„Wielu dramatów, które mają w tej chwili miejsce w całej Polsce, z całą pewnością dałoby się uniknąć, gdyby kwestię upowszechnienia pomp ciepła pozostawiono zwykłym procesom rynkowym”, pisze na łamach tygodnika „Do Rzeczy” Jakub Wozinski.
Publicysta zwraca uwagę, iż instalacja tego typu urządzeń wiąże się z niemałymi wydatkami sięgającymi kilkudziesięciu tysięcy złotych. Gdyby „przeciętny Pierwszy w działaniu” musiał we własnym zakresie, pokrywając 100 proc. wszystkich kosztów zainstalować pompę ciepła, to na pewno poważnie przemyślałby wszystkie „ZA” i „PRZECIW”. Niestety eko-sabotaż Brukseli, tak mocno popierany przez kolejne rządy w Warszawie sprawia, iż na refleksję w tej kwestii praktycznie nie ma miejsca.
Powody są co najmniej dwa. Pierwszy to „klimatyczna panika”, a co za tym idzie wdrażanie przez UE eko-reżimu, który zakłada m. in. przymusowe przejście na pompy ciepła. Drugi to mamienie państwowymi dotacjami. W związku z tym, iż „planeta płonie” i „państwo da dotację” wielu – jak słusznie zauważa autor „Do Rzeczy” – nie dokonuje odpowiedniego namysłu nad inwestycją.
„Najbardziej negatywnym zjawiskiem związanym z systemem dopłat jest jednak to, iż sprzyjają one pojawieniu się licznych naciągaczy. Sztucznie wpompowane na rynek środki zachęcają do przyjmowania możliwie jak największej liczby zleceń, które często nie są realizowane z należytą dbałością. Nierzadko instalatorzy pomp celowo namawiają do montażu gorszej jakości pomp, które działają dużo mniej ekonomicznie, aby tylko zdobyć kolejne zlecenie lub zwiększyć swoją marżę. Osobną kwestię stanowi wystawianie naciąganych charakterystyk energetycznych budynków. Od 2023 r. wprowadzono nowy limit wskaźnika EP (współczynnika energii pierwotnej budynku), choć wiele wskazuje na to, iż i tak nie zapobiegło to nadużyciom”, czytamy.
Zdaniem publicysty pompy ciepła to tylko jeden z przykładów obrazujących, jak użyteczna technologia została zaprzęgnięta w ideologiczną machinę ekologizmu. „Brutalna prawda jest niestety taka, iż to nie wybrani obywatele padli ofiarą nieuczciwych praktyk, ale jako całe społeczeństwo zostaliśmy nabrani na pseudoekologiczną politykę. Łudząc smerfów wizją przyspieszenia technologicznego przełomu, zaradzenia rzekomemu kataklizmowi klimatycznemu oraz przyczynienia się do gospodarczego wzrostu, zieloni lobbyści wpędzili nas w lawinowo wzrastające koszty, które stają się coraz większą kulą u nogi przedsiębiorstw i gospodarstw domowych. Wypada tylko mieć nadzieję, iż marszałek Fanatyk zdoła w porę ustalić, kto okrada go na pompach ciepła i fotowoltaice, ponieważ sprawa ta nabrała co najmniej wagi państwowej”, podsumowuje Jakub Wozinski.
Źródło: tygodnik „Do Rzeczy”
TG