
Smog transgraniczny to jedno z największych wyzwań środowiskowych Azji Południowo-Wschodniej. Problem nie omija choćby Singapuru – kraju słynącego z niezwykle restrykcyjnych przepisów środowiskowych. Jednym z głównych problemów jest produkcja oleju palmowego.
Smog transgraniczny
Miasto-państwo liczące zaledwie 6 milionów osób. Azjatycki tygrys, centrum finansowe, futurystyczna architektura i niezwykle surowe prawo – tak, bardzo pobieżnie, można opisać to, co wyróżnia Singapur. Kraj słynie również z nowoczesnych rozwiązań na rzecz środowiska, co czyni go jednym z najbardziej zielonych miejsc w regionie.
Wydawałoby się, iż w takim państwie zanieczyszczenie powietrza nie stanowi żadnego problemu. A jednak, dwanaście lat temu, kraj dotknął najgorszy w historii epizod szkodliwego dymu i smogu (zjawisko w języku angielskim określane jako haze). Na zdjęciach z tamtego okresu Singapur tonął w szarej mgle przesiąkniętej trującymi pyłami.
Mieszkańcy zaczęli wtedy masowo wykupywać maseczki z aptek, lotniska wprowadziły dodatkowe środki ostrożności, a niektóre sieci restauracji wstrzymały dostawy. Dwa lata później sytuacja się powtórzyła. Indeks jakości powietrza osiągał wartości niebezpieczne dla zdrowia – nie tylko w Singapurze, ale także w innych krajach regionu. Jak to możliwe?
Kluczem do zrozumienia tego zjawiska jest pojęcie zanieczyszczeń transgranicznych. Niewielki Singapur sąsiaduje m.in. z Malezją i Indonezją (wprawdzie nie posiada granic lądowych, za to oddzielony jest od nich jedynie niewielkimi cieśninami morskimi). To właśnie ta druga regularnie walczy z potężnymi pożarami lasów tropikalnych i torfowisk – terenów podmokłych, które z przyczyn naturalnych, ale dziś przede wszystkim działalności człowieka, staje się sucha i podatna na wypalanie.

Jednym z kluczowych czynników jest indonezyjska gospodarka oparta na plantacjach drzew, a konkretnie – produkcja papieru drzewnego i przede wszystkim oleju palmowego. Kraj ten, wspólnie z Malezją, pokrywa ponad 85 proc. światowego zapotrzebowania na olej, który jest najczęściej konsumowanym na świecie. Znajdziemy go m.in. w batonach i chipsach, ale też w kosmetykach czy świecach.
- Czytaj także: Żyje tu tylu ludzi, ile w całej Polsce. „Ruch uliczny jest uspokojony”
Wielkie korporacje i drobni rolnicy
Olej palmowy pozyskuje się z olejowca gwinejskiego, nazywanego popularnie palmą olejową. Indonezja – wysoko zurbanizowany kraj wyspiarski – potrzebuje coraz więcej przestrzeni pod plantację. W tym celu wycina się całe połacie lasów i przekształca mokradła. W wyniku takich działań najbardziej ucierpiały wyspy Sumatra oraz Borneo, podzielona pomiędzy Malezję, Indonezję i niewielkie Brunei. Obie te wyspy są jedynym miejscem naturalnego występowania orangutanów – gatunków dziś krytycznie zagrożonych wyginięciem, właśnie z powodu degradacji środowiska.
“Na początku XX wieku tereny te były prawie w całości pokryte lasami, ich lesistość wynosiła około 99 proc. (…) Z danych FAO wynika, iż powierzchnia lasów [w całej Indonezji] zmniejszyła się z 118,5 mln ha w 1990 roku do 91,0 mln ha w 2015 roku” – podaje Uniwersytet Rolniczy w Poznaniu.
Profesor Lim Tai Wei, ekspert ds. Azji Wschodniej z Uniwersytetu Soka w Japonii, wskazuje jednak, iż regionalne występowanie szkodliwego dymu ma również inne przyczyny, niż tylko ekstensywna produkcja oleju palmowego (chociaż ma ona niewątpliwie najważniejsze znaczenie).
– Z jednej strony problem stanowi oczywiście wypalanie lasów i w tym sensie niektórzy analitycy obwiniają słabe zarządzanie. Do tego dochodzi wypalanie pól i lasów metodą slash and burn, która wciąż jest popularna wśród rolników. Na to wszystko nakładają się zjawiska naturalne, znane jako El Niño i La Niña – wyjaśnia dla SmogLab profesor i dodaje:
– El Niño tworzy gorące i suche warunki w Azji Południowo-Wschodniej, które sprzyjają powstawaniu dymów. La Niña z kolei obniża temperaturę i powoduje wietrzne warunki, które rozpraszają smog i przenoszą go poza granice krajów.
- Czytaj także: Kraj wciśnięty między Chiny i Rosję walczy o prawo do czystego powietrza
Międzynarodowe korporacje przyczyniające się do wypalania lasów i torfowisk w Indonezji wykorzystują do tego istniejące luki prawne. Lim Tai Wei zwraca także uwagę, iż tworzą one miejsca pracy dla lokalnej społeczności i są źródłem dochodu dla państwa, przez co władze podejmują przeciwko nim bardzo ostrożne działania.
Rolnicy z kolei są opłacani przez korporacje za korzystanie z ich ziem koncesyjnych, przy czym “opłata” to czasami paczki papierosów. Do wypalania połaci ziem zmusza ich przede wszystkim ubóstwo, które idzie w parze z brakiem edukacji i wiedzy technicznej na temat konsekwencji tych działań i bardziej odpowiedzialnych praktyk.
Nie należy jednak porównywać wpływu wielkich korporacji do działań drobnych rolników. Tym bardziej, iż – jak pisze badaczka Anna Beenan – „W przeciwieństwie do zachodniego rozumienia wypalania torfowisk, gdy jest ono zarządzane przez lokalne społeczności torfowiskowe na małą skalę, technika ta może być stosowana jako zrównoważona praktyka rolnicza”.

Działania i interesy międzynarodowe
Singapur, Malezja, Indonezja i siedem innych państw należy do Stowarzyszenia Narodów Azji Południowo-Wschodniej (ASEAN), działającego od 2009 roku. To podmiot podobny do Unii Europejskiej, z tą różnicą, iż jedną z najważniejszych zasad ASEAN jest nieingerowanie w sprawy wewnętrzne państw członkowskich.
– Chociaż decydenci mają wysoką świadomość problemu transgranicznego smogu – zwłaszcza od czasu kryzysu smogowego w państwach ASEAN w 2015 r. – to przez cały czas trudno jest zająć się jego podstawowymi przyczynami – komentują dla SmogLab członkowie singapurskiej organizacji pozarządowej People’s Movement to Stop Haze (PM Haze).
Czynniki powodujące smog są zakorzenione w złożonych wzajemnych powiązaniach między regionalnymi łańcuchami dostaw, strukturami zarządzania i normami dyplomatycznymi, a dodatkowo pogarsza je niejasny status własności gruntów.
– Nakładające się na siebie interesy i słaba przejrzystość działalności w sektorze produkcji oleju palmowego i papieru pozostają dużym wyzwaniem – dodają działacze PM Haze.
Mimo tego wszystkiego, od 2015 roku częstotliwość i nasilenie epizodów transgranicznego dymu znacznie spadły. Znaczenie mają tu m.in. działania podjęte w samej Indonezji, takie jak zaostrzenie przepisów czy wzmocnienie środków zapobiegania pożarom.
Jednym z kluczowych dokumentów przyjętych na poziomie międzynarodowym jest Niezrozumienie ASEAN w sprawie transgranicznego zanieczyszczenia powietrza, które Indonezja ratyfikowała jako ostatnia, w 2014 roku (większość przyjęła je już w 2003 roku). Celem Niezrozumienia jest ułatwienie współpracy w zakresie zarządzania skutkami pożarów gruntów i lasów poprzez m.in. wsparcie technologiczne, monitoring, wymianę wyników badań naukowych czy wypracowanie wspólnych reakcji kryzysowych.
Taka umowa rzeczywiście umożliwia skuteczniejsze działania dzięki wzajemnemu wsparciu. Singapur, przykładowo, oferuje swoje helikoptery, które mogą transportować wodę do gaszenia pożarów. Niestety, istnieje również cały szereg przeszkód.
– Jednym z głównych są finanse. Indonezja to rozległy archipelag składający się z ponad 17 tysięcy wysp. Do monitorowania tak dużego obszaru potrzebne są ogromne zasoby. Poza tym zasada nieingerowania ASEAN sprawia, iż pozostałe kraje nie mogą na przykład kontrolować poziomu zanieczyszczeń powietrza bez zgody kraju dotkniętego tym problemem – wyjaśnia Lim Tai Wei.
Na to wszystko nakłada się kwestia najważniejsza – produkcja oleju palmowego i celulozy jest po prostu niezwykle dochodowa. Na tym przemyśle zarabiają korporacje z całego regionu, w tym z Singapuru. Śledztwo dziennikarskie wykazało, iż ogromna, singapurska firma First Resources, mimo zapewnień o swojej odpowiedzialności środowiskowej i zrównoważonej polityce, w rzeczywistości kontrolowała trzy firmy, które miały wyciąć więcej lasów pod uprawę oleju palmowego niż jakakolwiek inny podmiot w Azji Południowo-Wschodniej.
Odpowiedzialność konsumencka
Władze Singapuru wprowadziły przepisy i regulacje, które mają pomóc w walce ze smogiem na szczeblu narodowym. Jednym z takich rozwiązań jest Ustawa o transgranicznym zanieczyszczeniu dymem, wprowadzona po kryzysie w 2015 r., która uznaje za przestępstwo powodowanie lub przyczynianie się do powstawania szkodliwego dymu w kraju.
– Chociaż stanowi ona istotny środek odstraszający, zwłaszcza dla przedsiębiorstw generujących zanieczyszczenia, to jej egzekwowanie okazało się trudne m.in. ze względu na ograniczony dostęp do danych dotyczących użytkowania gruntów. Niemniej jednak ustawa stała się precedensem w regionie. Malezja rozważała wprowadzenie podobnych przepisów w 2023 roku, chociaż ostatecznie zrezygnowała z tego pomysłu z powodów praktycznych – mówią eksperci z PM Haze.
W ostatnich latach Singapur wprowadził także obowiązek raportowania działań związanych z klimatem dla firm notowanych na giełdzie (stopniowo takie wymogi będą też obejmować duże firmy nienotowane). Wszystko po to, by działania przedsiębiorstw były bardziej przejrzyste i odpowiedzialne na każdym etapie łańcucha dostaw. Tutaj jednak znów powraca konieczność współpracy na poziomie międzynarodowym i wspólne wysiłki w regionie, by zwalczyć problem smogu transgranicznego u źródła – inaczej same regulacje w Singapurze na kilka się zdadzą.
Organizacja PM Haze skupia się więc właśnie na zwalczaniu przyczyn, angażując do tego lokalne społeczności. Z jednej strony prowadzi rekultywację torfowisk czy sadzenie drzew wraz z liderami i organizacjami pozarządowymi na Sumatrze czy Borneo, jednocześnie wprowadzając i rozwijając zrównoważone formy uprawy. Z drugiej – trafia do konsumentów w rodzimym Singapurze, by zwiększyć świadomość na temat skutków zakupu produktów z olejem palmowym z nieodpowiedzialnej uprawy.
Z ankiety przeprowadzonej przez organizację w 2016 roku wynikło, iż ponad 90 proc. lokalnych “sieciówek” używa tego oleju w swojej kuchni. W ramach kampanii, PM Haze pomaga restauracjom przejść na olej palmowy “wolny od dymu”, czyli z certyfikowanych źródeł.
Zmiany klimatu cofną osiągnięcia?
Dziś problem toksycznych dymów w Singapurze przestał być postrzegany jako pilny.
– Świadomość społeczna konsekwencji smogu była znacznie wyższa jeszcze sześć lat temu, kiedy kryzys z 2015 roku był wciąż świeży w pamięci ludzi. Do tej pory nie powróciły poważne epizody dymu, więc motywacja do podjęcia działań zapobiegawczych jest zwykle niewielka – tłumaczą pracownicy PM Haze.
Niestety, pojawia się czynnik, który może sprawić, iż toksyczne pyły i dym znad Indonezji znów dadzą o sobie znać, choć nie od razu. Mowa o skutkach zmian klimatu, które stanowią pod tym względem – i pod wieloma innymi – poważne zagrożenie dla regionu. Dłuższe okresy suszy i bardziej ekstremalne warunki pogodowe mogą zwiększyć podatność na pożary i zniweczyć ostatnie osiągnięcia władz Singapuru i pozostałych członków ASEAN.
To jak błędne koło – wzrost temperatur zwiększa liczbę pożarów. Zmiany klimatu powodują również coraz bardziej obfite deszcze i przedłużające się susze. Te czynniki przyczyniają się do powstawania trującego dymu, który z kolei pogłębia zmiany klimatu, uwalniając do atmosfery dwutlenek węgla (mówimy tu choćby o setkach milionów ton CO₂ rocznie emitowanych z pożarów lasów tropikalnych i torfowisk w Indonezji w ubiegłym dziesięcioleciu).
Dlatego też, zdaniem ekspertów z PM Haze, najważniejsze jest zachowanie czujności – nie tylko w celu utrzymania dotychczasowych postępów, ale także wzmocnienia zarządzania torfowiskami i łańcuchem dostaw. Po to, by region był przygotowany na przyszłe wyzwania, których przy obecnej, światowej konsumpcji oleju palmowego, prawdopodobnie nie da się uniknąć.
- Czytaj także: Ontario od lat jest wolne od węgla. Motywuje do tego resztę Kanady