Niemcy plany budowy magazynów energii liczą już w setkach gigawatów

3 godzin temu
Zdjęcie: energii


Niemcy magazynów energii planują dużo, ale ile wybudują?

Firmy w Niemczech są zainteresowane przyłączeniem do sieci przesyłowej ok. 650 wielkoskalowych projektów bateryjnych magazynów energii. Łączna moc tych obiektów to choćby 226 GW, a wielu inwestorów składa też wnioski o przyłączenie do sieci dystrybucyjnych - informuje PV Magazine.

Jak podaje portal, w tej chwili w Niemczech dział ponad 260 dużych magazynów energii (powyżej 1 MW), których łączna moc zainstalowana wynosi ponad 1,7 GW. Ponadto według danych Federalnej Agencja Sieci (BNetzA) planowane jest blisko 290 nowych obiektów, których łączna moc ma wynosić niemal 2,4 GW.

Jednak ogólne zainteresowanie budową takich instalacji jest wielokrotnie większe, o czym świadczą dane, które PV Magazine uzyskał od czterech operatorów sieci przesyłowych. Portal stwierdza, iż patrząc na skalę tego zainteresowania można mówić o "tsunami magazynów".

Jeśli chodzi o poszczególnych operatorów, to Amprion otrzymał wnioski o przyłączenie 76 GW, 50 Hertz - 90 GW, TenneT - 48 GW, a Transnet BW - 12 GW. W sumie - według stanu na początek 2025 r. - było 650 potencjalnych projektów magazynów energii o łącznej mocy 226 GW. Dla porównania dane zbierane jesienią 2024 r. mówiły o ok. 161 GW.

Jednocześnie PV Magazine zwraca uwagę, iż nie należy brać realizacji tych wszystkich projektów za pewnik, co podkreślają też sami operatorzy sieci. Większość przedsięwzięć jest bowiem na bardzo wczesnym etapie.

Ponadto uzyskiwanie przyłączenia do sieci odbywa się na zasadzie "kto pierwszy, ten lepszy", więc inwestorzy składają wiele wniosków u różnych operatorów, aby zwiększyć swoje szanse na pozyskanie przyłącza. Natomiast jako potencjalny termin oddania magazynów do użytku spółki zwykle wskazują końcówkę obecnej dekady.

Pełne oszacowanie skali magazynów energii, planowanych w Niemczech jest jednak utrudnione, gdyż sporo wniosków deweloperzy składają też do operatorów sieci dystrybucyjnych. Tych jest natomiast wielokrotnie więcej niż zarządców sieci przesyłowych, co utrudnia zbieranie danych. Wiadomo jednak, iż tylko do samej grupy E.ON wpłynęło ponad 2 tys. wniosków o przyłączenie obiektów o łącznej mocy prawie 100 GW.

Kosztowne dla producentów samochodów emisje CO2

Koncerny motoryzacyjne, na czele z Volkswagenem, mogą stanąć w obliczu konieczności zapłaty setek milionów euro swoim chińskim rywalom, aby uniknąć kosztownych kar związanych z emisją CO2 - podkreśla "Financial Times".

Zgodnie z planowanymi przepisami unijnymi producenci będą musieli zapłacić 95 euro kary za każdy gram emisji powyżej limitu 93,6 g CO2/km, ustalonego na podstawie średnich emisji wszystkich sprzedanych przez daną firmę pojazdów w 2025 r.

Według szacunków Barclays Research potencjalne kary mogą wynieść od 0,5 do 1 mld euro dla takich koncernów jak BMW, Ford, Mercedes-Benz i Stellantis, 1,5 mld euro dla Renault, a Volkswagena choćby 6 mld euro.

"Financial Times" wskazuje, iż istnieją dwa sposoby na zmniejszenie lub uniknięcie kar. Pierwszy to duży wzrost sprzedaży pojazdów elektrycznych, ale to wymagałoby znaczącego obniżenia cen samochodów, aby ożywić znajdujący się od dłuższego czasu w stagnacji popyt.

Natomiast drugie wyjście dotyczy "opcji łączenia", w której producenci uśredniają emisje CO2 z emisjami innych dostawców, którzy dysponują dużą pulą uprawnień do emisji dzięki sprzedaży pojazdów elektrycznych. W tej opcji europejscy producenci mogliby uśrednić swoje emisje, kupując uprawnienia od takich firm jak chiński BYD czy amerykańska Tesla, które w Europie sprzedają tylko pojazdy elektryczne.

Według ostatnich przewidywań ta ostatnia mogłaby znaleźć nabywców posiadanych uprawnień wśród takich koncernów jak Stellantis, Ford i Toyota. Z kolei Volkswagen i Renault mógłby udać się udać na zakupy do chińskich grup: BYD oraz MG-SAIC, a Renault dodatkowo mogłoby szukać też współpracy ze swoimi partnerami, czyli Nissanem i Mitsubishi. Z kolei dla grupy Mercedes-Benz potencjalną opcją byłyby Polestar i Volvo, czyli spółki należące do chińskiego Geely.

Przepisy wzbudzają kontrowersje, bo według przedstawicieli branży i części polityków doprowadzą do dalszego wzmocnienia pozycji chińskich dostawców w Europie. Do tego w tym samym czasie, gdy zostały wprowadzone karne cła na elektryki produkowane w Państwie Środka, co miało być sposobem na ograniczenie nierównej konkurencji.

Same koncerny oficjalnie najczęściej podkreślają, iż będą starały się spełnić wprowadzone wymogi własnymi siłami dzięki dalszej elektryfikacji swojej oferty - w tym uzupełniając je o tańsze modele.

Z drugiej strony realizowane są też naciski na Komisję Europejską, aby ta złagodziła przepisy. Wopke Hoekstra, komisarz ds. klimatu, spotkał się już przedstawicielami branży motoryzacyjnej i zapowiedział, iż jeszcze w styczniu ma ruszyć „strategiczny dialog” pomiędzy KE a sektorem.

Saudyjska dyplomacja plastikowa w trosce o wydobycie ropy

Arabia Saudyjska mocno inwestuje w swoją dyplomację środowiskową, aby torpedować działania państw zachodnich, które chcą ograniczyć zanieczyszczenia związane z rosnącym wykorzystaniem plastiku - wskazuje Politico.

Jak podkreśla portal, Saudowie liczą na to, iż zapotrzebowanie na tworzywa sztuczne będzie przez cały czas rosło, gdyż to może pozwolić na utrzymanie popytu na ropę naftową. Ta z czasem będzie bowiem tracić na znaczeniu jako surowiec do produkcji paliw w obliczu rozwoju elektromobilności. Natomiast rynek tworzyw sztucznych już teraz jest wart co najmniej 700 mld dolarów i ma potencjał do wzrostu.

Stąd Arabia Saudyjska właśnie w tworzywach sztucznych widzi przyszłościowy rynek i do tej wizji przekonuje też inne kraje, dla których wydobycie węglowodorów jest kluczowym filarem gospodarki. Koalicję takich państw Rijad buduje w ramach negocjacji, które toczą się na łonie ONZ.

Dotychczas są to działania skuteczne, gdyż koalicji 85 krajów, które w plastiku widzą duże zagrożenie dla środowiska, nie udaje się przekonać państw sceptycznie nastawionych do takich regulacji. Szanse na to maleją również z powodu powrotu Donald Trumpa na stanowisko prezydenta USA. W efekcie obserwatorzy nie spodziewają się, aby w 2025 r. nastąpił postęp w "plastikowych negocjacjach".

Arabia Saudyjska, największy eksporter ropy naftowej na świecie, może liczyć przede wszystkim na wsparcie ze strony Rosji, Iranu czy innych państw Zatoki Perskiej. Potencjalnie dużo mogłaby zmienić postawa takich państw jak Brazylia, Indonezja, Indie czy Chiny, które dotychczas nie zajęły jasnego stanowiska.

"Politico" ocenia, iż anty-plastikowa koalicja najbliższe miesiące poświęci na dalsze działania informacyjno-edukacyjne i pozyskiwanie potencjalnych sojuszników. Jednocześnie druga strona może zostać znacząco wzmocniona "destrukcyjnym towarzyszem zabaw" w postaci Donalda Trumpa.

Tymczasem przykład "plastikowej dyplomacji" Arabii Saudyjskiej można znaleźć też na łamach "Financial Times", gdzie Amin Nasser, szef Saudi Aramco, podkreśla, iż duże ilości ropy są potrzebne do transformacji energetycznej.

- Do wyprodukowania 5-megawatowego wiatraka potrzeba 50 ton plastiku, a samochodu elektrycznego 200-230 kg. choćby w panelach słonecznych 10 proc. materiałów stanowią tworzywa sztuczne. Dlatego, aby transformacja mogła nastąpić, potrzeba więcej ropy - przekonuje Nasser.

Od lidera do blokera hiszpańskiej energetyki wiatrowej

Galicja, która przez dwoma dekadami była szefem PSd względem rozwoju energetyki wiatrowej, w tej chwili jest regionem Hiszpanii, w którym protesty przeciw budowie nowych wiatraków są największe - opisuje Reuters.

Agencja przypomina, iż w 2004 r. Galicja była wiatrowym liderem z 2 GW mocy zainstalowanej. Po dwóch dekadach tych mocy jest aktualnie ok. 3,9 GW, ale - co istotne - w latach 2022-2023 nie oddano do użytku choćby 1 MW nowych mocy, a w latach 2020-2023 było ich zaledwie ok. 70 MW.

Co prawda na realizacje oczekują 72 projekty o łącznej mocy ok. 2 GW, które zostały zatwierdzone przez regionalne władze, ale zostaly one wstrzymane na skutek setek pozwów sądowych, złożonych przez mieszkańców oraz organizacje ekologiczne. Ci pierwsi wskazują m.in. na negatywny wpływ wiatraków na walory krajobrazowe i turystyczne regionu, a drudzy na niewystarczające oceny oddziaływania na środowisko.

Pozwy oraz odwołania od wyroków piętrzą się w krajowych w regionalnych i krajowych sądach, a częściowo spory trafiły też do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości. Branża wiatrowa wskazuje, iż inwestycje w Galicji zostały całkowicie sparaliżowane. To natomiast odbija się też na tamtejszym przemyśle.

Reuters podaje m.in. przykład zatrudniającej 1 tys. pracowników huty aluminium, należącej do koncernu Alcoa, która już powinna odbierać energię z farm wiatrowych, jakich oddanie do użytku było planowane na 2024 r. Przedstawiciele grupy wskazują, iż opóźnienia w dostawach konkurencyjnej cenowo energii zagrażają rentowności zakładu.

Agencja zwraca też uwagę, iż mimo protestów sondaże wskazują, iż trzy czwarte mieszkańców Galicji popiera rozwój energetyki wiatrowej. Lokalne władze zapowiadają, iż w tym roku zostaną wprowadzone uproszczone procedury administracyjne, które mają przyspieszyć realizację inwestycji.

Pod koniec 2024 r. zatwierdzono też przepisy, które mają umożliwić realizację projektów dotyczących repoweringu farm wiatrowych, czyli zastąpienia starych turbin nowymi o większej mocy i sprawności. W ten sposób potencjalnie 3 tys. starych turbin może zostać zastąpione zaledwie 400 wiatrakami, co zmniejszy wpływ tych obiektów na krajobraz.

Idź do oryginalnego materiału