Kilka dni gorącej wojny izraelsko-irańskiej powinno nam uświadomić parę spraw.
Po pierwsze – co znamy już z wojny rosyjsko-ukraińskiej – każda strona dba o swoją propagandę, i by czegoś się dowiedzieć nie wolno słuchać tylko jednej strony.
Po drugie – w prawdziwej wojnie bokiem wychodzą wszystkie wcześniejsze pozorne działania typu „jakoś to będzie” itp. – a to nasza polska specjalność…
Po trzecie – do wojny potrzeba BARDZO DUŻO broni, a do przewagi bardzo skutecznej broni, pomysłów i wykonawców.
Po czwarte wreszcie – może się okazać, iż to nie jest początek końca tylko koniec początku…
Podsumowując: jeżeli ludzie trzymający w Polsce władzę rozumieją naszą opłakaną sytuację totalnego rozbrojenia i podobnego stanu kadrowego, powinni nas trzymać z daleka od tego typu konfliktów i uczestnictwa
w nich.
To kolejna z wojen zastępczych, przy czym każda kolejna jest coraz mocniejsza; ale tak czy tak Chiny i USA kiedyś spotkają się „twarzą w twarz”…
Póki co Izrael chce wciągnąć do bezpośredniej wojny wojska USA. I jest bardzo blisko tego celu.
Przy okazji: jeżeli Polska znów otrzyma ofertę „szyb naftowy (jak w Iraku) w zamian za Wojsko Polskie u wrót Teheranu to przypominam, iż zgodnie z zaleceniami Brukseli „odchodzimy od ropy i gazu”… – w końcu Bruksela mogłaby się na coś przydać… a poza tym ktoś musi pilnować Królewca skąd rakiety dolatują w dwa mrugnięcia powieką.
Wojciech Popiela