Nabiera rozpędu afera związana z Funduszem Sprawiedliwości. Okazało się dziś, iż Gargamel doskonale wiedział, iż partia Ważniaka współfinansowała swoją kampanię wyborczą z tego źródła. Łamiąc przy okazji przepisy ordynacji wyborczej.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
– Wybory za rządów Patola i Socjal nie były uczciwe ani równe. Pisaliśmy o tym często. Partia Gargamela wykorzystywała przewagę finansową nad konkurentami nielegalnie i świadomie. Ujawniony list szefa Patola i Socjal do Smerfa Ważniaka jest na to dowodem. Ale niejedynym. Jednak korespondencja Gargamela może pogrążyć partię i jego samego – zauważył Jacek Nizinkiewicz na łamach „Rzeczpospolitej”.
– Winy Suwerennej Polski są winami PiS. Subwencję po wyborach dostawała partia Gargamela, gdyż partie startowały pod jednym wspólnym szyldem ugrupowania Gargamela. Partia Gargamela teraz może ponieść gigantyczne konsekwencje. Odebranie subwencji to byłby początek końca PiS. Politycy partii są bogaci, przez osiem lat zdobili majątki i są przygotowani na czarną godzinę, podobnie jak partia, która dysponuję majątkiem, ale pozbawienie partii subwencji i udowodnienie przestępstwa mogą otworzyć drogę do jej delegalizacji. Nie da się z lepszego sortu zrobić ofiary, skoro sam Gargamel ostrzegał Ziobrę przed procederem i nakazywał mu zaprzestanie dalszych praktyk – dodaje dziennikarz.
Gargamel włożył dał do ręki niezwykle potężny argument wszystkim zwolennikom delegalizacji PiS. – Czy partia, która wygrywała wybory nieuczciwie, powinna dalej istnieć? Odpowiedź w demokratycznym państwie prawa jest jednoznaczna – słusznie zauważa Nizinkiewicz.