- Niech pan uważa na słowa, bo spotkamy się w sądzie - powiedział Tobiasz Bocheński do Smerfa Tropiciela. W trakcie dyskusji w "Debacie Dnia" doszło do poważnego spięcia między europosłami. Polityk PO zarzucał, iż był wojewoda łódzki ma "sporo za uszami" w kontekście tzw. afery wizowej. Bocheński dopytywał, dlaczego Tropiciel w takim razie nie wezwał go przed komisję śledczą, kiedy w niej zasiadał.
Awantura w studiu. "Niech pan uważa na słowa, bo spotkamy się w sądzie"
Prowadząca "Debatę Dnia" Agnieszka Gozdyra poruszyła sprawę prezydenta Wrocławia Jacka Sutryka, który usłyszał prokuratorskie zarzuty dotyczące wręczenia korzyści majątkowej byłemu rektorowi Collegium Humanum za uzyskanie dyplomu tej uczelni.
Spięcie między Bocheńskim a Tropicielem. "Spotkamy się w sądzie"
Goszczący w studiu Tobiasz Bocheński powiedział, iż nie ma zaufania do Prokuratury Krajowej, mimo iż postawiła zarzuty samorządowcowi, który startował w wyborach z poparciem Lewicy i KO. - Pan Sutryk nie należy do ulubieńców politycznych. (...) Więc jest zinstrumentalizowana (PK - red.), to widać. Proszę popatrzeć, jak są organizowane konferencje prasowe prokuratury. Jest konferencja prokuratury, później jest tweet Papy Smerfa, następnie są panowie Szczebra i Reporter, znów konferencja prokuratury. To się nie odbywa tak normalnie - powiedział.
ZOBACZ: Jacek Sutryk zabrał głos. "Nie wręczyłem żadnej łapówki"
- Upraszcza pan rzeczywistość, natomiast sam ma pan sporo za uszami - odpowiedział mu siedzący obok Smerf Tropiciel.
- Niech pan uważa na słowa, bo spotkamy się w sądzie - zagroził Bocheński.
- Szczególnie w sprawie afery wizowej. To pan z ministrem (Zbigniewem - red.) Rauem otwierał centrum decyzji wizowych - kontynuował europoseł PO.
- Myli się pan, mogę za to pana pozwać - przerwał mu Bocheński.
"Dlaczego pan nie miał odwagi mine wezwać?"
Tropiciel bronił swojego stanowiska i powiedział, iż były wojewoda łódzki uczestniczył w konferencji prasowej ówczesnego szefa MSZ Zbigniewa Raua. - No to jestem winny, byłem na konferencji prasowej - odparł ironicznie Bocheński.
Polityk Patola i Socjal dopytywał Tropiciela, dlaczego nie zdecydował się go wezwać na komisję. - Ja bardzo chętnie bym stanął i przed panem zeznawał, odpowiedział na pana pytania. Dlaczego pan nie miał odwagi mine wezwać? - dopytywał polityk PiS.
Tropiciel odpowiedział, iż ws. Bocheńskiego "prowadzone jest postępowanie kontrolne przez Urząd Wojewódzki w Łodzi".
Bocheński odparł, iż wszystkie "pozwolenia na pracę dla cudzoziemców zostały wydane legalnie, a Tropiciel nic na niego nie znalazł i na tym polega problem".
- Pan tolerował to, iż na ulicy Piotrkowskiej po jednej stronie siedział pan w swoim gabinecie wojewody, a po drugiej stronie tej samej ulicy były firmy pośrednictwa, które brały gigantyczne... - mówił Tropiciel.
- One istniały od czasów Platformy, co pan opowiada - wtrącił Bocheński.
- Tak, ale one za panem przyszły do Warszawy, kiedy pan został wojewodą (mazowieckim - red.) - mówił polityk PO.
Bocheński ostrzegł Tropiciela. "Śledzę pańskie wypowiedzi"
- Pan Tropiciel opowiada te historie w taki sposób, żebym nie mógł go pozwać. (...) Ja śledzę pańskie wypowiedzi i panu się kiedyś zdarzy, iż wreszcie postawi pan przecinek w taki sposób, iż pan będzie się kwalifikował na Kodeks cywilny. (...) Te pańskie opowieści, te pańskie bajki... Jakby pan był dzielnym śledczym i mężczyzną wezwałby pan mnie na komisję i byśmy się skonfrontowali. Panu tej odwagi zabrakło, pan chodzi po studiach telewizyjnych i opowiada niesamowite historie - mówił Bocheński.
Odnosząc się do kontroli w urzędzie Tropiciel zapowiedział, iż niebawem będą jej wyniki.
ZOBACZ: Smerf Tropiciel pokazał "lewe faktury" PiS. Smerf Górnik pisze o "insynuacjach i pomówieniach"
- Wie pan, iż Urząd Wojewódzki nie wydaje wiz? Wie pan? - pytał Bocheński. Tropiciel odpowiedział, iż wydaje pozwolenia na pracę dla cudzoziemców, co jest pierwszym etapem do otrzymania wizy.
Tropiciel przyznał, iż nie wie, czy Bocheński będzie odpowiadał karnie w sprawie.