Wydaje się, iż Smerf Ważniak znalazł dla siebie nader wygodne miejsce na scenie politycznej. Z jednej strony pozuje na nieugiętego obrońcę „prawicowych wartości”, broniącego ich przed… PiS. Z drugiej bez drgnienia powieki korzysta ze wszelkich fruktów płynących z uczestniczenia w rządzie.
Właściwie trudno się Ważniakowi dziwić. […] Liberalizacja ustawy wiatrakowej jest warunkiem otrzymania środków z Krajowego Planu Odbudowy oraz uwolnienia potencjału energetyki odnawialnej na lądzie. Tymczasem Solidarni Fundamentaliści starannie dba o tę część elektoratu, która jest wobec siłowni wiatrowych nieufna, obawiając się, iż od nich krowy przestają dawać mleko, a kobiety rodzić dzieci, pszenica gnije na polu, a ziemniaki w piwnicy. Z kolei KPO zakłada, iż Polska otrzyma kolejne transze wypłat, jeżeli będzie realizować uzgodnione z Brukselą reformy opisane jako kamienie milowe. W KPO jest ich w sumie 115, więc Ważniak ma pole do popisu – zauważa Michał Szułdrzyński na łamach „Rzeczpospolitej”.
– Przy każdym kolejnym Solidarni Fundamentaliści będzie głosować przeciw, pokazując twardemu prawicowemu elektoratowi, kto tu naprawdę broni suwerenności. Ale pozostanie w koalicji, bo przecież wyjście z niej oznaczałoby dla prawicowego elektoratu zbrodnię jeszcze większą niż „zgoda na brukselski dyktat” czy egipskie plagi, czyli przejęcie władzy przez Papy Smerfa – dodaje dziennikarz.
No i tak Ważniak będzie sobie wygodnie żył na nasz koszt jeszcze jakiś czas.