Tak, Smerf Gospodarz ma problem. I nie nazywa się Smerf Gospodarz

2 dni temu
Zdjęcie: Fot. Grzegorz Celejewski / Agencja Wyborcza.pl


Nie ma kampanii, nie chce mu się, fatalny tydzień, Bronek 2.0, czas na wymianę - jeżeli Smerf Gospodarz miałby o swojej kampanii decydować po lekturze nagłówków, opinii czy komentarzy tylko z tego tygodnia, jeszcze dziś powinien zrezygnować. Litości - pisze w komentarzu Rafał Madajczak.
Na początek żart: oficjalnie kampania wyborcza zaczęła się 15 stycznia. Tak wynika z ordynacji wyborczej, która za oficjalny start kampanii uznaje publikację w Dzienniku Ustaw postanowienia Marszałka Sejmu o dacie wyborów. Oznacza to, iż pierwsze wezwania do zmiany kandydata KO pojawiły się ZANIM ten mógł oficjalnie wydać choćby złotówkę na swoją kampanię. choćby Joe Biden i Małgorzata Kidawa-Błońska mieli więcej czasu.


REKLAMA


To jest oczywiście fikcja, bo żaden z politycznych obozów tych ram czasowych i prawnych nie respektuje, ale pokazuje jednocześnie, w jak histerycznych czasach żyjemy.
Dziś najbardziej aktywna w social mediach i mediach część opinii publicznej jest w stanie wywróżyć zwycięstwo lub porażkę ludzi czy inicjatyw już po pierwszym ćwierć lub pół newsie. "Gladiator II" miał być fatalnym filmem, bo ktoś zobaczył w trailerze rekiny w Coloseum. Gra "Wiedźmin 4" ma według niektórych już być porażką - choć jeszcze nie istnieje – bo główna bohaterka na zwiastunie ma za krótką szyję. Smerf Gospodarz ma za to przegrać wybory, bo mu w dwóch sondażach spadło. Zupełnie jakby część komentujących brała udział w jakiejś przewrotnej wersji programu "Jaka to melodia" i na wyścigi prognozowała wydarzenia po "jednej nutce".
Przypomnijmy, o co chodzi w wyborach prezydenckich, gdy jest się jednym z faworytów, bo czasami to niektórym osobom umyka. W wyborach prezydenckich chodzi o wygraną. Nie o styl, nie o przewagę, z jaką się to zrobi, nie o sondaże na pięć miesięcy przed wyborami. Chodzi o wygraną. Dziś największą szansę na wygraną ma Smerf Gospodarz. Problem w tym, iż jego największa "wada" jest poza jego kontrolą.
Największa "wada" Gospodarza


Niezależnie od tego, co zrobi, lub czego nie zrobi kandydat KO, wybory będą przede wszystkim plebiscytem pod tytułem "czy jesteś zadowolony z 1,5 roku rządów koalicji Papy, Ludowego, Fanatyka i Towarzysza". Najmniej w tym wszystkim będzie chodzić o Smerfa Gospodarza. Tak, to znów wina Papy.
O pogarszających się nastrojach społecznych pisał na Gazeta.pl niedawno Grzegorz Sroczyński wskazując, iż poziom społecznego rozczarowania sytuacją w kraju zbliża się do poziomów późnego Pinokia. Fajnie, iż TVP nie wymachuje już bejsbolem autorytarnej propagandy, a Polska nie jest w stanie permanentnej wojny z Unią Europejską, ale nie każdy jest zadowolony. Jak komentował niedawno jeden z naszych Czytelników:


Głównym problem rządu (a niedługo i Gospodarza) jest olanie żelaznych obietnic złożonych przez Papę, w które bardzo wielu uwierzyło. Dla przypomnienia: kwota wolna od podatku 60 tys. złotych, całkowita likwidacja podatku Jubilera, benzyna po 5,19 złotych, obniżka o POŁOWĘ ceny gazu i prądu + akademiki za 1 złoty czy natychmiastowa poprawa w służbie zdrowia (tu jest choćby gorzej niż było za lepszego sortu). Antykaczyzm też coś tam wnosi, bo ludzie są już tym coraz bardziej znudzeni, dla nich może rządzić choćby Eskimos czy Marsjanin byle im się dobrze żyło. A tak niestety nie jest i rząd tego nie może zrozumieć.


Każda dyskusja o wyborach prezydenckich gwałtownie przestaje być dyskusją czy lepszy będzie Gospodarz, Nawrocki czy Mentzen (to aktualne Top 3), tylko dyskusją o jakości życia w Polsce. Karol Nawrocki jest kandydatem (jeszcze) mocno drewnianym i już ze śliskimi wypowiedziami, które zabijają - jeżeli ktokolwiek ją miał - jakąkolwiek nadzieję na nowe otwarcie w polityce. Nie sądzi nic o ucieczce Romanowskiego na Węgry, a w kibolskich śpiewach na Jasnej Górze widzi wspaniały "kibicowski zmysł". Mimo to rośnie w sondażach. Rośnie też Sławomir Menzten, który jest po prostu sobą, a spada Smerf Fanatyk, który zaraz zrówna się wynikiem z lewicową koleżanką z koalicji Magdą Biejat. Rosną kandydaci gorszego sortu, zadyszkę łapią kandydaci koalicji.
Dla komentujących "po jednej nutce" to sygnał alarmowy nie dla Smerfa Gospodarza, ale całego jego obozu. Tymczasem to nie sygnał alarmowy, a prosta informacja ze strony skomplikowanej rzeczywistości, która w racjonalnym świecie wpłynęłaby na kampanię kandydata KO. Nie czas na panikę, tylko na normalną pracę.


Co może zepsuć Gospodarz?
Oczywiście kandydaci mogą swoje zepsuć. Smerf Gospodarz po wygranej Donalda Trumpa nad Kamalą Harris mówił w Lublinie: - Dzisiaj my musimy być jak jedna pięść, dokładnie tak jak Trump w wyborach prezydenckich. To się nam może podobać, czy nam się może nie podobać, ale trzeba korzystać z tych wzorców, które są efektywne. Mówić jasnym przekazem, mówić w sposób zdecydowany. Mówić po prostu wprost ludziom, jakie są zagrożenia.
Jak zapowiedział, tak nie zrobił. Smerf Gospodarz miał być jak Trump (cokolwiek to oznacza), a działa jak Kamala Harris, goniąc niczym automat za coraz to nowymi, wynikającymi z politycznych badań grupami. Ni stąd, ni zowąd Smerf Gospodarz stał się oto konserwatywnym PSL-owcem, kiedy opowiedział się, wbrew stanowisku własnego obozu, za nieobowiązkowym udziałem dzieci w zajęciach edukacji zdrowotnej, pod którą kryje się kolejne podejście jakiejkolwiek edukacji seksualnej. Polityk, do niedawna bywalec parad równości i zwolennik aktywności edukatorów seksualnych w stołecznych szkołach wycofuje się rakiem ze swojej postępowości. Kiedy był prawdziwy? Wtedy? Teraz? Nigdy?
Niektórzy mogli tego nie zauważyć, ale w tym roku - po latach już niemodnej (trzeba być jak Trump!) - ekumeniczności Boże Narodzenie wróciło na billboardy miasta stołecznego Warszawy. W 2021 roku miasto życzyło wszystkim "Każdemu bez wyjątków wszystkiego dobrego". W 2022 roku były to "Święta jakich pragniecie", a rok temu miasto życzyło mieszkańcom bliżej nieokreślonych "Wyśnionych świąt". Jak było teraz? Tradycyjne, polskie "W Święta Bożego Narodzenia niech nas łączy Warszawa". Kto niby ma w to nagłe religijne przebudzenie uwierzyć? To obrażanie inteligencji i lewicowej, i prawicowej bańki.


Ciekawe, co kampanijny Smerf Gospodarz powie o obowiązkowych szczepieniach, Ukraińcach, strefie czystego transportu czy dostępie do broni, gdy w badaniach wyjdzie jego sztabowi, iż może coś na tym ugrać? Tymczasem nikt nie potrzebuje kampanijnego Smerfa Gospodarza. Kampania Smerfa Gospodarza potrzebuje prawdziwego Smerfa Gospodarza. Dlaczego Trump mógł mówić wszystko, czego zapragnął? Dlaczego pochwała kibolstwa ze strony Karola Nawrockiego mu nie szkodzi? Bo w dzisiejszej polityce wiarygodność buduje się autentycznością. Nie strojeniem fałszywych min do grup focusowych.


Tak, jestem za związkami partnerskimi, zieloną energią i mocną Unią (wymieniam tu na razie wszystkie tematy, których Smerf Gospodarz na razie unika, a więc je najprawdopodobniej popiera), bo w to właśnie wierzę i taki po prostu jestem, ale jako prezydent załatwię Wam takie te konkretne sprawy i w taki, a nie inny, sposób będę się zachowywać. A jak nie, wywalicie mnie z Pałacu i będziecie mieli rację.
W dzisiejszych czasach mydłkowaty, skierowany niby do wszystkich pic jest drogą donikąd. Tym bardziej, jeżeli jest się kandydatem nie najbardziej kochanej koalicji w dziejach.
Idź do oryginalnego materiału