Spaliny z samochodów zwiększają ryzyko zawału serca. I to u młodych

6 godzin temu

Kilka dni po oddychaniu powietrzem z wyższym poziomem ozonu rośnie ryzyko zawału serca – ustalili naukowcy, którzy przyjrzeli się zdrowiu ponad 2 tys. pacjentów w USA. A nie przyglądali się seniorom, tylko osobom w kwiecie wieku.

Oddychanie zanieczyszczonym powietrzem wpływa na wzrost ryzyka zawałów serca – to wniosek, na który wskazuje rosnąca liczba badań.

Im więcej ich się pojawia, tym naukowcy bardziej zdają sobie jednak sprawę, iż zagrożone są nie tylko osoby starsze lub o gorszym stanie zdrowie. I iż związane z tym konsekwencje można odczuć naprawdę szybko.

Właśnie do takich wniosków doszli autorzy badania, które opublikowano na łamach czasopisma GeoHealth.

  • Czytaj także: Słońce, wiosna, smog. Czy pogoda pomaga walczyć o czyste powietrze w Polsce? [DANE]

Ozon grozi zawałem

Badanie pod przewodnictwem dr Siqi Zhanga z Uniwersytetu Yale skupiło się na ocenie wpływu stanu powietrza na ryzyko zawału serca. W tym celu naukowcy zebrali dane dotyczące ponad 2300 pacjentów z USA w wieku od 18 do 55 lat (z czego prawie 70 proc. stanowiły kobiety), którzy przeszli już zawał. Następnie dane te porównali z poziomem ozonu i pyłów PM2,5 w powietrzu w pobliżu ich domów.

Autorzy odkryli, iż wyższe poziomy ozonu wpływały na ze zwiększoną liczbą zawałów serca serca 4–5 dni później. W przypadku pyłów PM2,5 takiej zależności nie znaleźli.

Poziomy ozonu były silniej skorelowane z dwoma rodzajami ataków serca. Pierwszy to ataki typu 2, które są wynikiem braku równowagi między zapotrzebowaniem serca na tlen a jego dostawą (np. na skutek niskiego ciśnienia krwi lub anemii). Drugi to ataki NSTEMI, które wywołuje częściowe zablokowanie tętnicy wieńcowej dostarczającej krew do serca, czyli zakrzep.

„Zarówno krótko-, jak i długotrwałe narażenie na zanieczyszczenia powietrza przyczynia się do szeregu negatywnych skutków zdrowotnych. Badacze wciąż wskazują na nowe powiązania w grupach, które wcześniej nie były szeroko włączane do badań” – komentuje dla SmogLabu lek. Olga Wdowiczak, specjalistka ds. zdrowia środowiskowego z organizacji HEAL Polska.

Według niej najnowsze badanie stanowi kolejny argument za tym, by działać. „Potrzebujemy skutecznych, międzysektorowych działań na rzecz poprawy jakości powietrza, które stawiają zdrowie publiczne w centrum” – podkreśla Wdowiczak.

Skoro ozon jest naturalny…

Na poziom ozonu najbardziej wpływa nasłonecznienie. Jak informuje Główny Inspektorat Ochrony Środowiska, właśnie z tego powodu jego maksymalne stężenia występują w okresie letnim i podczas wysokich temperatur.

„W naturze ozon powstaje w wyniku niektórych reakcji chemicznych. Najbardziej znany przykład to oczywiście tzw. warstwa ozonowa, gdzie ozon powstaje pod wpływem działania promieni słonecznych UV. Ozon powstaje również w czasie burz i przy wodospadach. Charakterystyczny «świeży, czysty, wiosenny» zapach deszczu jest rezultatem naturalnie powstałego ozonu w czasie burzy” – wyjaśnia GIOŚ na swej stronie.

Skoro ozon powstaje więc naturalnie, czemu mielibyśmy się przejmować jego wyższym poziomem?

  • Czytaj także: Ozon: groźny dla dzieci, osób starszych i Śpiochmatyków

…to czemu mamy coś z nim robić?

Po pierwsze – ze względu na globalne ocieplenie.

Autorzy badania w GeoHealth wykazali niewielki wzrost zawałów serca powiązanych z poziomem ozonu w cieplejszych miesiącach w porównaniu z chłodniejszymi. Ich zdaniem może to wskazywać na wzrost liczby zawałów serca wraz ze wzrostem temperatury na Ziemi, za co odpowiada działalność człowieka. Z pewnością można to więc uznać za jeden z wielu argumentów zdrowotnych za tym, by poważnie potraktować adaptację Polski do zmiany klimatu.

Po drugie – ze względu na lokalne emisje.

Choć nie emitujemy go bezpośrednio, ozon stanowi jednak zanieczyszczenie wtórne. Powstaje ono na skutek przemian chemicznych innych związków (zanieczyszczeń pierwotnych), czyli tlenków azotu (NOx), niemetanowych związków organicznych (NMLZO) oraz tlenku węgla i metanu.

Jak informuje GIOŚ, za emisje tlenku azotu w Polsce odpowiadają przede wszystkim transport i energetyka. I to te źródła pierwotne są główną przyczyną dalszych reakcji chemicznych, które zwiększają poziom ozonu. W mniejszym stopniu odpowiadają za to m.in. dystrybucja paliw, rolnictwo i wysypiska odpadów.

„Jedynym sposobem ograniczenia ryzyka występowania wysokich poziomów stężeń jest dalsza redukcja emisji prekursorów związanych z aktywnością przemysłową, komunikacją, produkcją rolną i gospodarką komunalną” – tłumaczy GIOŚ.

I wskazuje, iż oznacza to m.in. potrzebę wdrażania nowych standardów dotyczących silników spalinowych i zmian w innych sektorach gospodarki.

  • Czytaj także: Ozon. Skąd się bierze i kiedy jest go najwięcej?

Zdjęcie tytułowe: shutterstock/marekusz

Idź do oryginalnego materiału