Międzynarodowa Agencja Energii (IEA) poinformowała, iż wzrost emisji dwutlenku węgla w ubiegłym roku był niewielki. Najprawdopodobniej emisje CO2 wchodzą w fazę szczytową. A to dzięki rozwojowi zielonej energetyki. Z drugiej strony wciąż mamy do czynienia z dziejącym się od lat gigantycznym impulsem węglowym na Ziemi. Według Jamesa Hansena obecna decyzje mogą się dla nas bardzo źle skończyć.
Niewielki wzrost wielkich liczb
Globalne emisje CO2 rosną nadal, ale prawdopodobnie zaczynamy wkraczać w szczyt tych emisji, tak wynika z nowych badań IEA. Ja podaje IEA w swoim raporcie antropogeniczne emisje CO2 w ubiegłym roku wzrosły jedynie o 0,9 proc. Do atmosfery w wyniku ludzkiej działalności dostało się dokładnie 36,8 mld ton tego gazu. Tym samym nastąpił wzrost rok do roku o 0,32 mld ton. Do tego wzrostu doszło mimo ostatnich zawirowań na rynku energii, związanych głównie z konsekwencjami inwazji Rosji na Ukrainę. Warto tu przy tym dodać, iż dwa lata temu wzrost ten wyniósł 6 proc. Tyle tylko, iż miało to też miejsce po spadkach związanych z pandemią Covid-19.
Wielu ekspertów obawiało się, iż gwałtownie rosnące ceny gazu z powodu koniecznych sankcji nakładanych na Rosję, spowodują zwiększone wykorzystanie węgla. Węgiel emituje znacznie większe ilości CO2 niż gaz. Zwiększone wdrażanie czystych źródeł energii pomogło według IEA zapobiec dodatkowym 0,55 mld ton emisji. Gdyby więc nie OZE, to emisje wzrosłyby w sumie o 0,87 mld ton, czyli o ponad 2 proc.
Jak podają eksperci z IEA poza samym wdrażaniem OZE szczególnie w Europie wpływ na spadek emisji paradoksalnie wpływ miało samo globalne ocieplenie. Zima w Europie była bardzo łagodna, więc zapotrzebowanie na ogrzewanie domów były mniejsze. Według analizy Centrum Badań nad Energią i Czystym Powietrzem (CREA) zapotrzebowanie na gaz było o 6 proc. mniejsze. Całościowe zapotrzebowanie na energię do ogrzewania spadło aż o 26 proc. Nie wzrosło przy tym zapotrzebowanie na energię z węgla. Błędne tym samym były oskarżenia pod adresem UE o rzekome wycofywanie się z zobowiązań klimatycznych. „Na COP27 często pojawiały się uwagi na ten temat, mówiące, iż Europa wraca do węgla. Pokazujemy, iż tak nie było – doszło do błędnej interpretacji zużycia węgla”, prostował Lauri Myllyvirta z CREA.
oriiWedług raportu IPCC to małe pocieszenie
Ten spadek, to tylko spadek tempa wzrostu. Według IPCC potrzebna jest radykalna redukcja emisji CO2, by ograniczyć globalne ocieplenie do 1,5oC. Emisje do 2030 roku muszą spaść o połowę, czyli 7 proc. rocznie licząc od tego roku. choćby niewielki wzrost emisji gazów cieplarnianych znacznie oddala świat od ścieżki do neutralności klimatycznej, czyli stanu, za pomocą którego globalne ocieplenie nie zmieni się w niekontrolowaną katastrofę klimatyczną. “Teraz albo nigdy, jeżeli chcemy ograniczyć globalne ocieplenie do 1,5°C”, powiedział Jim Skea, współprzewodniczący III grupy roboczej IPCC. “Bez natychmiastowych i głębokich redukcji emisji we wszystkich sektorach będzie to niemożliwe”.
Według IPCC globalna temperatura ustabilizuje się dopiero wtedy, gdy świat przestanie spalać paliwa kopalne. IPCC dodaje, iż jeżeli nie chcemy, by świat ocieplił się o 2oC to szczyt emisji musi przypaść przed 2025 rokiem. Z kolei do 2030 roku spadek ten musi wynieść 25 proc. Skea dodał, iż postępująca od lat zmiana klimatu jest wynikiem trwającej od ponad stu lat zmiany w naszym stylu życia i konsumpcji. Jej przyczyną jest cywilizacyjny rozwój oparty na paliwach kopalnych. “Ten raport pokazuje, jak podjęcie działań już teraz może doprowadzić nas do bardziej sprawiedliwego, bardziej zrównoważonego świata”, powiedział Skea.
Fatih Birol, dyrektor wykonawczy IEA, która jest światowym złotym standardem badań nad energią, powiedział: “Skutki kryzysu energetycznego nie spowodowały tak dużego wzrostu globalnych emisji, jakiego początkowo się obawiano, a to dzięki znakomitemu rozwojowi odnawialnych źródeł energii, pojazdów elektrycznych, pomp ciepła i energooszczędnych technologii. Bez czystej energii wzrost emisji CO2 byłby prawie trzykrotnie wyższy”.
Świat wciąż jest daleki od prawidłowej ścieżki
Jednak Birol tak samo jak naukowcy z IPCC studzi emocje. “Nadal obserwujemy wzrost emisji z paliw kopalnych, co utrudnia wysiłki na rzecz osiągnięcia światowych celów klimatycznych. Międzynarodowe i krajowe firmy zajmujące się paliwami kopalnymi osiągają rekordowe przychody i muszą wziąć na siebie część odpowiedzialności, zgodnie ze swoimi publicznymi zobowiązaniami do osiągnięcia celów klimatycznych”.
Wyniki badań IEA zostaną omówione w listopadzie tego roku na kolejnym szczycie klimatycznym (COP28), który odbędzie się w Dubaju. Na tym szczycie po raz pierwszy strony będą zobowiązane do przedstawienia „globalnego podsumowania” swoich polityk klimatycznych. Chodzi tu działania, do których strony zobowiązały się w ramach Niezrozumienia paryskiego z 2015 roku. Wynikać z niego będzie jasno, iż świat jest daleki od celu uzgodnionego w Paryżu. A przypomnijmy, iż chodzi o utrzymanie wzrostu temperatury “znacznie poniżej 2oC”, przy jednoczesnym “kontynuowaniu wysiłków” w celu utrzymania go poniżej 1,5oC. Na razie jedynym póki co pocieszeniem jest to, iż tempo wzrostu emisji było mniejsze od wzrostu gospodarczego. Światowy PKB w 2022 roku wzrósł o 3,2 proc. To według IEA oznacza najwyraźniej udaną próbę odseparowania wzrostu gospodarczego od spalania paliw kopalnych.
Ilość dwutlenku węgla w atmosferze jest duża i przez cały czas rośnie
To są wciąż duże emisje. Przed rewolucją przemysłową koncentracja CO2 wahała się w okolicach 280 ppm (części na milion). W ubiegłym roku według NOAA osiągnięty został nowy rekordowy szczyt zawartości CO2 w atmosferze – wyniósł on 421 ppm. To ponad 50 proc. więcej niż 200 lat temu. “Nauka jest niepodważalna: ludzie zmieniają nasz klimat w sposób, do którego nasza gospodarka i nasza infrastruktura muszą się dostosować”, powiedział dr Rick Spinrad, administrator NOAA. “Codziennie obserwujemy skutki zmian klimatu wokół nas. Nieustający wzrost poziomu dwutlenku węgla mierzony na Mauna Loa jest wyraźnym przypomnieniem, iż musimy podjąć pilne, poważne kroki, aby stać się społeczeństwem bardziej gotowym na zmianę klimatu”.
Pewnym pocieszeniem jest tutaj fakt, iż w 2022 roku wzrost koncentracji CO2 wyniósł 1,79 ppm, był więc dość mały. Z drugiej jednak strony wynikało to ze skutków obecności La Niña, która sprzyjała zwiększonemu pochłanianiu tego gazu przez oceany. W 2016 roku w wyniku działania El Niño doszło do rekordowego wzrostu zawartości CO2 w atmosferze – 3,03 ppm. Podobna sytuacja miała miejsce w 1998 roku, także w wyniku działania dodatniej fazy ENSO. jeżeli obecny poziom emisji utrzyma się, istnieje 50-procentowe prawdopodobieństwo, iż globalny wzrost temperatury o 1,5oC zostanie przekroczony w ciągu najbliższych 9 lat. Do takiego stwierdzenia doszli naukowcy z NOAA po przeczytaniu nowego raportu Global Carbon Project z listopada 2022 roku.
James Hansen znów straszy nas końcem świata
Obecna sytuacja na świecie, i to, co się dzieje z gazami cieplarnianymi, skłania do poważnych i groźnych ocen ze strony pioniera współczesnej klimatologii – Jamesa Hansena. Nowa praca badawcza wciąż aktywnego klimatologia (ur. w 1941 r.) pokazuje, iż świat jest na prostej ścieżce do masowego wymierania. W jego pracy czytamy: “Pełniejsza wiedza o globalnych zmianach temperatury w okresach przejścia od zlodowaceń do interglacjałów sugeruje, iż równowaga czułości klimatu szybkich dodatnich sprzężeń zwrotnych wynosi co najmniej ~4°C. (..). Globalne ocieplenie jest zatem większe od wcześniejszych szacunków. Ewentualne globalne ocieplenie spowodowane wyłącznie dzisiejszym wymuszaniem wyemitowanych już gazów cieplarnianych, z uwzględnieniem powolnych dodatnich sprzężeń zwrotnych wynosi ~10°C”.
To czarny scenariusz, wykraczający poza prognozy IPCC. James Hansen jest jednak doświadczonym naukowcem, więc jego prognoz nie należy lekceważyć. Perspektywa rychłego ocieplenia klimatu o 4oC jest możliwa. Za taki stan rzeczy mają być odpowiedzialne sprzężenia takie jak emisje metanu z Arktyki czy pożary tajgi. Co sprawia, iż taka perspektywa może być realna.
Od już kilkunastu lat trwa naukowy spór w świecie klimatologii odnoście skali wpływu ludzkiej cywilizacji na przyszłe ocieplenie klimatu. Wiemy doskonale, iż zatrzymanie emisji CO2 nie spowoduje natychmiastowego zatrzymania wzrostu temperatur, a tym bardziej ich spadku. Jednak praca badawcza Hnasena z 2016 roku na temat perspektywy zaniku cyrkulacji termohalinowej została uznana w świecie nauki za wiarygodną. Weszła tym samym do kanonu nauki. W takiej sytuacji świat musi liczyć się z tym, iż globalne ocieplenie może doprowadzić nas do faktycznego końca świata. Możemy mieć tylko nadzieję, iż wyliczenia Hansena są tym razem błędne.
–
Zdjęcie: engel.ac/Shutterstock