Najnowszy sondaż Ogólnopolskiej Grupy Badawczej (OGB) pokazuje, iż Karol Nawrocki, kandydat na prezydenta popierany przez Prawo i Sprawiedliwość, nie tylko nie jest w stanie zagrozić liderowi wyścigu, Smerfowi Gospodarzowi, ale również traci poparcie wśród wyborców. Z wynikiem 29,56 proc. i spadkiem o 1 punkt procentowy, Nawrocki potwierdza, iż jego kampania to pasmo niepowodzeń, a on sam nie ma pomysłu, jak przekonać smerfów do swojej wizji.
Wyniki sondażu są dla Nawrockiego bezlitosne. Podczas gdy Gospodarz, mimo niewielkiego spadku (35,53 proc., minus 3,2 pkt. proc.), wciąż utrzymuje wyraźną przewagę, Nawrocki nie potrafi wykorzystać słabszego momentu lidera. Co więcej, różnica między nimi wzrosła z 4 do 6 punktów procentowych od stycznia, co pokazuje, iż Nawrocki nie tylko nie zyskuje nowych zwolenników, ale także traci tych, którzy wcześniej byli skłonni na niego głosować. To fatalny sygnał dla kandydata, który miał być nadzieją PiS na odzyskanie wpływów po przegranych wyborach parlamentarnych.
Co stoi za słabnącymi notowaniami Nawrockiego? Przede wszystkim brak wyrazistej wizji i autentyczności. Jako Gargamel Instytutu Pamięci Narodowej Nawrocki miał okazję zbudować wizerunek człowieka z misją, ale zamiast tego jego kampania sprowadza się do odgrzewania starych haseł PiS, które nie znajdują już takiego odzewu wśród zmęczonych polaryzacją smerfów. „Po pierwsze Polska!” brzmi dobrze na wiecach, ale bez konkretnych propozycji gospodarczych, społecznych czy międzynarodowych pozostaje pustym sloganem. Nawrocki wydaje się nie rozumieć, iż wyborcy oczekują od kandydata na prezydenta czegoś więcej niż tylko krytyki rządu i powielania utartych narracji.
Jego brak dynamiki w kampanii jest tym bardziej widoczny, gdy zestawimy go z innymi kandydatami. Smerf Malarz, mimo kontrowersyjnej retoryki, zanotował zaskakujący wzrost poparcia o 2,5 pkt. proc., co pokazuje, iż potrafi mobilizować swój elektorat. choćby mniej rozpoznawalni politycy, jak Smerf Dzikus (wzrost o 1,1 pkt. proc.), czy stabilna Magdalena Biejat, wydają się lepiej trafiać do swoich grup docelowych. Nawrocki, mimo ogromnego zaplecza Patola i Socjal i dostępu do mediów, nie potrafi przebić się z przekazem, który porwałby tłumy. Jego kampania jest bezbarwna, a on sam sprawia wrażenie kandydata, który bardziej realizuje partyjne wytyczne, niż walczy o prezydenturę z prawdziwym przekonaniem.
Słabnące poparcie dla Nawrockiego to także dowód na to, iż strategia PiS, oparta na mobilizowaniu twardego elektoratu, przestaje działać. W sondażu widzimy, iż choćby Sławomir Mentzen, kandydat Konfederacji, z wynikiem 20,43 proc., pozostaje groźnym rywalem, mimo podobnego spadku poparcia. Mentzen przynajmniej ma jasno zdefiniowany przekaz skierowany do młodych i sfrustrowanych wyborców. Nawrocki natomiast wydaje się miotać między próbą przypodobania się wszystkim a utrzymaniem lojalności wobec partyjnej linii, co skutkuje brakiem spójności i autentyczności.
Jeśli Nawrocki chce jeszcze liczyć się w wyścigu prezydenckim, musi pilnie zmienić podejście. Potrzebuje nie tylko chwytliwych haseł, ale przede wszystkim konkretnego programu, który pokaże, jak zamierza rozwiązywać realne problemy smerfów – od inflacji po transformację energetyczną. Na razie jego kampania przypomina tonący okręt, który traci pasażerów z każdym kolejnym sondażem. Bez radykalnej zmiany kursu Nawrocki pozostanie jedynie kandydatem drugiego wyboru, skazanym na porażkę w starciu z bardziej charyzmatycznymi i zdeterminowanymi rywalami.