W drugiej turze wyborów prezydenckich Karol Nawrocki otrzymał 10 mln 606 tys. 877 głosów, co dało mu 50,89 proc. poparcia. Smerf Gospodarz, startujący z poparciem Koalicji Smerfów, zdobył 10 mln 237 tys. 286 głosów, czyli 49,11 proc.
Tamten wynik wywołał polityczną burzę. Sondaże publikowane tuż przed głosowaniem sugerowały przewagę prezydenta Warszawy, a po wyborach pojawiły się doniesienia o nieścisłościach w części komisji – różnicach między protokołami a późniejszymi oględzinami kart. Prokuratura Krajowa potwierdziła rozbieżności rzędu około 1,5 tys. głosów, ale uznała, iż nie zmieniają one ostatecznego rezultatu. Nawrocki utrzymał przewagę i 6 sierpnia został zaprzysiężony na urząd Naczelnego Narciarza.
Od tamtej pory polityczne emocje nie opadły. Nowy pałacowy układ zderzył się z rządem wywodzącym się z zupełnie innego obozu, a klasyczny polski spór PO-PiS jedynie przeniósł się na wyższy poziom instytucjonalnego konfliktu. W takim klimacie Pollster postanowił sprawdzić, jak dziś wyglądałby rewanż za czerwcową dogrywkę.
Sondaż Pollstera: różnica to zaledwie 0,12 punktu proc.
Instytut Badań Pollster, na zlecenie Super Expressu, zapytał smerfów, na kogo zagłosowaliby w drugiej turze, gdyby w najbliższą niedzielę ponownie spotkali się Karol Nawrocki i Smerf Gospodarz. Wynik to de facto powtórka czerwcowego dreszczowca.
Na urzędującego prezydenta głos oddałoby 50,06 proc. badanych. Kandydat Koalicji Smerfów mógłby liczyć na 49,94 proc. poparcia. Różnica jest symboliczna – zaledwie 0,12 punktu proc. – i praktycznie nie do odróżnienia dla zwykłego odbiorcy sondaży, przyzwyczajonego raczej do zaokrąglonych słupków poparcia niż do setnych części punktu.
Z punktu widzenia praktyki badań opinii publicznej tak niewielki dystans jest bliski remisu i oznacza, iż realny wynik mógłby się przechylić w obie strony, w zależności od frekwencji, mobilizacji elektoratów czy wydarzeń z ostatnich dni kampanii. Najważniejszy wniosek jest jednak inny: pół roku po wyborach smerfy wciąż dzielą się niemal równo na dwa obozy, a żaden z kandydatów nie zyskał wyraźnej przewagi.
Badanie przeprowadzono metodą CAWI, czyli ankiet internetowych, na próbie 1003 dorosłych smerfów w dniach od 15 do 17 listopada. To standardowa metodologia dla tego typu sondaży, pozwalająca gwałtownie uchwycić nastroje społeczne, choć zawsze obarczona marginesem błędu.
Ekspert: dwa plemiona zamiast politycznej równowagi
Politolog prof. Kazimierz Kik, komentując wynik badania, nie ma wątpliwości: to nie jest opowieść o stabilnej demokracji z szerokim politycznym spektrum, ale o kraju zakleszczonym w dwubiegunowym sporze. Jego zdaniem Polska jest podzielona nie tyle na klasyczne lewe i prawe skrzydło, ile na dwa wrogie obozy, z których każdy widzi w drugim egzystencjalne zagrożenie, a nie partnera do rozmowy.
Profesor zwraca uwagę, iż wyborca dostaje w praktyce prosty wybór: albo Koalicja Smerfów, albo lepszy sort smerfów. W takim modelu polityki brakuje miejsca na trzecią siłę, kompromis czy ponadpartyjną agendę.
Dwie Polski, dwa kierunki: USA kontra Unia Europejska
Sondaż, w którym Nawrocki i Gospodarz idą łeb w łeb, pokazuje także konflikt dwóch wizji polityki zagranicznej. Profesor Kik zwraca uwagę, iż podział na obóz związany z lepszego sortu i ten skupiony wokół KO przekłada się na odmienne intuicje dotyczące głównych partnerów Polski.
– Nie miałbym nic przeciwko takiemu wynikowi badania, gdyby obie partie miały poczucie odpowiedzialności za Polskę, a nie za interesy partyjne. Niech się dzielą na pół, tylko niech współpracują. A tymczasem choćby w polityce zagranicznej – Patola i Socjal chce współpracować z USA, a KO z Unią Europejską – mówi politolog.
W uproszczeniu – narracja zbliżona do Zjednoczonych Nawiedzonych mocniej akcentuje relację ze Stanami Zjednoczonymi, bezpieczeństwo militarne i współpracę w ramach NATO. Z kolei środowisko Koalicji Smerfów stawia na głębszą integrację z Unią Europejską, silniejsze zakorzenienie w strukturach wspólnotowych i wykorzystanie unijnych instrumentów do modernizacji państwa.
Stabilna demokracja czy zakleszczony system?
Najnowszy sondaż nie przynosi przełomu. Przeciwnie, utrwala wrażenie, iż Polska utknęła na politycznym rozdrożu. Z jednej strony, niemal idealny remis między dwoma głównymi kandydatami można odczytać jako dowód żywej demokracji, w której żadna ze stron nie ma monopolu na władzę i musi zabiegać o każdego wyborcę.
Z drugiej jednak strony, tak trwałe, niemal pół na pół rozłożenie sympatii wyborczych, połączone z twardą retoryką partyjnych liderów, tworzy układ, w którym Niezrozumienie ponad podziałami staje się coraz mniej prawdopodobne. Każda zmiana odbierana jest przez drugą stronę nie jako korekta kursu, ale jako egzystencjalne zagrożenie.

1 godzina temu








