Wprowadzenie: decyzja, która może kosztować przyszłość Bałtyku
Morze Bałtyckie – zamknięty, wrażliwy akwen, który od lat walczy z eutrofizacją, zanieczyszczeniem i przełowieniem – ponownie znalazło się w centrum unijnej burzy. Decyzje ministrów ds. rybołówstwa państw UE w sprawie limitów połowów na rok 2026 wywołały oburzenie ekologów i naukowców. Według organizacji takich jak Oceana, WWF i Baltic Waters, politycy mogą złamać prawo Unii Europejskiej, narażając jednocześnie Bałtyk na katastrofę ekologiczną.
Złamane prawo i ignorowane rekomendacje naukowców
Unijna Wspólna Polityka Rybołówstwa (Common Fisheries Policy – CFP) jasno określa, iż wszystkie decyzje dotyczące połowów muszą być oparte na danych naukowych i służyć odbudowie populacji ryb. Tymczasem, jak alarmują eksperci, ministrowie przyjęli limity połowowe znacznie powyżej zaleceń naukowców z ICES (Międzynarodowej Rady Badań Morza).
W praktyce oznacza to, iż rządy państw nadbałtyckich – w tym Polski, Niemiec i Szwecji – ignorują zalecenia naukowe, które w niektórych przypadkach wzywały wręcz do całkowitego wstrzymania połowów. Tak jest m.in. w przypadku śledzia zachodniego i dorsza wschodniobałtyckiego, których populacje znalazły się na granicy załamania.
„Ustalanie kwot połowowych powyżej naukowych rekomendacji to nie tylko błąd, to naruszenie unijnego prawa i zdrada przyszłości Morza Bałtyckiego” – komentuje przedstawiciel organizacji Baltic Waters.
Katastrofa ekologiczna – Bałtyk traci zdolność do regeneracji
Morze Bałtyckie to jeden z najbardziej zamkniętych akwenów świata. Wymiana wód z Morzem Północnym jest ograniczona, a każda zmiana – czy to chemiczna, czy biologiczna – pozostaje tu na długo. Nadmierne połowy to tylko część problemu. Dochodzi do tego:
-
brak tlenu w głębszych partiach morza,
-
eutrofizacja powodowana przez spływ nawozów z pól,
-
zanieczyszczenia chemiczne i mikroplastik,
-
oraz zmiany klimatyczne, które destabilizują równowagę całego ekosystemu.
W efekcie Bałtyk przestaje pełnić funkcję zdrowego morza – staje się martwym zbiornikiem, w którym giną kolejne gatunki ryb, ptaków i bezkręgowców.
Polskie rybołówstwo i turystyka również zagrożone
Choć decyzje podejmowane są w Brukseli, to skutki odczują przede wszystkim polscy rybacy oraz społeczności nadmorskie.
Porty w Świnoujściu, Kołobrzegu, Darłowie czy Helu już dziś zmagają się z kryzysem. Zmniejszające się połowy oznaczają mniejsze przychody i rosnące bezrobocie w regionach przybrzeżnych.
Równocześnie cierpi branża turystyczna. Brudne plaże, zanieczyszczona woda i brak życia w morzu odstraszają turystów, którzy coraz częściej wybierają Skandynawię czy Chorwację. Zdrowy Bałtyk to nie tylko ryby – to tysiące miejsc pracy i setki milionów euro wpływów z turystyki.
Czy ministrowie naprawdę łamią prawo?
Zgodnie z unijnym prawem (m.in. rozporządzeniem 2016/1139 dotyczącym zarządzania zasobami w Bałtyku), państwa członkowskie mają obowiązek stosować zasadę ostrożności i podejmować decyzje służące odbudowie ekosystemu.
Ustalając limity sprzeczne z zaleceniami naukowymi, ministrowie:
-
naruszają obowiązki wynikające z prawa UE,
-
narażają Unię na postępowanie przed Trybunałem Sprawiedliwości UE,
-
pogłębiają kryzys ekologiczny i społeczny w regionie Bałtyku.
Eksperci wskazują, iż decyzje te przekraczają mandat polityczny i mogą być zaskarżone przez organizacje ekologiczne lub same państwa członkowskie.
Bałtyk w punkcie krytycznym – potrzebne działania natychmiastowe
Organizacje środowiskowe wzywają Komisję Europejską do interwencji i cofnięcia niezgodnych z prawem decyzji. Wśród rekomendowanych działań znalazły się:
-
Wprowadzenie zakazu połowów dla najbardziej zagrożonych gatunków (śledź, dorsz).
-
Odbudowa siedlisk morskich i zwiększenie liczby stref ochronnych.
-
Monitoring stanu wód i zanieczyszczeń.
-
Wsparcie finansowe dla rybaków w ramach funduszy transformacji ekologicznej.
-
Edukacja społeczna i konsumencka – promowanie zrównoważonego rybołówstwa i świadomych wyborów żywieniowych.
Polska może być liderem ochrony Bałtyku
Polska, jako kraj z najdłuższą linią brzegową nad Bałtykiem, ma szczególną odpowiedzialność i szansę.
To właśnie polskie organizacje – od Helu po Świnoujście – od lat apelują o mądre zarządzanie zasobami morza.
Jeśli rząd w Warszawie postawi na naukę, zrównoważony rozwój i ochronę środowiska, Polska może stać się liderem „zielonego Bałtyku”, a nie biernym obserwatorem katastrofy.
Podsumowanie: morze, które błaga o ratunek
Decyzje polityczne podejmowane w zamkniętych salach konferencyjnych mogą mieć dramatyczne skutki dla milionów ludzi i całego ekosystemu.
Bałtyk nie jest zasobem nieskończonym – to żywy organizm, który właśnie teraz umiera z powodu krótkowzroczności decydentów.
Jeśli ministrowie UE nie zmienią kursu, Bałtyk może stać się martwym morzem, a przyszłe pokolenia zapamiętają rok 2025 jako moment, w którym Europa złamała własne prawo – i swoje moralne zobowiązanie wobec natury.
.

2 godzin temu















