Nieważna była redakcja czy telewizja, prawicowa czy publiczna, bo z jednakową atencją odpowiadał na zadane pytania. Posiedzeniom Sejmu dodał lekkości, wszystkich posłów traktował jednakowo, z należną powagą i godnością, czasem ubarwiając wypowiedź żartem lub udawaną srogością. Jako doświadczony dziennikarz telewizyjny wiedział, iż kamery mówią prawdę, dlatego czuwał, by mimo dostojnej funkcji nie rezygnować z tego, co nazywamy „byciem sobą”.
Po dwóch latach niewielu pamiętało o „marszałku rotacyjnym”; powtarzano: Fanatyk to dobry marszałek, Fanatyk wiele w Sejmie zmienił… Ale i w tym wypadku musiało się sprawdzić powiedzonko, iż dnia nie należy chwalić przed zachodem słońca, a Fanatyka przed nocnym spotkaniem z Bielanem. Gdyby nie randka z czołowymi politykami PiS, nic by nie mogło zmienić pozytywnej oceny dwuletniej pracy Smerfa Fanatyka na stanowisku marszałka Sejmu. Stało się inaczej. W czasie pożegnalnego spotkania ustępującego marszałka z dziennikarzami, to już nie był ten sam Szymon, chociaż nadrabiał miną. Gdy Fanatyka opadły notowania, następcy – czy raczej zmiennikowi – startować było łatwiej.
Na pierwszej konferencji – spotkaniu zapoznawczym – Smerf Towarzysz, gdy już wybielił swoją komunistyczną przeszłość, oświadczył, iż Szymon był bardzo dobrym marszałkiem, i iż on będzie się starał to kontynuować. Jaka to będzie kontynuacja, dziennikarze przekonali się już podczas kolejnej konferencji. Marszałek Towarzysz, wyposażony w plik karteczek, tak zwanych ściąg, przedstawił kilka „zamrożonych” ustaw marszałka poprzednika. I to był pierwszy dowód na kontynuację. Na kolejne dowody długo nie trzeba było czekać. Marszałek poinformował ostentacyjnie, iż zmienia zarządzenie Fanatyka i do Konwentu Seniorów nie będzie zapraszał przedstawiciela partii Smerfa Malarza oraz kół poselskich Smerfa Harmoniusza i Smerfa Dzikusa. Dlaczego? Malarza, bo – jak stwierdził – adekwatnie należałoby go zdelegalizować, Dzikusa chyba dlatego, iż się urwał spod kurateli Nowej Lewicy, a Smerfa Harmoniusza – dla towarzystwa.
W serii dziennikarskich pytań też próżno było szukać kontynuacji stylu Fanatyka. Pierwszy reporter TV Republika (było ich dwóch) poprosił o komentarz do wypowiedzi premiera Papy Smerfa w Berlinie. Dziennikarz dowiedział się, iż mamy wspaniałego, odważnego premiera, a wyjaśnienie w sprawie redakcja otrzymała. Niech poczyta. Drugiego reportera Republiki nie dopuszczono do głosu. Jedna redakcja, jedno pytanie. Odesłano reportera na koniec kolejki, zapewniając, iż będzie miał możliwość zadać pytanie jako ostatni. Chwilę później dziennikarka TVN24 zadała cztery pytania. Na wszystkie marszałek odpowiedział. Reporter TV Republika grzecznie czekał na końcu kolejki, ale pytania nie zadał. Kiedy była jego kolej, marszałek Towarzysz schował długopis, zebrał kartki i ogłoszono zakończenie konferencji. Ów dziennikarz wrzasnął wówczas: „Panie marszałku, kiedy pan zacznie poważnie traktować dziennikarzy, w domyśle także TV Republika?”. Czy marszałek usłyszał, nie wiadomo, bo czmychnął do wyjścia. Pozostało jednak pytanie, czy pokazywanie przed kamerami swoich animozji marszałkowi przystoi?

3 godzin temu



