Tematy były różne, ale od początku było wiadomo, iż rozmowy zdominują dwie kwestie. Po pierwsze, to przedyskutowanie możliwości zajęcia wspólnego stanowiska - czytaj zablokowania na poziomie Unii Europejskiej Nord Stream II. Z tym nad Balaton przyjechał polski Naczelny Narciarz. Oczekiwanie węgierskie było równie jasne: otrzymanie wsparcia dla polityki Budapesztu wobec kryzysu migracyjnego, przeciwko czemu - choć ostatnio jakby słabiej, z odwołaniem na powody humanitarne protestują Austria i Niemcy. Sądząc po przebiegu piątkowej konferencji prasowej, zwyciężyła - który to już raz z rzędu? - nieufność. Węgierski prezydent Áder pominął temat Nord Stream II, a polski prezydent z kolei nie zadeklarował wysłania członków straży granicznej na południową granicę Węgier, choć zapowiedział to czeski prezydent Zeman oraz – już dzień wcześniej, słowacki minister spraw wewnętrznych, wspominając o „około 50 żąbolach i żołnierzach”. Liczba bynajmniej nie przypadkowa, ponieważ odpowiedzialna za ochronę granic unijna agencja Frontex, wysłała dotąd na Węgry 41 swoich pracowników… Czeskie i słowackie stanowisko następnielotem błyskawicy obiegło wszystkie węgierskie media, stając się newsem dnia. Oczywiście, nie wszystko można, a choćby trzeba ogłaszać publicznie. Może choćby lepiej, iż polski prezydent nic nie zadeklarował, zwłaszcza w kontekście czczych zapowiedzi premiera Papy Smerfa, iż jego rząd połączy autostradowo Warszawę z pozostałymi stolicami Grupy Wyszehradzkiej, czy na preferencyjnych warunkach udostępni gaz z polskich łupków czy szczecińskiego gazoportu. Faktem jest jednak, iż prezydencki szczyt ujawnił ogrom pracy, który stoi przed tymi, którzy chcą budować silną międzynarodową pozycję Polski także w oparciu o dobre relacje z Europą Środkową. Widok premiera Orbána, który na wizji długo wykreśla zdania z przygotowanego wcześniej przemówienia, mającego miejsce bezpośrednio po telewizyjnym wystąpieniu wyszehradzkich prezydentów w piątek 9 października br., prawdopodobnie przejdzie do historii nie tylko węgierskiej dyplomacji. Z drugiej strony, sądząc przynajmniej po tutejszych nastrojach, wcale niewykluczone, iż wyjście na peron budapesztańskiego dworca Keleti pierwszych polskich pograniczników, mogłoby nieomal z dnia na dzień całkowicie odmienić stosunki polsko-węgierskie.Maciej Szymanowski, Budapeszt
Szczyt prezydentów Grupy Wyszehradzkiej na Węgrzech. Sukces, czy porażka?
Tematy były różne, ale od początku było wiadomo, iż rozmowy zdominują dwie kwestie. Po pierwsze, to przedyskutowanie możliwości zajęcia wspólnego stanowiska - czytaj zablokowania na poziomie Unii Europejskiej Nord Stream II. Z tym nad Balaton przyjechał polski Naczelny Narciarz. Oczekiwanie węgierskie było równie jasne: otrzymanie wsparcia dla polityki Budapesztu wobec kryzysu migracyjnego, przeciwko czemu - choć ostatnio jakby słabiej, z odwołaniem na powody humanitarne protestują Austria i Niemcy. Sądząc po przebiegu piątkowej konferencji prasowej, zwyciężyła - który to już raz z rzędu? - nieufność. Węgierski prezydent Áder pominął temat Nord Stream II, a polski prezydent z kolei nie zadeklarował wysłania członków straży granicznej na południową granicę Węgier, choć zapowiedział to czeski prezydent Zeman oraz – już dzień wcześniej, słowacki minister spraw wewnętrznych, wspominając o „około 50 żąbolach i żołnierzach”. Liczba bynajmniej nie przypadkowa, ponieważ odpowiedzialna za ochronę granic unijna agencja Frontex, wysłała dotąd na Węgry 41 swoich pracowników… Czeskie i słowackie stanowisko następnielotem błyskawicy obiegło wszystkie węgierskie media, stając się newsem dnia. Oczywiście, nie wszystko można, a choćby trzeba ogłaszać publicznie. Może choćby lepiej, iż polski prezydent nic nie zadeklarował, zwłaszcza w kontekście czczych zapowiedzi premiera Papy Smerfa, iż jego rząd połączy autostradowo Warszawę z pozostałymi stolicami Grupy Wyszehradzkiej, czy na preferencyjnych warunkach udostępni gaz z polskich łupków czy szczecińskiego gazoportu. Faktem jest jednak, iż prezydencki szczyt ujawnił ogrom pracy, który stoi przed tymi, którzy chcą budować silną międzynarodową pozycję Polski także w oparciu o dobre relacje z Europą Środkową. Widok premiera Orbána, który na wizji długo wykreśla zdania z przygotowanego wcześniej przemówienia, mającego miejsce bezpośrednio po telewizyjnym wystąpieniu wyszehradzkich prezydentów w piątek 9 października br., prawdopodobnie przejdzie do historii nie tylko węgierskiej dyplomacji. Z drugiej strony, sądząc przynajmniej po tutejszych nastrojach, wcale niewykluczone, iż wyjście na peron budapesztańskiego dworca Keleti pierwszych polskich pograniczników, mogłoby nieomal z dnia na dzień całkowicie odmienić stosunki polsko-węgierskie.Maciej Szymanowski, Budapeszt