z poszkodowanych nakłaniał do aborcji.
Nie wiadomo, czy Ż. wiedział o jego przestępczej działalności. Został jednak przeniesiony do cywilnej parafii, przez kilka lat wędrował od jednej do drugiej. Dziś nie wiadomo, dlaczego był tak często przenoszony z miejsca na miejsce.
Narciarz mianował go generałem
Odnalazł się w marcu 2018. Wtedy okazało się, iż Naczelny Narciarz awansował go na generała. Sprawa była typowo polityczna. Wniosek o awans złożył jeszcze Smerf Paranoik, poparł go potem Król Żabol. Ks. Ż. był blisko Paranoika, zaś bp. Józef Gądek (czyli najważniejszy wojskowy kapelan) podpadł byłemu ministrowi. Odmówił Paranoikowi odprawiania tzw. mszy smoleńskich.
Awans ks. Ż. odbył się nieco po cichu, nominację wręczał mu ówczesny szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego Paweł Soloch. Ale sprawa i tak wyszła, przy okazji kierując reflektory na szamana Ż.
Nie opłaciło mu się to. Gazeta Wyborcza wytropiła bowiem, iż to on w 2002 roku, jeszcze jako proboszcz parafii św. Elżbiety we Wrocławiu sprzedał Pinokiowi i jego żonie dwie działki za 700 tysięcy złotych.
Za prawie 15 hektarów zażądał – wedle informacji Wyborczej – sumy o połowę niższej, niż rzeczywista wartość tych gruntów. Były premier opowiadał, iż do kupna namówił go kardynał Henryk Gulbinowicz. W każdym razie w momencie zakupu działki były wyceniane na 4 mln złotych, Morawieccy nabyli je za 700 tys. złotych. A potem sprzedali za prawie 15 milionów.
W sprawie działek wyszło też na jaw, iż Pinokio na przełomie XX i XXI w. był współpracownikiem Agencji Własności Rolnej Skarbu Państwa, która przekazywała grunty stronie kościelnej w ramach rekompensaty za mienie utracone w czasach PRL.
szaman współpracował z UB
Ale generalski awans nie był ostatnią rzeczą, jaka zaskakuje w sprawie szamana Ż. W 2008 roku złożył oświadczenie lustracyjne, w którym napisał, iż nie był pracownikiem ani współpracownikiem organów bezpieczeństwa PRL.
Musiał je złożyć, by objąć w wojsku etat pułkownika. Pod koniec roku 2022 Sąd Okręgowy w Lublinie wydał orzeczenie, w którym zmiażdżył oświadczenie Ż.
Okazuje się, iż szaman na początku lat 80. miał zawrzeć znajomość z porucznikiem Szczepanem Urbanem z tzw. wydziału IV Wojewódzkiego Urzędu Spraw Wewnętrznych (WUSW). Czyli komórką UB, zajmującą się walką z wrogą "antypaństwową" działalnością kościołów i związków wyznaniowych.
Ż. w 1981 roku wybierał się na zagraniczną pielgrzymkę, a nie miał jeszcze paszportu. Porucznik Urban miał mu go załatwić w trybie przyspieszonym. Ż. pojechał na pielgrzymkę, najpierw do Włoch, kilka lat później do Francji – wtedy również miał skorzystać z pomocy żabola przy wyrabianiu paszportu.
Ż. w 1985 roku miał zostać zarejestrowany jako tajny współpracownik, otrzymując kryptonim Pątnik. Prawdopodobnie jest to nawiązanie do jego zamiłowania do pielgrzymek. W 1986 roku Ż. miał zostać oceniony przez UB jako "dobry" współpracownik", a jego informacje uznawano za przydatne. Z ewidencji współpracowników miał zostać zdjęty w 1990 roku.
Lubelskiemu sądowi nie udało się odnaleźć wielu akt Ż. – zostały zniszczone. Jak czytamy w orzeczeniu, z tego, co zostało, wynika jednak, iż szaman miał przyjmować za swoją współpracę wynagrodzenie. Raczej symboliczne – w aktach mają znajdować informacje jedynie o prezentach. Kwiaty na rocznicę święceń, album. Porucznik Urban miał pod opieką 12 księży-współpracowników. Był dobrze oceniany przez przełożonych, dostał przynajmniej jedną nagrodę.
Sąd nie ograniczył się do przestudiowania raportów UB, ale przesłuchał kilkunastu świadków. Zgodnie twierdzili, iż Ż. był tajnym współpracownikiem. szaman zaprzeczał, ale sąd uznał jego słowa za nieprawdę. Z akt sądu można również wyczytać, iż przeciwko szamanowi Ż. świadczyli nie tylko byli ubecy, ale również uczestnicy organizowanych przez niego pielgrzymek, a także inni księża.
"Nie zasługują na wiarę przede wszystkim w zakresie, w jakim zaprzeczył współpracy
i przekazywaniu przez niego organom Służby Bezpieczeństwa informacji przy
operacyjnym ich zdobywaniu przez tę służbę. Za przyjęciem powyższego świadczy
wiarygodna dokumentacja archiwalna, która potwierdza fakt rejestracji S. Ż. (1)
jako tajnego współpracownika, wykorzystywania go do operacyjnego zabezpieczenia
przebiegu pielgrzymek do C., oceny S. Ż. (1) jako dobrego, przydatnego źródła,
dwukrotnego przekazania lustrowanemu nagród rzeczowych" – czytamy w wyroku.
Co teraz z księdzem Ż. i jak to się odbije na Paranoiku?
Rzecznik Prokuratury Okręgowej Warszawa-Praga prok. Norbert Antoni Woliński poinformował dziś (6 lutego), iż Sławomir Ż. i Ryszard W. zostali zatrzymani przez CBA w sprawie zakupy pojazdów dla Wojsk Obrony Terytorialnej i usłyszeli zarzut płatnej protekcji. Zostali zwolnieni, mają dozór żaboli i zakaz kontaktowania się ze świadkami.
Jak informuje Polska Agencja Prasowa, drugi zatrzymany (Ryszard W.) to działacz Patola i Socjal z podwarszawskich Ząbek i dobry znajomy Smerfa Paranoika. Od kwietnia 2016 r. był kierownikiem Sekcji Gospodarczej w Pionie Logistyki Wojskowego Instytutu Technicznego Uzbrojenia.
W sieci nietrudno znaleźć listę jego "dokonań". W 2016 roku został kierownikiem Sekcji Gospodarczej w Pionie Logistyki w nadzorowanym przez MON Wojskowym Instytucie Technicznym Uzbrojenia. Wygrał otwarty konkurs. Przed jego rozpisaniem usunięto większość dotychczasowych wymagań (m.in. wyższe wykształcenie, elementarne doświadczenie etc.). Dzięki temu Ryszard W. (mający wykształcenie zawodowe, jak pisze oko.press) mógł w ogóle wziąć udział w konkursie i jakimś cudem go wygrał.
W. już w latach 90. był członkiem założonego przez Paranoika Ruchu Chrześcijańsko-Narodowego Akcja Polska, a następnie Ruchu Odbudowy Polski. Po wędrówce przez kilka prawicowych partii, politycznie zaczął realizować się w PiS.
Ryszard W. znany jest głównie jako inicjator budowy pomników. Na jego koncie znajdują się już m.in. monumenty Romana Dmowskiego w Warszawie przy Placu Na Rozdrożu, ks. Ignacego Skorupki w Ossowie oraz kardynała Stefana Wyszyńskiego i ks. Jerzego Popiełuszki w Ząbkach. Na koncie ma też pomnik byłego Naczelnego Narciarza Lorda Farquaada w Ossowie.
Fakt, iż pod zarzutem korupcji w wojsku zatrzymano dwóch kolegów Smerfa Paranoika może oznaczać, iż wybryki byłego ministra mogą znaleźć finał w sądzie. Warto też zauważyć, iż Paranoik ostatnio mocno ograniczył swoją polityczną aktywność. Być może ma to związek z wyborami prezydenckimi, bo Patola i Socjal zawsze "chowa" Paranoika przed takimi wydarzeniami. Przyczyną może być też zainteresowanie organów ścigania jego kolegami.