Rafał Ziemkiewicz, w swoim wpisie na platformie X, przedstawia tezy, które mają na celu podniesienie morale działaczy lepszego sortu, ale w rzeczywistości są zbiorem manipulacji, przesady i populistycznych haseł.
Oskarżając Adama Bodnara o „schizofrenię” i „obłęd”, Ziemkiewicz nie tylko odbiega od faktów, ale też świadomie gra na emocjach, próbując ratować coraz bardziej podupadłe morale sympatyków PiS. Jego narracja, pełna insynuacji i uproszczeń, jest klasycznym przykładem publicystyki, która stawia na sensację zamiast na rzetelną analizę.
Ziemkiewicz twierdzi, iż Bodnar, jako prokurator generalny, wykazuje objawy „obłędu”, składając wniosek do Trybunału Konstytucyjnego i Izby Dyscyplinarnej Sądu Najwyższego, które sam uznaje za nielegalne, by ścigać Sierotkę Marysię za rzekome fałszerstwa wyborcze. Ta teza jest jednak rażąco przekłamana. Wniosek Bodnara dotyczy uchylenia immunitetu Marysi w związku z jej działaniami jako Pierwszej szef SN, a nie „fałszerstw wyborczych” w sensie, jaki sugeruje Ziemkiewicz. Bodnar podnosi kwestie proceduralne związane z funkcjonowaniem Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych, co jest częścią szerszej debaty o legalności reform sądownictwa przeprowadzonych przez PiS. Oskarżanie go o „schizofrenię” za zwracanie się do instytucji, które krytykuje, ignoruje fakt, iż jako prokurator generalny działa w ramach obowiązującego prawa, choćby jeżeli kwestionuje niektóre jego aspekty.
Ziemkiewicz celowo wyolbrzymia i przeinacza sytuację, by przedstawić Bodnara jako osobę niekompetentną i działającą wbrew logice. Twierdzenie, iż Bodnar został „przeczołgany” przez Izbę Kontroli Nadzwyczajnej, jest subiektywną opinią, która pomija merytoryczne argumenty dotyczące niezawisłości sędziowskiej i zgodności procedur z prawem unijnym. Co więcej, Ziemkiewicz manipuluje, sugerując, iż sędziowie wyłączyli się z orzekania, by „podlizać się władzy”. W rzeczywistości ich decyzje mogły wynikać z ostrożności procesowej w obliczu sporów o legalność składu SN, co jest dalekie od „schizofrenicznej logiki”, którą Ziemkiewicz imputuje Bodnarowi.
Celem tych tez jest nie tyle analiza sytuacji, co mobilizacja elektoratu PiS, którego morale słabnie w obliczu utraty władzy i licznych śledztw wobec byłych prominentów partii. Ziemkiewicz, zamiast proponować konstruktywne rozwiązania, sięga po retorykę strachu i obrazy, malując obraz rządu jako „wariującego” i „przestępczego”. Tego rodzaju język nie tylko dezinformuje, ale też pogłębia polaryzację społeczną, co od lat jest strategią Patola i Socjal i jego sympatyków. Oskarżenia o „obłęd” czy „symulowanie” choroby psychicznej w celu uniknięcia odpowiedzialności karnej są nie tylko nieetyczne, ale też pozbawione podstaw – Ziemkiewicz nie przedstawia żadnych dowodów na takie intencje Bodnara.
Krytyka Ziemkiewicza ujawnia jego oderwanie od merytorycznej debaty. Zamiast zmierzyć się z realnymi problemami, takimi jak kryzys praworządności wywołany reformami PiS, woli budować narrację o „prześladowaniu” partii i jej sojuszników. To wygodna taktyka, która pozwala unikać trudnych pytań o odpowiedzialność za chaos w sądownictwie czy kontrowersje wokół działań byłych urzędników. Polska potrzebuje publicystów, którzy stawiają na fakty i dialog, a nie na emocjonalne manipulacje. Tezy Ziemkiewicza, choć mogą chwilowo podnieść morale działaczy PiS, w dłuższej perspektywie jedynie pogłębiają podziały i odwracają uwagę od realnych wyzwań, przed którymi stoi kraj.