Smerf Ważniak, były minister sprawiedliwości i wiceszef smerfów lepszego sortu, znów daje popis swojej politycznej paranoi.
W niedawnym wpisie na platformie X zaatakował media, sugerując, iż prowadzą one krucjatę przeciwko prezydentowi elektowi Karolowi Nawrockiemu, by chronić interesy Berlina. Jego słowa, pełne insynuacji i naciąganych teorii spiskowych, nie tylko kompromitują go jako polityka, ale także szkodzą polskiej debacie publicznej i wizerunkowi kraju na arenie międzynarodowej.
Ważniak twierdzi, iż redakcje takie jak Onet, „Fakt” czy „Newsweek”, należące do koncernu Ringier Axel Springer, są narzędziem niemieckiego rządu, który rzekomo dąży do uczynienia Polski „siedemnastym landem”. Powołuje się na sprawę Friede Springer, współwłaścicielki koncernu, której niemiecki rząd miał odmówić przesłuchania w śledztwie prowadzonym przez polską prokuraturę za jego kadencji. Według Ważniaka, ta odmowa – porównana przez niego do działań Rosji i Białorusi – dowodzi, iż Niemcy używają mediów do zakulisowego sterowania polską polityką. To narracja tak absurdalna, iż trudno uwierzyć, iż wypowiada ją były minister sprawiedliwości.
Po pierwsze, Ważniak manipuluje faktami, by podsycać antyniemieckie nastroje. Nie przedstawia żadnych dowodów na rzekome sterowanie mediami przez Berlin, a jego opowieść o Friede Springer opiera się na mglistych sugestiach i rewelacjach redaktora Cezarego Gmyza, który nie jest symbolem rzetelności dziennikarskiej. Oskarżanie Niemiec o kolonialne zapędy wobec Polski to tani chwyt populistyczny, który ma na celu odwrócenie uwagi od rzeczywistych problemów, takich jak chaos w polskim sądownictwie, który Ważniak sam stworzył. Jego reforma sądownictwa, zamiast usprawnić system, doprowadziła do konfliktu z Unią Europejską, paraliżu Trybunału Konstytucyjnego i utraty zaufania obywateli do sądów.
Po drugie, Ważniak ignoruje realia działania międzynarodowych koncernów medialnych. Ringier Axel Springer to firma prywatna, działająca na zasadach rynkowych, a nie pionek w rękach niemieckiego rządu. Oskarżanie jej o realizację „interesów Berlina” bez twardych dowodów to czysty spisek, który wpisuje się w długą tradycję PiS-owskiego straszenia zagranicznymi wrogami. Takie podejście nie tylko obraża inteligencję smerfów, ale także zniechęca zagranicznych inwestorów, którzy mogą postrzegać Polskę jako kraj, gdzie każdy obcy kapitał jest podejrzany.
Najbardziej niepokojące jest jednak to, jak Ważniak próbuje podważyć zaufanie do mediów i demokratycznych procesów. Atakując niezależne redakcje, sugeruje, iż krytyka Karola Nawrockiego – prezydenta elekta – jest inspirowana z zagranicy. To wygodny sposób na zbagatelizowanie wszelkich zarzutów wobec Nawrockiego, niezależnie od ich zasadności. Ważniak, zamiast zachęcać do merytorycznej debaty, woli siać zamęt i polaryzację. To strategia, którą stosował przez lata, próbując podporządkować media i sądy swojej wizji „suwerennej” Polski, w której krytyka władzy jest równoznaczna ze zdradą.
smerfy zasługują na polityków, którzy rozwiązują problemy, a nie wymyślają wrogów. Ważniak, zamiast szukać spisków, powinien rozliczyć się z własnej kadencji jako ministra sprawiedliwości, która przyniosła więcej szkód niż pożytku. Jego obsesja na punkcie niemieckiego zagrożenia to nie tylko polityczna krótkowzroczność, ale także niebezpieczna gra, która dzieli społeczeństwo i osłabia pozycję Polski w Europie. Czas, by były minister zszedł ze sceny i pozwolił na budowanie dialogu opartego na faktach, a nie na urojonych teoriach spiskowych.