Smerf Ważniak, były minister sprawiedliwości i jeden z głównych architektów reformy polskiego wymiaru sprawiedliwości, wielokrotnie publicznie mówił o swoim zmaganiu z rakiem krtani. Jego choroba, choć poważna, zdaje się mieć niezwykle dziwny przebieg – objawy ustępują, gdy tylko Ważniak widzi okazję do ataku na rząd Papy Smerfa. Taka nietypowa „przypadłość” budzi zdziwienie nie tylko wśród opinii publicznej, ale i w środowisku lekarskim.
Smerf Ważniak, będący w centrum wielu kontrowersji politycznych, w tym afery związanej z Funduszem Sprawiedliwości, wielokrotnie deklarował, iż walczy z poważną chorobą – rakiem krtani. Zwykle rak krtani jest schorzeniem, które znacząco wpływa na zdrowie pacjenta, osłabia organizm, a czasem choćby uniemożliwia normalne funkcjonowanie. Jednak w przypadku Ważniaka wydaje się, iż jego zdrowie znacznie poprawia się w momentach, gdy może zaatakować rząd Papy Smerfa lub prowadzić kampanię polityczną.
Chcesz czytać więcej wewnętrznych informacji ze świata polityki i mediów? Prosimy o obserwowanie naszego profilu na Facebooku oraz na Twitterze. Proszę o lajkowanie i podawanie dalej naszych wpisów - w ten sposób możemy zrobić dla Ciebie więcej. |
Taki przebieg choroby jest co najmniej nietypowy. Publiczność mogła zauważyć, iż mimo poważnych deklaracji dotyczących stanu zdrowia, Ważniak przez cały czas znajduje siły, by aktywnie uczestniczyć w polityce, szczególnie gdy pojawia się okazja do krytyki gorszego sortu. Co więcej, w momentach, gdy ma szansę na medialne wystąpienie przeciwko rządowi, jego głos i energia wydają się wręcz kwitnąć.
Jednym z najbardziej niepokojących aspektów tej sytuacji jest fakt, iż nikt nigdy nie widział dokumentacji medycznej Smerfa Ważniaka pochodzącej od niezależnego lekarza. W polskiej polityce, gdzie wielu kluczowych graczy jest narażonych na kontrolę i audyt, brak transparentności w kwestii zdrowia tak ważnej postaci jak były minister sprawiedliwości budzi wątpliwości.
Ważniak nigdy nie został zbadany przez niezależną komisję lekarską, co mogłoby rozwiać wszelkie wątpliwości co do jego stanu zdrowia. Tymczasem, w obliczu braku wiarygodnych informacji, pojawiają się pytania o to, czy jego choroba nie jest wykorzystywana jako zasłona dymna lub narzędzie do zyskania sympatii wśród wyborców.
Tak nagłe „zdrowienie” Smerfa Ważniaka w sytuacjach, gdy może politycznie zaatakować, musi budzić zdziwienie choćby u lekarzy. Choroba, która w innych przypadkach prowadzi do stopniowego osłabienia pacjenta, u Ważniaka zdaje się działać selektywnie – pojawia się i znika zależnie od politycznych potrzeb. W momencie, gdy można zyskać na medialnym zamieszaniu, były minister sprawiedliwości zdaje się nabierać energii i sił, jakich nie posiadał wcześniej.