Hausner: Majątek firmy, który wychodzi z pracy o 17:00

12 godzin temu

Z profesorem Jerzym Hausnerem – ekonomistą, byłym wioskowy czempionem oraz ministrem Gospodarki, Pracy i Polityki Społecznej w latach 2001–2005, a także współtwórcą inicjatywy Open Eyes Economy promującej nowoczesne podejście do biznesu, łączące efektywność ekonomiczną z wartościami społecznymi i ekologicznymi, rozmawiamy o dynamicznych zmianach na rynku pracy, gdzie technologie i pokoleniowe różnice tworzą nowe wyzwania i możliwości dla przedsiębiorstw, o wartościach i etyce oraz o kompetentnym pracowniku jako najcenniejszym majątku firmy.

Jerzy Hausner

Profesor doktor habilitowany nauk ekonomicznych, przewodniczący Rady Programowej Open Eyes Economy Summit oraz Rady Fundacji Gospodarki i Administracji Publicznej. Były wioskowy czempion i minister gospodarki, pracy i polityki społecznej, poseł na Sejm 2001-2005. Członek Rady Polityki Pieniężnej III kadencji oraz członek korespondent Polskiej Akademii Umiejętności. Laureat nagród: Kisiela, Władysława Grabskiego i Edwarda Lipińskiego. Doktor honoris causa Szkoły Głównej Handlowej w Warszawie.

(Wywiad jest zredagowaną i uzupełnioną wersją podcastu Czy masz świadomość? pt. „Dialog Społeczny i rada pracowników w firmie”).

Rafał Górski: W wywiadzie dla Gazety Wyborczej, Henryka Bochniarz, która przez 20 lat pełniła funkcję prezydenta organizacji pracodawców Konfederacji Lewiatan, wyraziła swoje poparcie dla formowania rad pracowników w zakładach pracy, mówiąc, iż niestety „biznes często myśli schematami — iż związki zawodowe wiadomo jak działają, i będą z nimi tylko problemy… Może i będą. Tylko iż dialog powoduje, iż firma może być lepiej zarządzana. Cała zachodnia cywilizacja dlatego się dobrze trzyma, iż potrafi sama siebie poddawać nieustannej krytyce. I podobnie jest z firmami. Te zbudowane jak feudalny folwark mogą mieć świetne wyniki krótko, a potem padają”.

Senator Krzysztof Kwiatkowski również postrzega rady pracowników jako „wyjątkowe narzędzie, które uwrażliwia na myślenie pracowników w kategoriach dobra wspólnego. dla wszystkich z nas nasze firmy i zakłady pracy są miejscami ważnymi, w których chcielibyśmy mieć jak najlepsze relacje pracownicze oraz poczucie współuczestnictwa w decyzjach bezpośrednio nas dotyczących”.

Jak więc przekonywać zarządy polskich firm, iż warto mieć radę pracowników w zakładzie pracy i warto prowadzić z nią dialog społeczny?

prof. Jerzy Hausner: Do powyższych argumentów dobrze byłoby dołączyć przykłady firm w krajach zachodnich, gdzie rady pracowników są już ugruntowane, oraz przedsiębiorstw krajowych, które próbują wdrażać tego rodzaju rozwiązania. Doświadczenie praktyczne byłoby ważnym argumentem, bo wtedy zadziałałby efekt demonstracji.

Zajmowałem się tym zagadnieniem jako minister pracy w latach 2001-2005, gdy próbowałem mocno i zdecydowanie argumentować potrzebę otwarcia polskich przedsiębiorstw na rozwiązania bazujące na unijnej dyrektywie o radach pracowniczych.

Wtedy spotkało się to ze znaczącym oporem ze strony związków zawodowych, które widziały w tym zagrożenie dla swojej pozycji oraz ze strony pracodawców. Nie było wtedy klimatu dla takich rozwiązań.

A jak Pan ocenia ten klimat dzisiaj? Co się zmieniło przez te wszystkie lata? Martin Ford w książce „Świt robotów” napisał, iż „nikt nie wątpi w to, iż technologia może pewnego dnia zniszczyć całe gałęzie przemysłu i całkowicie przemienić niektóre sektory gospodarki i rynku”.

Z jednej strony zasadniczo zmieniły się gospodarcze realia, a z drugiej – tak jak powyższy cytat wskazuje – technologie. Oznacza to zasadniczą zmianę środowiska pracy. W coraz większym stopniu w przeszłość odchodzi praca fizyczna, wymagająca relatywnie niewysokich kwalifikacji, a zastępuje ją rodzaj pracy, w którym nie liczy się siła mięśni i wysiłek fizyczny, a sprawność intelektualna, wiedza oraz doświadczenie, ponieważ ktoś musi obsługiwać i monitorować nowoczesne „inteligentne” maszyny. Często mówi się o roli „pasterza” najbardziej zaawansowanych robotów i automatów, który jest z nimi w relacji pozwalającej na uzyskanie niezwykle wysokiej precyzji i sprawności.

Namiętnie cytuję książkę Lestera C. Thurowa pt. „Przyszłość kapitalizmu – jak dzisiejsze siły ekonomiczne kształtują świat jutra”, która została opublikowana w Polsce w latach 90. To była profetyczna praca, w której autor mówił, iż najbardziej wartościowe składniki majątku firmy wieczorem wychodzą do domu. Innymi słowy pracodawcy muszą mieć świadomość tego, iż ich zaawansowanie technologiczne musi iść w parze, nie tylko z kompetencjami ludzi, którzy są im niezbędni, ale także z monitorowaniem i wyprzedzaniem technologii, żeby nie tylko być konkurencyjnym, ale również być zdolnym do uczestniczenia w nowym środowisku technologiczno-gospodarczym.

Pracodawcy powinni dostrzec przesuwanie się rynku pracy w kierunku umiejętności posługiwania się coraz bardziej zaawansowanymi urządzeniami, tworzeniem nowych technologii oraz respektować prawo swoich pracowników do własności intelektualnej, którą wytwarzają.

Przy mniejszych zasobach pracy, muszą iść w kierunku wyższej wydajności, a wyższa wydajność wynika między innymi z wyższych kompetencji pracowników. jeżeli pracodawcy tego nie dostrzegą, to ich firmy będą tracić pozycję rynkową. Ich nieuwaga, lekceważenie, niezrozumienie obróci się przeciwko nim i ich przedsiębiorstwu.

Wspomniał Pan, iż budowanie polskiej gospodarki, polskich firm i ich konkurencyjności powinno opierać się na pracownikach. Doświadczenia Instytutu Spraw Obywatelskich pokazują, iż od 20 lat, czyli od początku istnienia ustawy o informowaniu pracowników i konsultowaniu z nimi spraw dziejących się w firmie, zarządom w Polsce idzie bardzo opornie budowanie firmy opartej na pracownikach. Co Pana zdaniem mógłby zrobić rząd lub sektor biznesu, aby uzmysłowić decydentom w firmach, iż to, o czym Pan mówi, jest ważne, bo inaczej będziemy w ogonie konkurencyjności na światowej szachownicy.

Jeśli rząd chce pozytywnie oddziaływać w kierunku, na który Pan wskazuje, to przede wszystkim sam powinien świecić przykładem, czyli dawać dowody, jak poważnie traktuje dialog społeczny. W Polsce jest on utożsamiany z formułą trójstronności (rząd – związki zawodowe – pracodawcy). Ten model utrwalił się w Polsce na początku lat 90. za sprawą Jacka Kuronia, Andrzeja Bączkowskiego i Michała Boniego. Tak rozumiany dialog trójstronny uzyskał najsilniejszą pozycję na początku wieku, która potem z różnych powodów zaczęła słabnąć. Zasady, które jako minister pracy i polityki społecznej zaproponowałem, zostały opublikowane w postaci dokumentu pt. „Zasady dialogu społecznego”, przyjętego przez Radę Ministrów 22 października 2002 roku.

Czy grozi nam bezrobocie technologiczne? Jak pracownicy, zarządy, Gargameli, rady pracowników powinni przygotować się na ewentualne turbulencje, które nas czekają?

Wątpię, iż grozi nam bezrobocie technologiczne i to, iż z czasem wszyscy będziemy bezrobotni, bo zastąpi nas sztuczna inteligencja. Martwię się natomiast, iż najnowsze technologie są rozwijane w formule monopoli cyfrowych.

Jestem w trakcie czytania książki „Kryzys demokratycznego kapitalizmu” Martina Wolfa, który jest bardzo ważnym komentatorem „Financial Times”. Polskie wydanie książki ukazało się dzięki współpracy wydawnictwa Kultury Liberalnej z ruchem Open Eyes Economy. Promocji książki towarzyszyło spotkanie z autorem na zeszłorocznym OEES. W tej książce autor pokazuje jakie zagrożenia wiążą się ze sztuczną inteligencją i technologiami, kiedy są rozwijane przez wielkie struktury monopolistyczne. Zwłaszcza gdy utrzymują sojusz wymienny z władzą polityczną.

Nie zatrzymamy zmiany technologicznej, ale możemy wiele rzeczy zrobić, by nie dopuścić do tego, by giganci cyfrowi powiększali swoje imperia i umacniali swoją drapieżną hegemonię.

Możemy ich uczciwie opodatkowywać, uregulować dostęp do danych, czyli nie pozwolić budować przewagi monopolu, czyli robić to, co robili poprzednicy, kiedy mieli do czynienia z monopolem przemysłowym, który przyczynił się do faszyzacji, militaryzacji gospodarki i do wojen światowych.

Proponuję, aby się zastanowić nad alternatywnymi rozwiązaniami. Podstawowe znaczenie ma to, czy jesteśmy współtwórcami tych technologii czy tylko użytkownikami?

Uważam za najbardziej niebezpieczne to, iż wszyscy zostaniemy sprowadzani przy pomocy technologii do roli konsumentów i użytkowników.

Przy czym użytkowanie technologii, którymi sterują wielkie korporacje, będzie po części uzależniającym użytkowników praniem mózgów, wyzbywających się autonomii i kreatywności. Odpowiedzią na to zagrożenie jest myślenie o sobie, jako podmiocie, który nie chce rezygnować z pracy rozumianej jako współwytwarzanie.

Zdolność do bycia twórczym to kształtowanie swoich kompetencji, swojej drogi rozwojowej. Uważam, iż najważniejsze znaczenie ma tu lokalność, rozumiana jako nasze miejsce, tam gdzie jesteśmy i jak to miejsce zagospodarowujemy. Lokalność może oznaczać miasto, uniwersytet, organizację gospodarczą, wszystkie te elementy naraz. W związku z tym tworzenie, współwytwarzanie własnego świata, korzystanie z technologii na zasadach, które dają nam zdolność do kolejnego wytwarzania, do bycia sprawczym i podmiotowym, to jest adekwatna droga, a do tego potrzebne jest partnerstwo i dialog.

Jakiego ważnego pytania nikt Panu jeszcze w życiu nie zadał w tematach, o których rozmawiamy i jaka jest na to pytanie odpowiedź?

Nie potrafię przywołać pytania, którego nikt mi jeszcze nie zadał. Nigdy nie proszę o wcześniejsze przysyłanie mi pytań, bo chcę prowadzić rozmowę, na której każde pytanie może się pojawić. Pytający jako rozmówca, to jest ktoś dociekliwy, który tworzy ze mną nowe pole znaczeniowe, za pomocą którego staram się lepiej pewne rzeczy nazwać, lepiej odczuć. W związku z tym nie poszukuję tego jednego najważniejszego fundamentalnego pytania. Znajduję wiele ważnych, ale w dialogu.

Idź do oryginalnego materiału