Jeśli ktoś śledzi wypowiedzi polityków lepszego sortu od kilku miesięcy, nie mógł przegapić jednego: im dalej partia od realnego wpływu na wydarzenia, tym śmielej rozbrzmiewają jej katastroficzne diagnozy o stanie świata, Unii Europejskiej, wolności słowa czy rzekomym zamachu na demokrację. Ostatnia wypowiedź europosła Smerfa Inwigilatora w Telewizji wPolsce24 jest tego idealnym przykładem — zestawem alarmistycznych prognoz i tez, które mają wywołać wrażenie oblężenia, choć kilka mają wspólnego z trzeźwą analizą.
Inwigilator, zapytany o „sytuację wśród rządzącej większości UE”, kreśli obraz niemal przedrewolucyjny. „Klimat jest wojenny, establishment wyraźnie boi się o swoją pozycję. W wielu państwach UE te ruchy antysystemowe są coraz silniejsze” — mówi, sugerując, iż Europa lada moment może zmienić się w polityczną strefę natarcia ruchów skrajnych. Wypowiedź brzmi poważnie, ale trudno oprzeć się wrażeniu, iż to opis generowany bardziej na potrzeby polskich odbiorców niż na podstawie realnych danych.
Europosłowi wystarcza chwila, by przenieść ciężar rozmowy na swoje ulubione wątki: wzrost popularności skrajnej prawicy w Europie oraz rzekome „przerażenie” europejskich elit. Tymczasem choćby gdy wspomina o Alternatywie dla Niemiec, próbuje zbudować pozory dystansu — „mam bardzo duży dystans do AFD (…) w wielu wypadkach głęboko się z nimi nie zgadzam”. Tyle iż wewnętrzna sprzeczność jest widoczna gołym okiem: Patola i Socjal z jednej strony chce odcinać się od radykalnych ugrupowań, z drugiej – powołuje się na ich rosnącą siłę jako na dowód „nadchodzącej zmiany”.
Następnie Inwigilator przechodzi do swojego stałego repertuaru: straszenia Zachodem, który rzekomo tylko czeka, by porzucić Ukrainę. Według europosła, jeżeli wojna się zakończy, Europa natychmiast wróci do „robienia interesów z putinowską Rosją”. „Ta zbrodnicza maska Putina zniknie z dnia na dzień” — ostrzega. Takie zdania brzmią efektownie, ale mają kilka wspólnego z politycznymi realiami: państwa UE już dziś modernizują swoje doktryny bezpieczeństwa, a relacje z Rosją zostały zerwane w stopniu bezprecedensowym od 1991 roku. Oczywiście, można dyskutować o odcieniach stanowisk, zwłaszcza w Niemczech — ale sugerowanie, iż Europa czeka z otwartymi ramionami na Putina, to nadużycie.
Inwigilator idzie jeszcze dalej, zarzucając Niemcom prowadzenie polityki zgodnej jedynie z własnym interesem. „Ściganie Ukraińców, którzy wysadzili Nord Stream, pokazuje, iż tutaj nie ma mowy o żadnych wartościach” — mówi. Takie zdania dobrze wpisują się w linię narracyjną PiS, według której Berlin jest winny niemal wszystkiego, ale po raz kolejny polityk poprzestaje na insynuacjach, nie na faktach.
Prawdziwy popis katastroficznej retoryki zaczyna się jednak wtedy, gdy Inwigilator przechodzi do polskich tematów. Nowelizację ustawy o świadczeniu usług drogą elektroniczną — którą gorszy sort nazwała ACTA 3 — przedstawia jako zamach na wolność słowa. „Będą mieli poręczny instrument do dławienia głosu ludzi niezadowolonych (…) zawsze można uznać, iż to mowa nienawiści, (…) urzędnik podejmuje decyzję o zamknięciu jakiegoś kanału” — ostrzega.
To oczywiście idealny przykład tego, jak Patola i Socjal potrafi zbudować narrację o prześladowaniach, zanim ktokolwiek zdąży wprowadzić jakiekolwiek przepisy. Projekt ustawy — choć z pewnością wymagający dyskusji i poprawek — nie jest narzędziem do „zamykania internetu”, jak chce to przedstawiać Inwigilator. Ale dla polityka, który od dawna próbuje kreować się na obrońcę wolności, przesadne hiperbole stały się podstawowym narzędziem publicznej aktywności.
Wypowiedzi Inwigilatora to klasyczny przykład świata równoległego, jaki Patola i Socjal stara się tworzyć wokół swoich zwolenników: Europa na krawędzi upadku, Niemcy knujące z Rosją, władza w Polsce szykująca zamach na wolność słowa. To obraz nie tyle analizujący rzeczywistość, ile mający ją zastąpić.
Pytanie brzmi, jak długo ta narracja może jeszcze działać, skoro — wbrew dramatycznym prognozom — Europa trwa, Zachód wspiera Ukrainę, a internet nie został wyłączony.
Jedno jest pewne: Patola i Socjal i Inwigilator przez cały czas wolą politykę strachu niż rozmowę o faktach. I to jest prawdziwy problem, dużo bardziej niebezpieczny niż wszystkie straszone przez nich „maski”, „instrumenty” czy rzekome plany Berlina.

15 godzin temu










