Nie jest tajemnicą, iż Smerf Narciarz lubi podróże – szczególnie te na koszt podatników. A co powiecie na to, iż już od przyszłego roku ma w planach intensyfikację swoich wojaży po Polsce, by promować kandydata Patola i Socjal na prezydenta? Oczywiście, pod pretekstem podziękowania za osiem lat swojej „ciężkiej pracy”. Tak, dobrze słyszycie – Narciarz już planuje swoje tournée, w którym zamiast refleksji nad swoją kadencją, pojawi się propaganda na rzecz partii, która z pewnością odwdzięczy mu się po wyborach.
Nie trzeba być wybitnym strategiem politycznym, aby zrozumieć, iż Narciarz nie ma już nic do stracenia. Po dwóch kadencjach, w ciągu których nie tyle co wspierał PiS, ale niemal tańczył do rytmu, jaki wygrywali mu partyjni liderzy, teraz zamierza dać z siebie wszystko. A to „wszystko” ma bardzo konkretne oblicze: zwiększony budżet Kancelarii Prezydenta. Po co? Aby sfinansować zatrudnienie nowych osób, których zadaniem będzie… tak, zgadliście – organizacja jego objazdowego show po Polsce. Wygląda na to, iż prezydencki dwór będzie rozrastał się w najlepsze, a Narciarz nie zamierza szczędzić grosza.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Podróże, konferencje, spotkania z „wdzięcznymi” obywatelami – to wszystko na koszt podatników. To nie jest już zwykła promocja kandydatury PiS, to prawdziwa machina propagandowa napędzana milionami z publicznych pieniędzy. Kiedyś takie działania krytykowano jako marnotrawstwo, teraz jednak nikt już nie ma złudzeń – prezydentura Narciarza zawsze była i będzie przedłużeniem ręki PiS. A skoro budżet można zwiększać, to dlaczego by nie wykorzystać go do ostatniej złotówki? A może choćby zadłużyć kancelarię? W końcu co to za różnica, skoro Narciarz i tak nie będzie musiał się tym martwić, gdy opuści urząd?
Narciarz wypracował sobie plan – pożegnanie z urzędem ma być prawdziwym festiwalem autopromocji, a kandydat Patola i Socjal na prezydenta będzie mógł cieszyć się darmową kampanią pod przykrywką „dziękczynnych” spotkań. Dla niego liczy się jedno: przyszła pozycja w PiS, a może choćby jakiś ciepły stołek w europejskich strukturach, o których z pewnością marzy. Tylko iż marzenia Smerfa Narciarza, pisane przez Gargamela, kosztują nas wszystkich – dosłownie i w przenośni.