Czy architektura może być „slow”? Te przykłady udowadniają, iż tak

2 godzin temu

Idee slow life oraz slow food są już dość dobrze znane, ale czy słyszeliście o „slow architecture”? To koncepcja projektowania budynków, w której uwzględniony jest dobrobyt przyszłych mieszkańców, otaczającego środowiska oraz samego architekta i lokalnej społeczności. Coś, co niegdyś było naturalnym proces budowania domów, ponownie staje się modne.

Idea „Powolnej architektury” nie jest bynajmniej czymś zupełnie nowym. Jej elementy, takie jak połączenie piękna z komfortem mieszkańców pojawiło się już w XVIII w., gdy dopracowano styl palladiański. Szerokość schodów, wielkość i usytuowanie pomieszczeń, wystarczająca ilość światła – dom miał być zaprojektowany z myślą o funkcjonalności i jak najlepszym komforcie użytkowników.

  • Czytaj także: Szwedzi stawiają na osiedla z drewna. „Architektura przyszłości”
The Royal Crescent, Bath – jeden z najsłynniejszych przykładów architektury georgiańskiej (XVIIIw); Fot: 1000 Words/Shutterstock
„Powielane” domy w stylu georgiańskim; Fot: Ron Ellis/Shutterstock

Po pierwsze: wtopić się w środowisko

„Powolna architektura” jest połączeniem tych idei wraz z próbą sprostania wyzwaniom obecnego świata. Jest zaprzeczeniem szybkiego budownictwa, które zwykle odbywa się kosztem sąsiadującej przestrzeni oraz środowiska naturalnego.

Założeniem powolnej architektury jest, aby procesowi projektowania i budowania poświęcono tyle czasu, ile trzeba. Sam koncept, jak i późniejsza jego realizacja, musi mieć czas, aby dojrzeć. Celem jest trwałość budynku, szacunek dla otaczającego środowiska, ale przede wszystkim uwzględnienie potrzeb przyszłego użytkownika – i to na wielu poziomach. Chodzi o stworzenie miejsca, w którym żyje się spokojniej i zdrowiej.

Budynek w stylu powolnej architektury ma stapiać się z otoczeniem, stanowiąc jego integralną całość. Powinien uwzględnić krajobraz i warunki naturalne. Dobrze, aby do jego budowy użyto lokalnych surowców.

Przykładem jest budynek parlamentu w Edynburgu autorstwa Enrica Mirallesa. Kamień, z którego został zbudowany, oddaje surowość formacji skalnej wygasłego wulkanu, u podnóża którego stoi. Dominuje w konstrukcji, ale też pojawia się w formie nieociosanych kawałków wkomponowanych w elewację. Tak silne nawiązanie do kamienia to hołd złożony zarówno nieugiętości narodu w walce o niepodległość, jak i upamiętnienie Jamesa Hutona – „ojca geologii” , rodaka, który podwaliny nowego spojrzenia na historię planety zawarł w „Teorii Ziemi”.

Szkocki parlament, Edynburg. Fot: Brendan Howard/Shutterstock
Szkocki parlament, Edynburg. Fot: Christian Mueller/Shutterstock

Architekt mistrzowsko przedstawił wielkie przywiązanie Szkotów do dzikiej natury.

Szkocki parlament, Edynburg. Fot: JJ Farq/Shutterstock
Szkocki parlament, Edynburg. Fot: Alexey Fedorenko/Shutterstock
Szkocki parlament, Edynburg. Fot: Claudine Van Massenhove/Shutterstock
Szkocki parlament, Edynburg. Fot: Christian Mueller/Shutterstock

Taka architektura oddaje cześć lokalnym bohaterom i twórcom

Jedną z idei powolnej architektury jest docenienie kunsztu lokalnych artystów i rzemieślników oraz wkomponowanie ich dzieł i wizji w projekt.

Ważne jest też poszanowanie historii danego miejsca i zachowanie kontekstu kulturowego. Przykładem jest Muzeum Historii Ningbo mistrza Wang Shu, który w odpowiedzi na smutny proces wyburzania starych chińskich dzielnic, postanowił zakląć ducha tych miejsc, wkomponowując gruz ze zniszczonych budynków w nowe obiekty. Mieszanka ubitej ziemi i odpadów ze starych budynków odwołuje się bezpośrednio do starej metody budowniczej wapan, wykorzystującej każdy rodzaj materiału w szybkiej odbudowie murów po klęskach żywiołowych.

W Polsce przykładami architektów, którzy z pieczołowitością dbają, aby nic, co stare, nie zostało niepotrzebnie wyrzucone lub odnowione to Marek Bulak, Katarzyna i Piotr Grochowscy oraz zespoły architektów grupy Arche, specjalizujące się w przywracaniu starych obiektów do nowego blasku w jak najmniej inwazyjny sposób. Ich realizacje to kompleks hotelowo-eventowy w starej cukrowni Żnin oraz była baza lotnicza Luftwaffe w Mielnie.

Fabryka samolotów, Mielno. Fot. Martyna Jabłońska
Fabryka samolotów, Mielno. Fot. Martyna Jabłońska

W industrialnym wnętrzu historycznego hangaru fabryki samolotów ściany są wciąż odrapane, podłoga jest z surowego betonu, a z framug okiennych odpada farba. Minimalistycznie odnowiono tylko to, co niezbędne, jak łazienki czy sypialnie. W hangarze mieści się wystawa zdjęć i artefaktów z czasów II wojny światowej. Tu choćby kino zbudowane jest prowizorycznie – z użyciem kontenera i podkładów kolejowych – tak, jak miałoby to miejsce podczas wojny, gdy wszystkiego brak.

Fabryka samolotów, Mielno. Fot. Martyna Jabłońska
Fabryka samolotów, Mielno. Fot. Martyna Jabłońska

Powoli i z intencją

Nietypowym przykładem, który zaliczyć możnaby do powolnej architektury jest katedra Mejorada del Campo w Hiszpanii. Zbudował ją własnoręcznie Justo Gallego Martínez – rolnik i były mnich, jako akt głębokiej wiary, w podzięce za ozdrowienie. Martinez nie posiadał wykształcenia architektonicznego czy budowlanego. Ten niezwykły projekt, który początkowo miał być kaplicą, rozpoczął się 1960r. Jego wykonanie zajęło ponad 60 lat. Do budowy katedry wykorzystał zużyte materiały z pobliskiego przemysłowego wysypiska śmieci. Metalowe beczki po oleju służyły jako kolumny, a opony wykorzystano pod łuki.

Mejorada del Campo, Hiszpania. Fot. FCG/Shutterstock

Intencja Mejorada del Campo budowanej z miłością i poświęceniem emanuje w tej chwili w jej funkcji. To nie tylko przestrzeń modlitwy i kontemplacji, ale również centrum społeczne – miejsce dzielenia się żywnością oraz pomocy rodzinom. W pewnym stopniu zamyka się w niej idea slow architecture. To projekt wykonany przez lokalnego rzemieślnika, przy użyciu dostępnych materiałów i z myślą, aby był on integralną częścią lokalnej społeczności.

  • Czytaj także: Beton zamiast drzew. Dlaczego nowe osiedla gotują się latem?

Zwolnij i odetchnij. Wnętrze w duchu slow

Powolna architektura w naturalny sposób łączy się z projektowaniem „wolniejszych” wnętrz. Zgodnie z założeniami idei slow, dom staje się przestrzenią, w której możemy uwolnić się od nadmiaru bodźców i stresu współczesnego świata. Wnętrza utrzymane w stonowanej, monochromatycznej kolorystyce, jasne, przestronne i pozbawione zbędnych przedmiotów, mają sprzyjać wyciszeniu i regeneracji. To miejsce, w którym minimalizm nie oznacza chłodu, ale harmonię i spokój.

Wnętrze w stylu „slow home”; źródło: Shutterstock

Taka przestrzeń powinna inspirować, wyzwalać kreatywność i zachęcać do spędzania czasu z innymi. Przykładem może być pokój gościnny zaprojektowany tak, by bardziej sprzyjał rozmowie czy wspólnemu czytaniu niż oglądaniu telewizji czy przeglądaniu Internetu.

Dom w duchu slow to także przestrzeń dbająca o zdrowie i dobre samopoczucie. Naturalne materiały, takie jak drewno, nadają wnętrzom ciepła i przytulności, w przeciwieństwie do chłodnych powierzchni stali nierdzewnej. Z kolei łatwe przejście z wnętrza do ogrodu ma zachęcać do częstszego kontaktu z naturą — bo to właśnie ona najlepiej uczy nas życia w rytmie slow.

Zdjęcie tytułowe: Therme Vals, Szwajcaria; Fot: Micha L. Rieser/Shutterstock

Tekst jest częścią naszego cyklu „Żyć wolniej”, w którym przyglądamy się idei „slow life”, polskiej kulturze pracy, alternatywnym formom edukacji i spędzania wolnego czasu. Pokazujemy miejsca, które opierają się tradycyjnym procesom, rozmawiamy z ekspertami i ludźmi, którzy postanowili zwolnić i iść wbrew głównemu nurtowi. Wszystkie teksty można znaleźć pod TYM LINKIEM. Cykl we współpracy z Fundacją Better Future.

Idź do oryginalnego materiału