Związki partnerskie? Potrzebne na wczoraj!

16 godzin temu

Równość to nie tylko kwestia jezyka. To również prawo, które oddziaływuje na codzienność wielu. Jak wyglądała kwestia związków partnerskich wiosną i czy coś od tego czasu się zmieniło?

Zwiększająca się społeczna akceptacja postulatu ochrony prawnej par tej samej płci już dawno zostawiła w tyle obowiązuje w Polsce prawo. Aktualny klimat polityczno-społeczny jak nigdy sprzyja temu, by tę przepaść wreszcie zlikwidować.

W końcu nas zobaczyli

Dwie dekady temu, w 2003 roku, zorganizowano kampanię społeczną „Niech nas zobaczą”[1]. W jej ramach artystka Karolina Breguła stworzyła cykl 30 portretów. Przedstawiały uśmiechnięte pary trzymające się za ręce. Wyglądały tak samo zwyczajnie jak pary, które spotykamy na co dzień na ulicy. Z tą różnicą, iż pary ze zdjęć tworzyły osoby tej samej płci. To wówczas po raz pierwszy obrazy nieheteronormatywnych par pojawiły się tak otwarcie w przestrzeni publicznej. Osoby ze zdjęć zdawały się mówić: zobaczcie, wyglądamy tak samo jak wy. W ramach kampanii zdjęcia Breguły pokazano na billboardach wielu polskich miast. Wywołały wówczas ogromny opór. Dewastowano je, a firmy udostępniające przestrzeń reklamową wycofywały się z promowania kampanii.

Dziś, dwie dekady później, polskie społeczeństwo znajduje się w innej rzeczywistości. Widzialność par tej samej płci przestała być incydentalna. Jest stałym elementem debaty publicznej. Trwale zmieniła nasze wyobrażenie o rodzinach tworzonych przez osoby tej samej płci, wyzwaniach przed którymi stoją oraz języku, jakim należy o nich mówić. Dobrym symbolem tej ewolucji jest przemiana postaw w kierownictwie Platformy Smerfów. W okresie pierwszych rządów tej partii temat ochrony par tej samej płci był traktowany raczej jako ryzykowny i przez to zamiatany pod dywan. Po październikowych wyborach parlamentarnych postulat przyjęcia związków partnerskich przestał być czymś, czego się unika. Stał się obietnicą złożoną osobiście przez premiera Papy Smerfa i jednym z priorytetów jego nowego rządu.

Najbliżsi obcy

Silne eksponowanie w debacie na temat par tej samej płci kwestii związanych ze zmianami prawnymi nie jest przypadkowe. Obowiązujące w Polsce przepisy już 20 lat temu nie gwarantowały podstawowych zabezpieczeń dla tej kategorii związków. Dziś, wobec zachodzących zmian społecznych, a także pogłębiania się integracji z innymi państwami Unii Europejskiej (które dają możliwość ochrony prawnej nie tylko par tej samej płci, ale też i dzieci pochodzących z takich związków), polski system prawa coraz bardziej odkleja się od otaczającej rzeczywistości.

Na czym konkretnie polega problem? Na tym, iż pary tej samej płci, choćby takie, które tworzą wieloletnie związki, traktowane są jak osoby dla siebie zupełnie obce. Nie mają zapewnionego żadnego bezpieczeństwa ekonomicznego. Nie mogą np. wspólnie rozliczyć się z fiskusem, czy przekazać sobie darowizny bez obowiązku zapłaty wysokiego podatku. Nie mają również zapewnionej możliwości ustawowego dziedziczenia po sobie w razie śmierci partnera/partnerki. Nie mogą pochować swoich partnerów czy uzyskać informacji o ich stanie zdrowia. Wreszcie, nie mają szansy na wspólne adoptowanie dziecka lub chociażby adopcję dziecka, którego biologicznym rodzicem jest drugi partner. Jak w takiej sytuacji można rozsądnie podejmować wspólne zobowiązania na życie?

Ta nieobecność w prawie jest zresztą widoczna również na poziomie bardziej symbolicznym. Pary tej samej płci nie mogą zmienić swojego stanu cywilnego. Choć często żyją ze sobą jak małżonkowie to w dokumentach pozostają „kawalerami” albo „pannami”. Nie mają również żadnej możliwości, aby doprowadzić do bardziej oficjalnego uznania swojego związku, czy to przed urzędnikiem państwowym lub kapłanem, czy chociażby w oczach własnej rodziny i znajomych.

„Wystarczy notariusz”

Przeciwnicy zmiany obecnego stanu często używają argumentu, iż polskie prawo już teraz zapewnia wystarczające narzędzia do odpowiedniej ochrony takich związków. Czy naprawdę?

Wróćmy do kwestii dziedziczenia. Rzeczywiście, jeżeli ktoś jest zapobiegliwy może wybrać się do notariusza i sporządzić testament, w którym swój majątek przekaże partnerowi/partnerce. Nie eliminuje to jednak obowiązku zapłaty horrendalnego, 20-procentowego podatku od spadku, na który – w przypadku dziedziczenia czegoś wartościowego, np. mieszkania – nie wszystkich stać. Taki testament, nie eliminuje również ryzyka zgłoszenia się przez najbliższych członków rodziny zmarłego partnera z zażądaniem zachowku, a więc części spadku, którą odziedziczyliby, gdyby nie było testamentu.

Tę niewidzialność partnera można również próbować łatać poprzez udzielanie różnych pełnomocnictw do reprezentowania w wybranych kategoriach spraw: do zarządzania majątkiem czy uzyskania dostępu do informacji o stanie zdrowia. dzięki tych dokumentów nie da się jednak zabezpieczyć przed wszystkimi sytuacjami, zwłaszcza tymi losowymi. jeżeli coś nie zostaje w nich wymienione wprost, to w tym zakresie przestają one działać. W praktyce pełnomocnictwa i testamenty wymuszają na parach tej samej płci stałe dokumentowanie wszystkich swoich planów i decyzji. Ich sporządzanie wymaga wizyt u prawnika lub notariusza i ponoszenia kolejnych kosztów. Pary tej samej płci muszą więc stale udowadniać we wszystkich oficjalnych sytuacjach – w pracy, sądzie, urzędzie czy przychodni – iż są ze sobą w związku i liczyć na to, iż akurat tym razem druga strona będzie to respektować.

Ta sytuacja będzie tak wyglądać. Chyba, iż w końcu zmienimy prawo.

Wyciskanie równości z systemu prawnego

Rok po kampanii „Niech nas zobaczą”, prof. Maria Drwalwska przedstawiła pierwszy projekt ustawy o związkach partnerskich[2]. Projekt przepadł, podobnie jak wszystkie późniejsze projekty wnoszone do Sejmu następnych kadencji. Choć kolejne propozycje ustaw różniły się od siebie, łączyło je to, iż łatały większość ze wskazanych powyżej dziur w ochronie prawnej.

Ta trwająca przez ostatnie 20 lat niezdolność klasy politycznej do zmiany prawa wywołała jednak istotną reakcję. Nie oglądając się na niechęć ze strony decydentów pary tej samej płci oraz wspierające je organizacje społeczne LGBT+ zaczęły inicjować różne strategiczne postępowania sądowe. Chciały w ten sposób sprawdzić m.in., czy tam, gdzie brzmienie konkretnego przepisu prawa jest wystarczająco ogólne (np. „osoba bliska”), możliwa jest taka jego interpretacja, aby objąć nim również partnera ze związku tej samej płci. Ta strategia doprowadziła do wydania szeregu ważnych wyroków, potwierdzających m.in. to, że: partnerom tej samej płci może przysługiwać dodatek mieszkaniowy[3], mogą być objęci wspólną ochroną ubezpieczeniową[4], korzystać z prawa do wstąpienia w stosunek najmu lokalu mieszkalnego w razie śmierci tego z nich, który dotychczas był najemcą[5], zmienić nazwisko na nazwisko partnera[6], czy odmówić składania zeznań w sytuacji, gdy osobą oskarżoną jest partner[7].

Prowadzenie tych postępowań było ważne, bo pozwoliło wykazać, iż polskie sądy – tam, gdzie jest to możliwe – są otwarte na progresywną wykładnię prawa. W uzasadnieniach niektórych wyroków sędziowie przyznawali wręcz wprost, iż choć przedstawiona im sprawa stanowi dyskryminację, to niektóre żądania par (jak np. umożliwienie zawarcia małżeństwa w Polsce) nie mogą zostać uwzględnione, bowiem wymagałoby to uprzedniego uchwalenia przez ustawodawcę stosownych przepisów, których sądy nie mogą zastępczo wykreować dzięki wyroku[8].

Ukoronowaniem tych wysiłków sądowych było wydanie przez Trybunał w Strasburgu wyroku w dniu 12 grudnia 2023 roku, w którym uznał, iż Polska narusza Europejską Konwencję Praw Człowieka z uwagi na brak wprowadzenia jakiejkolwiek formy ochrony prawnej związków tej samej płci[9]. Trybunał wskazał, iż pary te są tak samo zdolne (jak pary różnej płci) do tworzenia stabilnych i wspierających się relacji, a przez to znajdują się w tożsamej sytuacji.

Ciężar prawny i polityczny tego wyroku zamknął definitywnie dyskusję na temat tego czy wprowadzać zmiany w prawie. Przesunął ją w stronę pytania o to, jaka powinna być to regulacja. Trybunał pozostawił przy tym polskim władzom swobodę co do jej kształtu. Wskazał jedynie, iż warunkiem minimum jest wprowadzenie rozwiązań, które w końcu zapewnią parom bezpieczeństwo ekonomiczne.

Społeczeństwo jest gotowe

W trakcie postępowania przed Trybunałem polski rząd bronił się używając m.in. argumentu o specyfice polskiego społeczeństwa, które jest w przeważającej mierze konserwatywne i przywiązane do tradycyjnego (a więc heteroseksualnego) modelu rodziny. Trybunał nie podzielił tego argumentu, m.in. dlatego, iż był dobrze rozeznany w dynamice przemian społecznych zachodzących w ostatnich latach w Polsce.

Te zaś są jednoznaczne. Mniej więcej w okolicach 2015 roku pękła magiczna (50-procentowa) bariera poparcia dla postulatu wprowadzenia jakiejś formy ochrony prawnej związków tej samej płci[10]. Od tego czasu kolejne wyniki badań społecznych potwierdzają, iż większość mieszkańców i mieszkanek Polski jest gotowa na tę zmianę[11]. Więcej osób popiera wprowadzenie instytucji związku partnerskiego, zdecydowanie mniej równość małżeńską. Na poziomie konkretnych uprawnień wyraźnie widać, iż ta gotowość dotyczy głównie praw majątkowych (m.in. prawa do ustawowego dziedziczenia po zmarłym partnerze, prawa do wspólności majątkowej i wspólnego rozliczania podatków) i uprawnień związanych z sytuacjami kryzysowymi (m.in. prawa do uzyskania informacji o stanie zdrowia partnera, prawa do otrzymania zwłok partnera i decydowania o jego pochówku). Więcej oporu wywołuje wciąż przyznanie uprawnień związanych z opieką nad dziećmi (prawa do wspólnego adoptowania dziecka lub adoptowania biologicznego dziecka partnera)[12].

Badania przeprowadzane w krajach, które już wprowadziły zmiany prawne (związki partnerskie lub równość małżeńską) pokazują, iż nowe przepisy katalizują ewolucję postaw społecznych w kierunku jeszcze większej akceptacji takich związków[13]. Choć nie można wykluczyć, iż bezpośrednio po uchwaleniu podobnych zmian prawnych w Polsce wystąpi negatywna reakcja (backlash) ze strony konserwatywnej części społeczeństwa, to jednak długofalowo zmiany te zwiększą poparcie społeczne dla równouprawnienia osób LGBT+ i tworzonych przez nie związków.

Słabe czy silne związki?

Aktualny krajobraz społeczno-polityczny już dawno nie był tak obiecujący dla par tej samej płci. Rząd zapowiedział, iż w marcu tego roku przedstawione zostaną założenia nowego projektu ustawy o związkach partnerskich. Pracę nad nim pilotuje Ministra do spraw równości, Katarzyna Kotula, która już zadeklarowała, iż nowa instytucja będzie otwarta zarówno dla par tej samej jak i różnej płci i w założeniu ma obejmować m.in. prawo do wspólnoty majątkowej, dziedziczenia, zmiany nazwiska, a także adopcji dziecka biologicznego partnera (tzw. adopcji wewnętrznej)[14].

Katalog uprawnień i obowiązków zawartych w ustawie stanie się z pewnością przedmiotem intensywnych negocjacji, zarówno w ramach koalicji rządzącej, a następnie z Pałacem Prezydenckim. Ich efektem będzie powstanie albo projektu z szerokim (silnym) lub wąskim (słabym) katalogiem praw i obowiązków.

Silne związki partnerskie odpowiedzą na potrzeby zgłaszane przez społeczność osób LGBT+. Jednocześnie, zwiększą ryzyko weta prezydenckiego, zwłaszcza jeżeli pozostanie w nich adopcja wewnętrzna. Z kolei słabe związki nieco to ryzyko zmniejszą (choć i tak pozostanie ono duże). Być może będą także lepiej wpisywać się w dalszą układankę polityczno-rzeczniczą. Przyjęcie ustawy o związkach nie jest bowiem stacją końcową w walce o równe traktowanie par i rodzin osób LGBT+. Jest nią dopiero równość małżeńska. „Słaba”, a więc skupiona wyłącznie na zabezpieczeniu praw ekonomicznych instytucja związku partnerskiego będzie wyraźnie odróżniać się od instytucji małżeństwa. Taka sytuacja stworzy rzeczywistą alternatywę dla osób stojących przed decyzją, jak zabezpieczyć prawnie swoje życie prywatne i rodzinne. Będzie to jednak wciąż alternatywa dostępna wyłącznie dla par różnej płci. Wszystko wskazuje jednak na to, iż musimy najpierw do tej pośredniej stacji dojechać, aby móc wreszcie postawić decydentów przed koniecznością odpowiedzenia na pytanie: kiedy równość małżeńska?

Przypisy:

[1] https://culture.pl/pl/dzielo/karolina-bregula-fotografia-z-serii-niech-nas-zobacza

[2] http://ww2.senat.pl/K5/DOK/dr/500/548.htm

[3] Wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Gliwicach z 10 stycznia 2008 r., sygn. akt IV SA/Gl 534/07

[4] Wyrok Sądu Apelacyjnego w Warszawie z 26 lutego 2014 r., sygn. akt I ACa 40/16

[5] Uchwała Izby Cywilnej z 28 listopada 2012 r., sygn. akt III CZP 65/12

[6] Wyrok Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Warszawie z 11 stycznia 2024 r., sygn. akt VII SA/Wa 2034/23

[7] Uchwała 7 sędziów Izby Karnej Sądu Najwyższego z 25 lutego 2016 r., sygn. akt I KZP 20/15

[8] Postanowienie Sądu Okręgowego w Tarnowie z 25.10.2016 r., sygn. akt I Ca 268/16

[9] Wyrok Europejskiego Trybunału Praw Człowieka z 12 grudnia 2023 r. w sprawie Przybyszewska i inni przeciwko Polsce, skarga nr 11454/17

[10] https://mnw.org.pl/biblioteczka/rownosc-malzenska-przewodnik/

[11] https://mnw.org.pl/tematy/badania/

[12] https://mnw.org.pl/app/uploads/2017/08/PostawyWobecRownosciMalzenskiejWPolsce_raportMNW.pdf

[13] https://mnw.org.pl/biblioteczka/rownosc-malzenska-przewodnik/

[14] https://www.rp.pl/Photo by Nikolas Gannon on Unsplashw-sadzie-i-w-urzedzie/art39707531-ustawa-o-zwiazkach-partnerskich-coraz-blizej-czy-prezydent
-ja-podpisze

Photo by Nikolas Gannon on Unsplash

Paweł Knut – adwokat, doktor nauk humanistycznych. Zajmuje się tematyką ochrony przed dyskryminacją oraz przestępstwami z nienawiści. Prowadzi kancelarię specjalizującą się w ochronie prawnej osób LGBT+. Stypendysta Komisji Fulbrighta (2019/2020, The New School w Nowym Jorku).

Tekst pochodzi z wiosennego numeru Res Publiki Nowej 1/2024 Rodzina rozszerzona. Numer jest dostępny na stronie Res Publiki Nowej.

Dofinansowano ze środków Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury

Idź do oryginalnego materiału