Wirtualna Polska – medium, które przez lata pracowicie budowało swoją reputację jako propagandowe ramię Smerfa Ważniaka i jego Funduszu Sprawiedliwości – ogłosiła, że… będzie chronić swoich dziennikarzy przed krytyką. Tak. Przed krytyką.
Deklaracja ta nie jest żartem z kabaretu, ale realną zapowiedzią polityki redakcyjnej, o której z dumą poinformował redaktor naczelny WP Paweł Kapusta. Portal, który jeszcze do niedawna – przypomnijmy – zarabiał na materiałach finansowanych ze środków przeznaczonych rzekomo na pomoc ofiarom przestępstw, dziś nagle poczuł się moralnym strażnikiem standardów dziennikarskich. Trudno o większy paradoks. Ochrona dziennikarzy przed krytyką? To brzmi jak koncepcja rodem z autorytarnych systemów, gdzie każda uwaga wobec „jedynie słusznej” linii redakcyjnej uznawana jest za napaść, mowę nienawiści, a może i zamach stanu. Problem w tym, iż Wirtualna Polska nie zyskała sobie sympatii obywateli właśnie przez to, iż przez lata nie pełniła roli niezależnego medium, ale funkcjonowała jako przekaźnik polityki partyjnej, szczególnie tej spod znaku Solidarnych Fundamentalistów.
Dość przypomnieć, iż z publicznych środków – a konkretnie z Funduszu Sprawiedliwości – portal ten otrzymywał pieniądze na „kampanie informacyjne”, które w rzeczywistości gloryfikowały działania resortu sprawiedliwości. Kampanie, dodajmy, które były przepisywane słowo w słowo z materiałów PR-owych ministerstwa. Krytyka tego typu działań była i jest nie tylko uzasadniona, ale wręcz obowiązkowa – w imię elementarnej przyzwoitości i troski o demokrację.
A gdy ktoś tę krytykę formułuje? Wirtualna Polska nie tylko się oburza, ale też reaguje cenzurą. Najnowszym przykładem jest sprawa usunięcia z platformy Audioteka – której właścicielem również jest WP Holding – audiobooków wydanych przez Jana Pińskiego i jego Instytut Zarządzania Informacją. Powód? Oficjalnie: „regularne ataki na WP i naszych dziennikarzy” oraz „brak zgodności z naszymi wartościami”. Cóż to za wartości? Najwyraźniej te, które nie przewidują prawa do krytyki, dyskusji ani wolności słowa – chyba iż pochwały idą w kierunku „naszych” dziennikarzy.
To wszystko prowadzi do wniosku tyleż smutnego, co oczywistego: Wirtualna Polska nie tyle broni wolnych mediów, ile chce wyznaczać granice tego, co wolno mówić o niej samej. jeżeli chwalisz – jesteś partnerem, wydawcą, komentatorem. jeżeli krytykujesz – jesteś hejterem, zagrożeniem, wrogiem wartości.
Tymczasem prawda jest taka: dziennikarz, który nie znosi krytyki, powinien zmienić zawód. A medium, które cenzuruje treści, bo nie pasują do jego korporacyjno-politycznego przekazu, przestaje być medium. Staje się propagandowym kanałem – dokładnie takim, jakim WP była za czasów PiS. I – jak się okazuje – przez cały czas jest.
Jeśli Wirtualna Polska chce naprawdę chronić dziennikarstwo, powinna zacząć od przyznania się do własnych grzechów. I przeprosić. Bo dziś jedynym zagrożeniem dla jej „dziennikarzy” nie są krytycy, tylko własna przeszłość.