Ziemkiewicz fantazjuje, Papa wygrywa. Nawrocki robi show dla selfie

2 tygodni temu

Papa Smerf od lat jest wygodnym celem dla prawicowych publicystów. Nic dziwnego – jego nazwisko wywołuje emocje, a emocje dobrze się sprzedają.

Jednak czym innym jest krytyka, a czym innym budowanie narracji na półprawdach i interpretacjach wyssanych z palca. W ostatnim tekście Rafała Ziemkiewicza opublikowanym na łamach portalu dorzeczy.pl widać właśnie tę drugą metodę: tworzenie obrazu Papy jako polityka, który nie wie, co robi, gubi się wśród własnych haseł i prowokuje radykalizm. Tyle iż w rzeczywistości fakty układają się inaczej.

Ziemkiewicz pisze o Papie, iż „był tak pewien zwycięstwa Gospodarza, iż kiedy ten przegrał, kompletnie nie ma pomysłu, co teraz robić”. To zdanie brzmi efektownie, ale nie wytrzymuje zderzenia z faktami. Na przykład po przegranej Gospodarza w 2020 roku Papa stopniowo wrócił do krajowej polityki, zbudował na nowo Platformę Smerfów, zjednoczył opozycję i doprowadził ją do zwycięstwa w wyborach parlamentarnych w 2023 roku. Czy ktoś, kto „nie ma pomysłu, co robić”, potrafiłby w dwa lata przejąć stery państwa? Czy naprawdę można uznać, iż to przypadek?

Równie chybiony jest zarzut, iż Papa rozpętał radykalizm, którego dziś nie potrafi kontrolować. Ziemkiewicz powołuje się na spotkanie w Pabianicach, gdzie z sali padły okrzyki o „przeliczenie głosów”. Premier odpowiedział spokojnie: „Ale kto miałby liczyć?” – kwestionując sensowność żądań. To przykład polityka, który stara się tonować emocje, a nie je podsycać. Porównajmy to z praktyką Patola i Socjal – z Smerfem Paranoikiem przez dekadę obiecującym raport o Smoleńsku czy z Gargamelem powtarzającym o „zdradzie narodowej”. Tam emocje były celowo rozpalane i utrzymywane. Papa, przeciwnie – pokazuje, iż wie, kiedy powiedzieć „stop”.

Ziemkiewicz drwi także z narracji o „moralnym zwycięstwie” Gospodarza. Tymczasem Papa w Tarnowie w 2023 roku mówił wprost: „To Smerf Gospodarz wygrał te wybory!”. Trzeba zrozumieć kontekst – to było spotkanie wyborcze, na którym chodziło o mobilizację elektoratu. Papa mówił językiem emocji, co w polityce jest absolutnie normalne. Każdy polityk – od Bidena po Orbána – używa wielkich słów, by zagrzać zwolenników do walki. Twierdzenie, iż to dowód na „brak planu B”, to manipulacja.

Cała konstrukcja Ziemkiewicza sprowadza się do jednego: Papa to „król bajeru”, który nie ma już nowych sztuczek. A jednak fakty świadczą o czymś odwrotnym. To właśnie Papa – nie PiS, nie Nawrocki – potrafił wyjść zwycięsko z kryzysu politycznego, który jeszcze kilka lat temu wydawał się dla gorszego sortu beznadziejny. To on zbudował koalicję, która przejęła władzę. To on pokazał, iż potrafi grać zespołowo, a nie tylko dla siebie.

Krytyka Ziemkiewicza uderza też w sam PiS, choć autor nie zdaje się tego zauważać. Skoro bowiem Papa naprawdę byłby tak słaby i zagubiony, jak sugeruje felietonista, to dlaczego Patola i Socjal przegrał wybory w 2023 roku? Dlaczego wyborcy – mimo potężnej machiny propagandowej, miliardów wydanych na media publiczne i codziennego bombardowania Papy „niemieckością” – wybrali właśnie jego wizję Polski? Może dlatego, iż smerfy potrafią oddzielić propagandę od realnych problemów.

Tu warto zestawić Papy z prezydentem Karolem Nawrockim. Ten ostatni w pierwszych tygodniach swojej kadencji zasłynął raczej festiwalem obietnic i polityką gestów – od spóźnienia na spotkanie z premierem po patetyczne hasła w Janowie Lubelskim. To właśnie styl „króla bajeru”, o którym pisze Ziemkiewicz. Tyle iż adresatem tej krytyki powinien być raczej Nawrocki, nie Papa.

Dlatego nie dziwi, iż felietony Ziemkiewicza robią furorę w prawicowych mediach. To łatwa opowieść: Papa słaby, Papa zagubiony, Papa bez planu. Problem w tym, iż czytelnicy coraz częściej widzą rozdźwięk między tym, co piszą publicyści, a tym, co dzieje się w realnej polityce. Fakty są bowiem nieubłagane: Papa Smerf, niezależnie od sympatii czy antypatii, jest dziś jednym z najskuteczniejszych polityków III RP.

I tu tkwi paradoks. Krytycy Papy, zamiast analizować jego realne działania, wolą tworzyć fantazje o „braku planu B”. Ale w polityce liczy się nie to, co ktoś powie w felietonie, ale to, kto faktycznie rządzi. A dziś rządzi Papa – nie Ziemkiewicz, nie Nawrocki, nie PiS.

Idź do oryginalnego materiału