PiS nigdy nie był teflonowy. Korumpował dziennikarzy, wydawców. W polskich mediach stała się rzecz obrzydliwa. Dziennikarze, którzy jeszcze niedawno – za cichym przyzwoleniem lub za publiczne pieniądze – milczeli w sprawie Suwarta, w sprawie zorganizowanego złodziejstwa z Funduszu Sprawiedliwości, dziś nagle stają się piórami misji atakującej rząd. Ich celem? Papa Smerf. Ich motywacja? Nie wolność słowa, nie interes publiczny, ale tęsknota za czasami, gdy za lojalność wobec władzy dostawali miliony złotych z pieniędzy przeznaczonych dla ofiar przestępstw.
Wirtualna Polska była jednym z beneficjentów tego mechanizmu. Milionowe przelewy, bezpośrednie wskazówki od Patrycji Koteckiej, kooperacja – wszystko to działo się za kulisami, bez jawności, bez przetargów, za to z wyraźnym przekazem: bierzcie i milczcie. Wirtualna Polska stała się tubą Patola i Socjal i Suwerennej Polski. Dziś dziennikarze, który tam pracują – jak Słowik czy Jadczak – z niebywałą gorliwością rzucają się na nowy rząd, wykorzystując każdą okazję, by podważyć jego wiarygodność. Ale to nie jest walka o demokrację. To walka o powrót do źródeł finansowania.
Fundusz Sprawiedliwości, który miał pomagać ofiarom gwałtów, przemocy domowej czy przestępstw z nienawiści, był wykorzystywany przez ludzi Ważniaka do budowy partyjnego imperium medialnego. Media, które „współpracowały”, mogły liczyć na sowite granty, zlecenia, reklamy. Te, które odmawiały – były atakowane lub ignorowane. To był klasyczny układ klientelistyczny, w którym niezależność dziennikarska była tylko pustym hasłem. I teraz ten układ próbuje wrócić.
Obserwujemy bowiem coś więcej niż krytykę rządu. To próba ustawienia nowej narracji: Papa jako nieudacznik, rząd jako niekompetentny, wszystko zmierza ku katastrofie. W ten sposób przygotowuje się grunt pod „powrót do normalności” – czyli do rządów PiS, w których media znów będą pławione w złodziejskich pieniądzach, a zamiast opisywać rzeczywistość, będą ją konstruować pod dyktando partyjnych spin doktorów.
Nie chodzi o to, iż rządu Papy nie wolno krytykować. Chodzi o to, kto to robi, z jakim celem i z jakim dorobkiem. Media, które przez osiem lat bały się ruszyć Fundusz Sprawiedliwości, do dzisiaj nie przyznały się w pełni do procederu poboru kasy, dzisiaj zgrywają sumienie narodu. Ale nikt przy zdrowych zmysłach nie wierzy, iż chodzi im o prawdę. Chodzi o dostęp do kasy. I to nie byle jakiej – ale tej samej, która pochodziła z kieszeni ofiar, ludzi w traumie, dzieci pozbawionych pomocy psychologicznej, bo ich pieniądze szły na reklamy w tabloidach.
Chodzi po prostu o kapustę. Szmal. Mamonę. Kasę. Guldeny. I wszystko co z nimi związane.