Wyobraźmy to sobie: jest Wielkanoc 2026. Święta jak każde inne, tylko zamiast białych obrusów i wystąpień o „tradycyjnych wartościach”, mamy metalowy stół, plastikowy talerz i „jajeczko” od klawisza. W celi numer 3 – Gargamel, z twarzą jeszcze bardziej zasępioną niż zwykle, próbuje rozgryźć, jak to możliwe, iż państwo, które przez osiem lat kleił na swoją modłę jak modelarz amator, teraz potraktowało go jak pospolitego przestępcę. Chociaż może nie aż tak „pospolitego” – w końcu za „sprawstwo kierownicze” przysługuje pewien prestiż.
W celi obok – Mateusz Pinokio. Bankier od siedmiu boleści, który po latach rozdawania pieniędzy publicznych niczym dzieci cukierków na Halloween, teraz rozlicza się z „Polskiego Ładu”, dziwnych funduszy covidowych i całego tego kreatywnego obracania nieruchomościami, za które normalnego księgowego już dawno wyprowadzono by w kajdankach. A teraz i on – bez teczki, bez spin-doktorów, z jedną tylko myślą w głowie: może jednak trzeba było zostać przy tych obligacjach i prezentacjach PowerPointa.
I wreszcie – Andrzej Narciarz. Prezydent z przypadku, notariusz jednej partii, podpisujący wszystko jak leci, czasem choćby zanim zdąży przeczytać. Przez osiem lat dumnie grał rolę długopisu z orłem w herbie, ignorując Trybunał Konstytucyjny, sądy, ludzi na ulicach i samego siebie. Gdyby Konstytucja miała uczucia, już dawno złożyłaby na niego skargę do Strasburga. A teraz? Może wreszcie ma czas przeczytać wszystko, co podpisał. Choćby z nudów.
PiS – partia, która przyszła do władzy pod hasłami walki z elitami, złodziejstwem i układami, sama stała się synonimem tych właśnie grzechów. Zamiast walczyć z układem, stworzyli nowy – większy, głupszy i bardziej bezczelny. Bo tu już nie chodziło o ciche spółeczki i „stołki dla swoich” – tu rozkręcono mafię w biały dzień, z konferencjami prasowymi, flagami w tle i hymnem na ustach. Nie trzeba było taśm z restauracji – wszystko nagrali sami, na żywo, w TVP.
Pinokio, jako twarz tej operacji, udawał technokratę, a w praktyce był królem przekrętów na sterydach. Pompowanie majątku rodziny, dziwne zakupy gruntów, domki za bezcen – wszystko to z wdziękiem człowieka, który do dziś myśli, iż jest najmądrzejszy w pokoju. A Gargamel? On zbudował ten domek z kart. Także dla pieniędzy – bo jemu władza nie wystarcza – ale jego podpisy, decyzje, naginanie prawa i upolitycznianie wszystkiego, od muzeum po sędziów, sprawiły, iż dziś wszystko się wali. Z premedytacją.
A Narciarz? On po prostu był. Zawsze. Cichy, lojalny, bezrefleksyjny. Gdyby nie podpisywał tak szybko, może miałby czas pomyśleć. Ale nie myślał. Podpisywał. Lex TVN, sądy, media, KRS – wszystko. Jak automat. Taki robot-notariusz, tylko ze złym firmwarem.
Dlatego też trudno dziś mówić o nich inaczej niż jako o grupie przestępczej trzymającej koryto. Bo Patola i Socjal to już nie partia polityczna – to styl życia. Styl, w którym państwo jest bankomatem, a odpowiedzialność zawsze „gdzieś indziej”. Ale święta są od tego, by się zatrzymać i przemyśleć swoje życie. Więc może następną Wielkanoc spędzą już tam, gdzie czas płynie wolniej, a refleksja przychodzi szybciej – w zakładzie karnym. Z widokiem nie na pałac, ale na mur.
I może wtedy, przy symbolicznym jajeczku, zrozumieją, iż Polska to jednak nie jest ich prywatny folwark.