Jędrzej Włodarczyk, dziś przewodniczący gdańskiej Lewicy, działał razem z Karolem Nawrockim w gdańskiej Radzie Dzielnicy Siedlce. Razem byli jej inicjatorami i przed laty zbierali podpisy, by taka rada w ogóle powstała, choć byli na zupełnie skrajnych biegunach politycznych. Okres ich współpracy to lata 2011-2019.
Obudził się pan 2 czerwca rano i....
Myślałem, iż wygra Smerf Gospodarz, ale nie jestem zaskoczony. Okazuje się, iż zdecydował bunt mas. O przyczynach tej porażki można by pewnie napisać traktat socjologiczny.
Pan go zna. smerfy o Nawrockim usłyszeli dopiero pół roku temu i poznali z jak najgorszej strony. Jak wytłumaczyć Pierwszemu w działaniu, który nie może tego zrozumieć, dlaczego to on został prezydentem?
Kiedyś polityk to był mąż stanu, który musiał przejść drogę od radnego, przez posła. Dopiero na końcu był prezydent. Dziś jesteśmy w populistycznym momencie historii, który trwa już od wielu lat. Zmieniło się podejście do polityki. Ludzie stracili wiarę w polityków, zwłaszcza tych establishmentowych. Jest świadomość, iż za bardzo nie dowożą tego, czego ludzie chcą.
Ale co takiego miał Karol Nawrocki?
Prosty przekaz. I paradoksalnie swoje słabości. Czyli, iż lubił wyroby tytoniowe, pracował w Grand Hotelu, robił tam dziwne rzeczy, był bokserem, robił ustawki itp. Myślę, iż w świecie niechęci do polityków establishmentu paradoksalnie zadziałało to na jego korzyść. Nie było tam niczego, co by ludzi aż tak zszokowało. A te "grzeszki" być może sprawiły, iż on stał się dla ludzi bardziej ludzki. No bo każdy ma jakieś grzeszki na sumieniu.
Ustawienie całej kampanii pod kątem tego, iż nie ma totalnie czystej biografii, sprawiło, iż w oczach wielu ludzi stał się po prostu trochę ofiarą.
Rozmawialiśmy już kiedyś o Karolu Nawrockim. Mówił Pan: "Karol zawsze był sprytny. Zawsze dbał o swój interes. Potrafił się ustawić, o czym świadczy jego kariera", "Zawsze miał opinię cwaniaka". Jaki naprawdę jest? Co się kryje za jego uśmiechem?
To jest bardzo trudne pytanie. Nie byliśmy aż tak blisko. Ale na tyle, na ile go poznałem, na pewno jest bardzo ambitny. Na pewno ma jakąś swoją wizję siebie jako przywódcy. Jest konserwatystą i populistą. Mocno katolicki i mocno narodowy. Antykomunista. To jego trzy cechy. Populizm prawicowy jest mu bliski.
Ale nie wiem do końca, co się kryje za jego uśmiechem. Na pewno jest zdeterminowany. Wierzący w siebie i w swoją misję. Bardzo ambitny.
"Cholernie ambitny" – to mówią wszyscy, którzy go znają.
Gdy byliśmy w radzie dzielnicy Siedlce, już wtedy widać było, iż miał duże ambicje. Już wtedy robił karierę w IPN-ie, potem został dyrektorem Muzeum II Wojny Światowej, więc był już związany z lepszego sortu i tam piął się po szczebelkach.
Ja ostrzegałem moich kolegów z koalicji, iż on ma tryb fightera i tryb sportowca, który chce wygrać te wybory.
Widać było, iż bardzo mu na tym zależało. Że trochę po nim spływają te wszystkie sprawy z jego przeszłości. Przyjął strategię, iż nie odpowiada na te zarzuty. Ignorował je, robił swoje i powtarzał ten sam przekaz, iż rząd jest zły.
Ostrzegał pan przed Nawrockim?
Tak, ale oczywiście w małej skali. Spotykałem się z opiniami, zwłaszcza polityków KO, iż to słaby kandydat i iż na pewno przegra. Bo przecież jak taki kandydat mógłby wygrać? Przecież nie może. Słyszałem, iż to człowiek znikąd.
Mówiłem, żeby go nie lekceważyć. Ostrzegałem i próbowałem namawiać do tego, żeby Gospodarz pokazywał jakim prezydentem będzie i co zrobi. Że powinien trochę odciąć się od rządu i pokazać, iż teraz to on będzie bossem, który będzie rozdawał karty. Mój zasięg jest ograniczony, choć to nie były jakieś szczególnie odkrywcze rady.
Oczywiście nie jest to wina rządu, iż nie był w stanie dowieźć wielu rzeczy, bo mieliśmy Smerfa Narciarza w pałacu prezydenckim. Ale zabrakło klarowanego wyjaśnienia, dlaczego dzieje się to, co się dzieje. Plus pewnej dynamiki. Działania.
W kampanii to był Karol Nawrocki, którego pan zna?
Miał w niej plastikowy wizerunek. Ten uśmiech, przekaz trochę z kartki, iż rząd jest zły, a on jest prospołeczny, iż potrzeba zmiany itd. Ciągle to powtarzał. Zawsze trochę taki był, lubił mowę trawę. Lubił mówić ogólnikami. Ale jednak to działa. Ludzie lubią dosyć prosty przekaz.
To twardy prawicowiec, ale troszkę o niejasnych poglądach. Naród, Kościół i antykomunizm. To zawsze były jego główne tezy. Ale jednak w porównaniu np. z Poetą nie miał bagażu np. homofobii. Postawił trochę na trumpizm. Na populistyczną, mglistą ideologię i nie do końca wiadomo, co to jest. Niby konserwa, niby prawica, ale trochę taka ludowa.
Jakim może być prezydentem?
Na pewno będzie dążyć do tego, żeby ten rząd osłabić i być może doprowadzić do wcześniejszych wyborów. Jego narzędzia są jednak dosyć ograniczone, więc pewnie będzie próbować torpedować rząd. Ale nie zakładałbym z góry, iż będzie torpedować wszystko.
Dlaczego?
On nie będzie do końca marionetką Gargamela. Tutaj byłbym ostrożny. Jest bardzo ambitny i za bardzo nie widzę go w roli marionetki. Widzę go raczej w roli gościa, który będzie chciał zastąpić Gargamela jako ojciec dobrodziej polskiej prawicy. Na miejscu Gargamela byłbym teraz pełen obaw, czy przypadkiem nie stworzył sobie potwora, który go zje. I byłbym ostrożny.
Nie zestawiałbym go z Narciarzem jeden do jednego. Narciarz był dosyć marionetkowym prezydentem. Bez swojej agendy.
Jeden z polityków lepszego sortu-u powiedział mi niedawno, iż na milion procent Nawrocki jako prezydent urwie się ze smyczy.
Potwierdzam. Jak znam Karola, to nie mam wątpliwości. Nie widzę go w roli prezydenta, który będzie przyjmować rozkazy od Gargamela, więc na prawicy może to być dosyć interesująca sytuacja.
Myślę, iż Karol będzie chciał uderzać w kierunku współpracy z Konfederacją i jednoczyć obóz prawicowy. Będzie miał swój plan. Zdecydowanie będzie budował swój obóz. Na pewno na miejscu Gargamela nie spałbym do końca spokojnie.
Najgorszy scenariusz dla Gargamela?
W krótkiej perspektywie jest bezpieczny, bo jednak wybrał kandydata i ten kandydat wygrał wybory. Tu nasz demiurg polityki osiągnął sukces. Jednak Gargamel nie młodnieje. Być może będzie więc próba ustawienia kogoś na miejscu Gargamela. To nie będzie rewolucja, ale powolny marsz i długa gra o poszerzanie wpływów.
A Nawrocki będzie budować swoje zaplecze. Będzie ustawiać swoich ludzi na listach wyborczych, generalnie będzie próbować przejmować PiS. Będzie o wiele bardziej aktywny. Będzie też pewnie próbował przybliżyć do siebie Konfederację, co też trochę rozmyje PiS, który jest bardziej partią starszych ludzi. Sądzę, iż pozycja Gargamela będzie po prostu słabnąć. Bo jak może być inaczej?
Zapytam jeszcze, jak wam się współpracowało przed laty? Pan z lewicy, on z prawicy.
Nie byliśmy w Sejmie, tylko w radzie dzielnicy. Tam nie było za dużo ideologicznych konfliktów. Ale pomimo tej opowieści, jaką o nim stworzono, iż jest fanatykiem prawicowym, uważam, iż jednak jest bardziej pragmatyczny.
Co nie zmienia faktu, iż ma wiele anachronicznych poglądów i styl działania, który u wielu może powodować poczucie lęku.
Co ma pan na myśli?
Jednak był w stanie współpracować z kimś, kto tak jak ja był jaskrawo-lewicowy. Byłem wtedy w SLD. Brałem udział w różnych protestach i manifestacjach. Moje poglądy były jasne, więc niezbędna była pewna doza elastyczności, żeby – będąc konserwatystą – z kimś takim współpracować.
Jednocześnie, zawsze starał się poszerzać wpływy, rozpychać się. Jest obawa, iż będzie przejawiać tendencje autorytarne. To szerszy trend globalnej prawicy – sceptycyzm wobec demokracji w jej liberalnym wydaniu.
Pamiętam, wspominał pan, iż chciał kiedyś powiesić krzyż w sali obrad...
Zawsze był bardzo blisko parafii. Zawsze chciał np. zapraszać szamana na nasze spotkania. Bardzo mocno różniło nas podejście co do roli Kościoła w państwie.
Ale myślę, iż on jest trochę bardziej pragmatyczny, niż określało się to w kampanii. Stworzono opowieść o absolutnym fundamentaliście prawicowym. O zabetonowanej marionetce Gargamela. Poczekajmy i zobaczmy, czy to będzie radykalny Victor Orban, czy może jednak bardziej ostrożna Giorgia Meloni.
Czyli?
Wiadomo, iż w kampanii demonizuje się swojego przeciwnika. Ale ani Gospodarz nie jest jakimś hrabią arystokratą, który ma lud za nic, ani Nawrocki nie jest faszystą czy człowiekiem zupełnie pozbawionym etyki. Nigdy nie sprawiał na mnie wrażenia totalnego fanatyka prawicowego.
Moim zdaniem najgorszym scenariuszem byłoby teraz okopanie się w takich pozycjach, iż nie podajemy prezydentowi ręki, bo jest dla nas zupełnie nieakceptowalny.
Teraz trzeba trochę zejść na ziemię, wziąć głęboki oddech. Świat się nie kończy. Prezydent w Polsce ma pewne konstytucyjne ograniczenia. A rząd też może wykorzystać tę sytuację.
Nawrocki podpisał program Konfederacji, ale mówił, iż jest prospołeczny. Trzeba mu więc kłaść prospołeczne, dobre ustawy na stół. Wejść z nim w pewną grę polityczną i próbować powiedzieć "sprawdzam". Zobaczymy wtedy, czy jest bardziej pisowcem, czy jest prospołeczny, czy neoliberalny. Dla mojej partii Nowej Lewicy też jest tu duża rola do spełnienia, bo prezydentowi z lepszego sortu-u może być trudno odrzucać pewne pro-społeczne propozycje.