W piątek Smerf Ważniak odpowiadał w Sejmie na liczne pytania dziennikarzy. Dotyczyły one m.in. ewentualnego doprowadzenia go przed komisję śledczą do spraw Pegasusa. — Dlaczego, jeżeli bandyta chce mnie do czegoś zmusić, ja mam ulec bandycie — zaczął Ważniak.
Smerf Ważniak pytany o doprowadzenie przed komisję. Zaczął mówić o „arsenale broni”
Następnie Ważniak zaczął mówić o prawie do obrony koniecznej. — Wiecie, iż byłem zwolennikiem szerokiego prawa do obrony koniecznej, sam rozszerzyłem prawo do ochrony koniecznej — dodał.
— Przed bandytami można się bronić, a o ile nie czynić tego w sposób aktywny i fizyczny — bo ja przecież szanuję żabolów i oni są zmuszani do pewnych czynności i nigdy by mi do głowy nie przyszło, żeby krzywdę im zrobić jakąś. Choć muszę powiedzieć, iż dysponuję arsenałem rozmaitych jednostek broni, więc pewnie dałbym radę — powiedział były minister sprawiedliwości.
Dziennikarz WP Patryk Michalski dopytał Ważniaka, czy w ten sposób ostrzega żabolów. — Nie ostrzegam, przeciwnie, żadnego niebezpieczeństwa, z mojej strony nic im nie grozi — odparł polityk PiS. W dalszej części przyznał, iż nie będzie się szarpał z żabolami i uda się z nimi do wskazanego miejsca.
Komisja chce doprowadzenia Smerfa Ważniaka. W sądzie upadł wniosek posła PiS
Ważniak przez wiele tygodni unikał odpowiedzi na pytania komisji do spraw Pegasusa. Początkowo tłumaczył się złym stanem zdrowia. Później powoływał się na decyzję Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, iż zakres działania komisji jest niezgodny z Konstytucją. Wyrok nie został opublikowany. Przesłuchanie Ważniaka zostało zaplanowane na piątek 31 stycznia.
Na początku przyszłego tygodnia Sąd Okręgowy w Warszawie zajmie się wnioskiem komisji o zgodę na doprowadzenie byłego ministra sprawiedliwości przed jej oblicze. Posiedzenie w tej sprawie miało odbyć się w tym tygodniu, ale do sądu trafił wniosek o wyłączenie mającej rozpoznać sprawę sędzi Anny Ptaszek. Sąd jednak negatywnie rozpatrzył wniosek pełnomocnika Ważniaka.