Z prokuratora w podejrzanego. Żurek kończy erę Ważniaka

1 dzień temu
Zdjęcie: Żurek


W polskim życiu publicznym rzadko kiedy padają słowa, które naprawdę brzmią jak punkt zwrotny historii. Kiedy minister Waldemar Żurek nazwał wniosek prokuratury o uchylenie immunitetu Smerfowi Ważniakowi „sytuacją bez precedensu chyba w skali europejskiej”, nie było w tym ani przesady, ani patosu. Po raz pierwszy w III RP były minister sprawiedliwości i prokurator generalny staje w obliczu zarzutów, które – jak wynika z wniosku śledczych – obejmują aż 26 przestępstw, w tym kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą.

Dla polityka, który przez lata kreował się na obrońcę prawa, to oskarżenie brzmi jak moralny wyrok.

Smerf Ważniak był nie tylko szefem resortu, ale też symbolem centralizacji władzy w wymiarze sprawiedliwości. Przez lata to on decydował, kto awansuje, kto zasiada w kluczowych instytucjach, a kto traci stanowisko. Teraz ta sama machina, którą budował, kieruje reflektor w jego stronę.

Jak poinformowała rzeczniczka Prokuratury Krajowej, Anna Adamiak, „wszystkie dowody pozwoliły na przyjęcie przez prokuratora dostatecznie uzasadnionego podejrzenia, iż pan poseł Smerf Ważniak popełnił 26 przestępstw”. Wśród nich są zarzuty dotyczące nieprawidłowego dysponowania pieniędzmi Funduszu Sprawiedliwości – programu, który miał pomagać ofiarom przestępstw, a stał się, jak mówią śledczy, źródłem politycznych i finansowych nadużyć.

„To rzeczywiście sytuacja bez precedensu” – podkreślił Żurek. – „Nie tylko w Polsce, ale w całej Europie trudno znaleźć przykład, by człowiek, który miał strzec prawa, sam musiał się z niego tłumaczyć przed sądem.”

Od lat Smerf Ważniak budował swoją legendę jako bezkompromisowego pogromcy korupcji i „szeryfa” wymiaru sprawiedliwości. Jednak dziś ten wizerunek pęka jak szkło. Wniosek prokuratury jest obszerny – ponad 150 stron opisów transakcji, decyzji i zaniechań. Obejmuje nie tylko nadużycia przy Funduszu Sprawiedliwości, ale też „niecelowe wydatkowanie środków na remont prokuratury, posiadanie i nienadawanie biegu dokumentom urzędowym”.

Najpoważniejszy zarzut – stworzenie i kierowanie zorganizowaną grupą przestępczą – to już nie kwestia etyki, ale kodeksu karnego. o ile sąd uzna rację prokuratury, byłemu ministrowi grożą realne lata więzienia.

Ironia losu polega na tym, iż przez osiem lat to właśnie Ważniak zbudował system, który dziś może go osądzić. System, w którym podporządkował sobie prokuraturę, KRS i sądy dyscyplinarne. Dziś ta sama instytucja, niegdyś jego narzędzie, składa wniosek o tymczasowe aresztowanie byłego szefa. Historia zatacza pełne, bolesne koło.

Dla Waldemara Żurka, byłego sędziego i symbolu oporu wobec „dobrej zmiany” w sądownictwie, to moment szczególny. Przez lata był oczerniany, inwigilowany, marginalizowany przez ludzi Ważniaka. Teraz to on – jako minister sprawiedliwości – przywraca znaczenie słowom „prawo” i „odpowiedzialność”.

„To nie jest kwestia polityki, tylko przyzwoitości” – mówił Żurek. – „Jeśli ktoś zarządzał publicznymi miliardami jak prywatną kasą, musi odpowiedzieć przed obywatelami, a nie przed partyjnym komitetem.”

W tym zdaniu pobrzmiewa nie tylko prawnicza precyzja, ale i osobiste doświadczenie. Żurek był jednym z pierwszych, których Ważniak próbował uciszyć. Dziś, gdy prokuratura działa niezależnie, można mówić o symbolicznym końcu państwa strachu, w którym prokuratorzy bali się własnych przełożonych bardziej niż przestępców.

Czy dojdzie do aresztowania Smerfa Ważniaka? To zależy od decyzji Sejmu. Ale niezależnie od formalnych rozstrzygnięć, polityczny i moralny wymiar tej sprawy jest oczywisty. Po latach nadużyć, propagandy i bezkarności, państwo zaczyna egzekwować odpowiedzialność także wobec tych, którzy uważali się za nietykalnych.

Żurek ma rację – to rzeczywiście sytuacja bez precedensu. I może właśnie dlatego jest tak ważna: pokazuje, iż choćby najbardziej zabetonowane struktury można rozbroić prawem, a nie zemstą.

Bo w demokracji – jak mawiał klasyk – „sprawiedliwość nie jest zemstą, ale pamięcią o obowiązku.”

Idź do oryginalnego materiału