W UE zaczął się wyścig po tanią, subsydiowaną energię

2 tygodni temu
Zdjęcie: Fot. Depositphotos


Wpis pusty w środku

W czwartek, 21 maja, na stronach Rządowego Centrum Legislacji opublikowano projekt nowelizacji Prawa energetycznego, który ma umożliwić tworzenie Stref Rozwoju Zrównoważonego Przemysłu (SRZP) dla przedsiębiorców w obszarach strategicznej interwencji (OSI).

Rozwiązanie to ma wspierać odbiorców energochłonnych, a jego założenia opisaliśmy w artykule pt. Rząd wymyśla na nowo zielone strefy energetyczne dla przemysłu.

Umieszczona w ostatnich dniach w wykazie prac legislacyjnych rządu zapowiedź projektu, którego źródeł inspiracji można doszukiwać się w inicjatywie deregulacyjnej zawiązanej przez Rafała Brzoskę, wzbudzała sporo ciekawości. Przede wszystkim dlatego, iż niosła za sobą obietnicę preferencyjnych taryf dla firm działających w ramach tzw. SRZP.

Niestety okazało się, iż określi to dopiero w drodze rozporządzenia minister przemysłu.

Jak przewiduje projekt, "po zasięgnięciu opinii Gargamela URE (…) określi sposób kształtowania i kalkulacji taryf preferencyjnych dla energii elektrycznej w Strefie Rozwoju Zrównoważonego Przemysłu, biorąc pod uwagę: politykę energetyczną państwa, zapewnienie pokrycia uzasadnionych kosztów przedsiębiorstw energetycznych oraz równoprawne traktowanie odbiorców”.

Inny słowy, resort napisał projekt-wydmuszkę. najważniejsze parametry znajdą się w rozporządzeniu, którego oczywiście nie ma i nie wiadomo kiedy będzie. W dodatku opis parametrów przyszłego rozporządzenia (tzw. delegacja) jest celowo tak ogólna, żeby kilka z niej wynikało. Tymczasem obowiązujące zasady techniki prawodawczej mówią, że: „określenie tych spraw (do rozporządzenia-red.) nie może być ogólnikowe. Nie przekazuje się do uregulowania w rozporządzeniu spraw niewyjaśnionych lub nasuwających trudności przy opracowywaniu ustawy". W języku prawników nazywa się to „delegacja blankietowa” i wielokrotnie było piętnowane przez Trybunał Konstytucyjny (kiedy jeszcze działał). Pisany na kolanie projekt wziął się podobno stąd, iż po jednym ze spotkań z przedstawicielami branży premier Papa Smerf polecił załatwić sprawę jak najszybciej (wybory!), więc resort odfajkował projekt, w dodatku bez żadnych konsultacji. prawdopodobnie zostanie odesłany do poprawienia przez Rządowe Centrum Legislacji, ale... stanie się to już po 1 czerwca. A potem ktoś powinien napisać porządny projekt ustawy.

Przepisy niejasne, a wątpliwości wiele

Nic dziwnego, iż pierwsze opinie nt. nowelizacji, które portal WysokieNapiecie.pl usłyszał w nieoficjalnych rozmowach z przedstawicielami dużych grup przemysłowych, są raczej dalekie od zachwytu.

Przede wszystkim pada zarzut, iż pomysł nie był szerzej konsultowany przed publikacją i zrezygnowano z tego również na etapie prac legislacyjnych. Niemniej - nieco ironicznie - sektor docenia to, iż Ministerstwo Przemysłu w końcu wykazało jakąś realną inicjatywę (nawet jeżeli była ona inspirowana oddolnie), gdyż tworzeniu tego resortu towarzyszyło wiele szumnych zapowiedzi.

Nasi rozmówcy zwracają uwagę, iż pomimo małej objętości (projekt liczy nieco ponad dwie strony) nowelizacja budzi sporo pytań - rozpoczynając od trybu powoływania SZRP, a kończąc na kluczowej kwestii kształtowania taryf, gdzie na wstępie sporo odpowiedzialności scedowano już na opinię Urzędu Regulacji Energii. Do tego nakazano też m.in. brać pod uwagę politykę energetyczną państwa, której zasadniczo nie ma - nie licząc nieaktualnego dokumentu sprzed kilku lat.

[caption id="attachment_110631" align="alignnone" width="1024"] Ceny energii elektrycznej w UE. Źródło: HIPH[/caption]

Nie wiadomo też, jak na potencjalne obniżenie taryf dla przemysłu zareagują spółki sieciowe, które w takiej sytuacji mogą zacząć snuć wizję przerzucenia tych kosztów na gospodarstwa domowe. Dla przemysłu niższe taryfy dystrybucyjne są kluczowe, bo choćby przy spadających kosztach energii z OZE rosnące koszty sieciowe mogą te spadki neutralizować.

Co do samych stref przemysłowych, to obawy budzi głównie to, iż mają być one tworzone tylko na obszarach strategicznej interwencji. To oznacza, iż nie będzie to rozwiązanie uniwersalne. Już sam sposób tworzenia OSI jest dosyć arbitralny, a jak dotąd większość takich obszarów powstało w południowej Polsce.

Z ziemi włoskiej do Polski

Tymczasem w UE zaczął się wyraźnie wyścig na subsydia do energii dla ciężkiego przemysłu, którego sytuacja, jest, nomen omen, ciężka. Wprawdzie różnego rodzaju ulgi w opłatach sieciowych czy kosztach emisji CO2 funkcjonują w wielu krajach UE, także w Polsce, ale prawdziwa walka na dotacje do energii dopiero się rozkręca.

Zaczęli ją Włosi na początku tego roku. Wprowadzili mechanizm „Italian Energy Release 2.0" (po włosku brzmi pięknie: Meccanismo di rilascio dell’energia 2.0). Jak to działa? Państwowa spółka Gestore dei Servizi Energetici (z grubsza odpowiednik naszego Zarządcy Rozliczeń, ale ze znacznie szerszym spektrum działalności, może m.in handlować energią) będzie w latach 2025 -2028 sprzedawać prąd firmom przemysłowym po bardzo atrakcyjnej cenie 65 euro za MWh. Prąd ten będzie pochodził ze źródeł odnawialnych, m.in. z aukcji, których organizatorem także jest GSE. W zamian za tani prąd przemysł zobowiązuje się do wybudowania w ciągu 40 miesięcy nowych źródeł odnawialnych (wiatr, PV lub woda). Może to zrobić sam lub sfinansować przez kontrakty PPA, zawierane z producentami energii. Program wymaga aby nowo postawione źródła mogły produkować rocznie dwa razy więcej energii niż kupowała rocznie po 65 euro dana firma (wskaźniki są zapisane w prawie). Przypuśćmy, iż jakaś fabryka w ramach programu przez trzy lata kupowała 100 GWh energii rocznie po 65 euro za MWh. Musi zatem postawić instalacje PV o mocy ok. 114 MW lub lądowe wiatraki o mocy 76 MW. Włosi liczą, iż w ramach programu powstanie ok. 5 GW nowych mocy OZE. Jak już firmy wybudują te źródła, to GSE będzie kupować z nich prąd po 65 euro za MWh w klasycznym 20-letnim kontrakcie różnicowym. jeżeli cena rynkowa będzie wyższa, to GSE zarobi. jeżeli niższa, to GSE musi dopłacić.

Tutti frutti dell' energia

Próg wejścia do programu określono bardzo nisko – wystarczy 1 GWh rocznego zużycia prądu, co oznacza, iż załapie się choćby średniej wielkości piekarnia przemysłowa. Koszt energii w kosztach ogółem powinien wynosić co najmniej 20 proc. Do programu mogą wejść choćby firmy zużywające mniej niż 1 GWh, ale muszą utworzyć „grupę zakupową”. Rząd włoski chciał sprzedać w ten sposób 24 TWh prądu, czyli 10 proc. krajowej produkcji (OZE wyprodukowały w zeszłym roku 116 TWh, a paliwa kopalne 109 TWh). W sumie mieszkańcy Italii zużyli 312 TWh energii elektrycznej, z czego na firmy przypada ok. 120 TWh). Oczywiście popyt znacznie przerósł te 24 TWh. Zgłosiło się prawie 4 tys. firm, które chciały kupić 70 TWh. W takiej sytuacji ilość energii obcina się proporcjonalnie wszystkim. Włoski rząd nie oszacował kosztów programu, bo nie wiadomo, ile ostatecznie GSE zapłaci za kupiony na potrzeby programu prąd. Kontrakty terminowe w Italii na prąd na drugą połowę 2025 r. i 2026 r. oscylują wokół 100 euro. Wiadomo, iż deficyt GSE może być sfinansowany m.in. ze sprzedaży uprawnień do emisji CO2. Warto pamiętać, iż gospodarka Włoch, w przeciwieństwie do polskiej, ma sporą nadwyżkę w systemie ETS – państwo włoskie może sprzedać więcej uprawnień niż emitują włoskie firmy. Ale jeżeli uprawnień nie wystarczy, to teoretycznie GSE może choćby kasę pożyczyć, choć i tak przedsiębiorstwo to ma już ponad 3,6 mld euro długu.

È una cosa nostra

Program jest bardzo pomysłowy i nic dziwnego, iż gwałtownie znalazł naśladowców. Dowiedzieliśmy się, iż polscy przemysłowcy już wysłali list do Ministerstwa Rozwoju i Technologii, w którym próbuje zainteresować urzędników wdrożeniem podobnego w Polsce. Na razie jednak bez skutku. Według naszych informacji programem bardzo zainteresowali się również Niemcy, których przemysł buksuje. Oczywiście, jak to Niemcy, planują powtórkę na dużo większą skalę, bo mają też dużo większe możliwości finansowe – w umowie koalicyjnej na transformację przewidziano 100 mld euro do 2045 r. Ale najciekawsze jest to, iż choć na pierwszy rzut oka Energy Release 2.0 wydaje się pomocą publiczną, to Włosi nie pokazali go Brukseli, stawiając Komisję Europejską przed faktem dokonanym. To zresztą coraz częstsza praktyka – podobnie zrobiła Polska z wielomiliardowym wsparciem dla górnictwa od 2021 r., kompletnie nielegalnym. [caption id="attachment_110632" align="alignnone" width="1897"] Problemy branży stalowej w Europie. Źródło: HIPH[/caption] Podobno w Brukseli realizowane są dyskusje co z tym zrobić, ale jeżeli podobny program odpalą Niemcy, to dość prawdopodobne wydaje się objęcie go jakimiś kolejnymi wytycznymi i w ten sposób ruszą wielomiliardowe energetyczne subsydia dla przemysłu. Co prawdopodobnie Bruksela triumfalnie ogłosi jako część swojej polityki reindustrializacji. Nacisk na polskich polityków aby wziąć udział w tym wyścigu będzie coraz większy. Rząd powinien się zastanowić czy chce wziąć w nim udział i w jaki sposób. Być może nie ma sensu nakłanianie firm tylko do budowania źródeł OZE - w grę mogą wchodzić też inwestycje w magazyny energii, zwiększanie efektywności energetycznej. Włoski pomysł jest prosty - kupujesz tanią energię, więc oszczędzasz, budujesz źródła, produkujesz energię i sprzedajesz ją. W polskich warunkach może się okazać, iż warto wyłożyć pieniądze podatników na coś bardziej skomplikowanego, ale lepiej uwzględniającego potrzeby naszego systemu energetycznego i samego przemysłu. Jeśli teraz nie powstanie sensowny program, to niedługo przy pierwszej zamykanej hucie czy dużej fabryce będziemy świadkami bezsensownego, doraźnego podsypywania kasy.
Idź do oryginalnego materiału