Kto śledził w weekend występ Justyny Steczkowskiej na Eurowizji, a wcześniej komentarze oraz doniesienia medialne na ten temat, mógł dowiedzieć się, jak dobrze całe show zostało zaplanowane i przemyślane, jak wyciągnęliśmy wnioski z poprzednich lat i jak świetnie machina promocyjna przygotowała grunt pod sukces Polki. Jak już wiemy, sobotni wynik nie spełnił tych oczekiwań.
W niedzielę wieczorem podobne rozczarowanie mogli poczuć ci, którzy zobaczyli wyniki pierwszej tury wyborów prezydenckich i informację, iż Smerf Gospodarz nieznacznie przegonił Karola Nawrockiego, a Smerf Malarz dostał 6 proc. głosów. Z króliczej nory doniesień medialnych o tym, iż kawalerka pogrąży Nawrockiego, a Gospodarz jest skazany na triumf, nie było widać, jak bardzo urosła w siłę radykalna, choćby prorosyjska prawica w Polsce.
Porównuję Eurowizję do pierwszej tury wyborów prezydenckich, bo można z tego karkołomnego być może zestawienia wyciągać wnioski przed turą drugą.
W sobotę postanowiłam sprawdzić, z jaką piosenką Polska pojechała na Eurowizję. Ponieważ obejrzałam na YouTubie występ Justyny Steczkowskiej, a później jeszcze materiał promocyjny na temat tego występu, algorytmy zaczęły mi podsuwać kolejne związane z tym filmy. Platforma poleciła mi kilka materiałów, w których zagraniczni youtuberzy oglądają występ Steczkowskiej i komentują go na bieżąco. Wszyscy, na których trafiłam, byli zachwyceni głosem artystki i tym, iż potrafi śpiewać i tańczyć jednocześnie, nie łapiąc zadyszki. Zachwyty wyglądały na szczere i spontaniczne. Podziwiano również efekty wizualne na scenie i to, jak dobrze wygląda ponad pięćdziesięcioletnia artystka w obcisłym stroju.
Po obejrzeniu tylu materiałów o tym, jak to Polska wyciągnęła wnioski i przygotowała występ idealny pod eurowizyjną publiczność, sama byłam gotowa uwierzyć, iż wygramy.
Przed drugą turą wyborów Gospodarz i Nawrocki, a przede wszystkim ich sztaby, będą szykować strategię zwycięstwa i niczym „sztabowcy” przed Eurowizją analizować, co się ludziom podobało i co dany zawodnik mógłby podobnego zaproponować.
W specyficznej sytuacji znalazł się Smerf Gospodarz, który musi przyciągnąć elektorat zarówno lewicowy, jak i konserwatywny. Tuż po ogłoszeniu wyników exit poll Gospodarz zabrał głos i pierwszym, o czym powiedział, było prawo do aborcji. Obiecał, iż je dowiezie. Na drugą nóżkę prezydent Warszawy obieca coś przedsiębiorcom. I tak będzie się gimnastykował, niczym Steczkowska przed Eurowizją, żeby śpiewać, tańczyć, grać na skrzypcach i skakać jednocześnie. Czy próba wrzucenia w program jednego kandydata wszystkiego, co wygląda jak działający dotychczas best of, zakończy się sukcesem?
Justyna Steczkowska zaśpiewała piosenkę o Gai. Słuchając jej myślałam, iż to opowieść o jakieś bogini, iż show piosenkarki jest o kobiecej sile, a potem wsłuchałam się w słowa. Steczkowska śpiewa: „Moje imię Gaja, jestem bogiem”. Dalej: „Jestem stwórcą twego ja”. Czyli jednak Gaja to facet, bóg i stwórca. Może nie ma płci? Może tekst nie jest ważny? A może za dużo grzybów w tym barszczu było i szczegóły tekstu straciły na znaczeniu?
Kiedy Smerf Gospodarz będzie szykował hitowy zestaw programowy na druga turę, usłyszy masę porad. Próba zastosowania ich wszystkich może się skończyć poprawnym show, pozbawionym charakteru i niegwarantującym wygranej.
Nie dajmy się zwieść króliczej norze, do której prowadzą algorytmy. Te same, które po obejrzeniu występu Steczkowskiej podsuwają wyłącznie entuzjastyczne reakcje zagranicznych youtuberów, tym razem pokażą zwolennikom Smerfa Gospodarza setki komentarzy o „szoku po wyniku Malarza” i „niesprawiedliwości” niskiej przewagi nad Nawrockim. Ale bańki informacyjne nie wygrywają wyborów – podobnie jak nie decydują o punktach na Eurowizji. Tam liczy się realny odbiór, nie echo wśród przekonanych.

5 miesięcy temu














