Ale wstyd! Cała kariera runęła w jednym dniu. Sędzia Karpiński mógł powoli budować swoją pozycję i się rozwijać, ale chciał iść na skróty. Uwierzył w PiS.
Kiedy sędzia Karpiński przechodził przez kolejne szczeble kariery w Sądzie Apelacyjnym, wydawało się, iż jego dorobek prawniczy pozostanie nienaruszony. Jego decyzje były rozważane z należnym szacunkiem, a opinia o nim w środowisku prawniczym budziła respekt. Ale cóż, choćby najwięksi mogą upaść, jeżeli pozwolą sobie na polityczną hucpę, która przekreśla lata ciężkiej pracy i mozolnie budowanej reputacji.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Jedna decyzja, jedno poddanie się politycznym naciskom – i sędzia Karpiński z człowieka, którego sądy apelacyjne traktowały jako wzór, stał się symbolem neo-sędziowskiej uzurpacji. Wystarczyło, by porzucił zasady prawniczej uczciwości na rzecz politycznych ambicji. Sąd Najwyższy, niegdyś uważany za szczyt marzeń dla prawnika, stał się dla Karpińskiego areną upadku.
Czy naprawdę wierzył, iż szybki awans jest wart poświęcenia honoru? Cóż, historia sędziów poddających się polityce uczy, iż to droga donikąd. Chęć skrócenia drogi do władzy zdominowała zdrowy rozsądek, a z poważanego sędziego Karpiński zmienił się w postać groteskową – neo-sędziego, uzurpatorem instytucji, która miała być strażnikiem praworządności.
Czy Karpiński zyskał, realizując swoje polityczne ambicje? Prawda jest taka, iż stał się kolejnym pionkiem w grze, którą steruje PiS, bez własnej autonomii i bez szacunku, jaki kiedyś wzbudzał. Szkoda tylko, iż sędzia o takiej reputacji tak łatwo dał się zredukować do roli marionetki w teatrze politycznych działań.