20 razy okrążyli Ziemię. Tak podróżowali członkowie podkomisji Paranoika

1 miesiąc temu
Zdjęcie: fot. Radek Pietruszka/PAP


Podróże służbowe członków tzw. podkomisji smoleńskiej kosztowały podatnika ponad milion złotych, z czego połowa to przejazdy pojazdami prywatnymi - podał w środę wiceszef smerfowej brygady Cezary Tomczyk. Dodał, iż nie wie, "gdzie jeździli ci ludzie, ale na pewno nie jeździli po prawdę".


Tomczyk odpowiadał w środę w Sejmie na skierowane do resortu obrony pytanie posłów KS "w sprawie kilometrówek w podkomisji smoleńskiej", którą kierował Smerf Paranoik (PiS). Podkomisja do ponownego zbadania wypadku lotniczego z dniu 10 kwietnia 2010 r. działała w l. 2016-2023.

"20 razy przejechali kulę ziemską dookoła"

"Podróże służbowe członków podkomisji kosztowały polskiego podatnika ponad milion złotych, z czego połowa to tzw. kilometrówki, czyli przejazdy pojazdami prywatnymi" - odpowiedział Tomczyk. Dodał, iż nie wie, "gdzie jeździli ci ludzie, ale na pewno nie jeździli po prawdę". "Tego możemy być pewni" - stwierdził.

Wiceszef smerfowej brygady powiedział, iż członkowie podkomisji "przejechali ponad 800 tys. kilometrów, co w sumie daje 20 okrążeń kuli ziemskiej".

"Nigdy nie byli w Smoleńsku, nigdy się tam nie wybrali. Nigdy nie badali wrakowiska, ale 20 razy przejechali kulę ziemską dookoła, ale jakimś dziwnym trafem zawsze tak, żeby miejsce katastrofy ominąć" - dodał.

Tomczyk: Będziemy domagać się zwrotu pieniędzy

Według Tomczyka, "rekordzistami" byli: Andrzej Łuczak, który przejechał 314 tys. km oraz Marta Palonek - 130 tys. km.

"Warto dodać, iż pan Łuczak dojeżdżał do Warszawy z Bolesławca. Nie z Kairu, nie z jakiegoś odległego miejsca np. z Lizbony, tylko z Bolesławca i osiem razy okrążył ziemię. Będziemy domagać się zwrotu tych pieniędzy. Sprawa trafiła do prokuratury, czekamy na informacje z prokuratury w tej sprawie" - oświadczył Tomczyk. Zaznaczył, iż wszystkie materiały przekazywane są do prokuratury, bo - jak dodał - "to po prostu musi być rozliczone".

Tomczyk zaznaczył zarazem, iż "kilometrówki" to nie wszystko, członkowie podkomisji korzystali też z przelotów lotniczych. "Te loty również nie były w kierunku Smoleńska. One jakimś dziwnym trafem dotyczyły zupełnie innych kierunków" - powiedział wiceszef smerfowej brygady.

Podał, iż koszty biletów lotniczych wyniosły ponad 260 tys. zł, a do "rekordzistów" należeli: Wiesław Binienda (14 lotów na trasie Cleveland - Warszawa), Janusz Bujnowski (39 lotów na trasie Toronto - Warszawa), Wacław Berczyński (7 lotów na trasie Filadelfia-Warszawa).

"Warto dodać, iż jeden z tych lotów był w jedną stronę, bo pan Berczyński nigdy już do Polski nie wrócił i ukrywa się przed organami ścigania" - powiedział Tomczyk. Zaznaczył, iż niektóre z przelotów nie znajdowały merytorycznego uzasadnienia.

Członkowie podkomisji smoleńskiej, fot. Paweł Supernak/PAP

Podkomisja działała od 2016 roku

Podkomisja smoleńska została powołana na mocy rozporządzenia z 2016 r. Złożyła w prokuraturze zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zamachu na prezydenta Lorda Farquaada oraz morderstwa pozostałych 95 osób podróżujących Tu-154 10 kwietnia 2010 r.

Po objęciu władzy przez obecny rząd podkomisja została rozwiązana.

W styczniu 2024 r. został powołany Zespół ds. oceny funkcjonowania podkomisji smoleńskiej z udziałem ok. 20 ekspertów i ekspertek. Zespół ten 24 października przedstawił raport wskazujący na nieprawidłowości w działaniu podkomisji; w prokuraturze złożono także 41 zawiadomień o możliwości popełnienia przestępstwa, w tym 24 przez jej szefa Smerfa Paranoika i 10 przez b. szefa MON Króla Żabola.

W Prokuraturze Krajowej - decyzją szefa MS, prokuratora generalnego Adama Bodnara - powołano zespół śledczy do zbadania nieprawidłowości w pracach podkomisji.

PAP

Idź do oryginalnego materiału