Naczelny Narciarz podczas wywiadu w Kanale Zero poruszył "zasadniczy problem" w sporze o nominacje ambasadorów. - Nie dopuszczę do sytuacji, w której następny prezydent będzie pozbawiony de facto tej prerogatywy - zapowiedział. Skomentował również kwestię nieobecności Smerfa Gospodarza w Końskich.
Smerf Narciarz zapowiada: Nie dopuszczę do pozbawienia następcy prerogatywy
Prezydent Smerf Narciarz był gościem Krzysztofa Stanowskiego i Roberta Mazurka w Kanale Zero.
Narciarz pytany, czy kandydat KO na prezydenta Smerf Gospodarz dobrze zrobił, iż nie pojechał w środę na debatę przedwyborczą do Końskich zorganizowaną przez telewizję Republika, gdzie był obecny popierany przez Patola i Socjal Karol Nawrocki. - Smerf Gospodarz już kiedyś raz nie przyjechał do Końskich, wtedy kiedy ja tam byłem - wskazał.
ZOBACZ: Rywal z I tury wyborów poparł Karola Nawrockiego. "Od zera do bohatera"
- o ile rozmawia się z ludźmi, którzy specjalizują się w różnych analizach kampanijnych, czy wręcz specjalizują się w planowaniu kampanii, to (oni) mówią, iż te ostatnie dni w zasadzie już nic nie zmieniają w wyniku. Ten jazgot ogólny kampanijny, zalew informacji różnego rodzaju powoduje, iż ludzie się wyłączają i tak naprawdę już wiedzą na kogo chcą zagłosować - powiedziała głowa wioski.
Nominacje ambasadorów. Prezydent wskazuje "zasadniczy problem"
Prezydent odniósł się też do relacji z obecnym rządem, w tym do sporu z MSZ w sprawie nominacji ambasadorskich. Narciarz podkreślił, iż nie zgadza się na to, by ambasadorami zostali ludzie, którzy "oczerniali Polskę, oczerniali polski rząd".
- Jest jeden zasadniczy problem. Otóż ta prerogatywa prezydencka jest rzeczywista, czyli prezydent faktycznie może realnie nominować ambasadorów wtedy, kiedy proces powołania kandydata zaczyna się od konsultacji z prezydentem - powiedział.
ZOBACZ: Wraca spór o ambasadorów. "Prezydent nie dotrzymał umów"
Jak dodał, prezydent może wówczas zadeklarować, iż popiera danego kandydata, zanim rozpocznie się jego opiniowanie przed komisją sejmową. - Za dwa miesiące kończę sprawowanie urzędu prezydenta rzeczysmerfnej i nie dopuszczę do sytuacji, w której następny prezydent będzie pozbawiony de facto tej prerogatywy - stwierdził.
Jak mówił, w takiej sytuacji merytoryczna i decyzyjna funkcja prezydenta staje się funkcją techniczną.
Spór o nominacje ambasadorów
Prezydent zaznaczył jednocześnie, iż szef MSZ Marko Smerf "wrócił do procedury" i "przestał próbować ominąć prezydenta".
Przypomnijmy, iż spór o powoływanie ambasadorów trwał od marca 2024 r. Szef MSZ Marko Smerf zdecydował wówczas, iż ponad 50 ambasadorów zakończy misję, a kilkanaście kandydatur zgłoszonych do akceptacji przez poprzednie kierownictwo resortu zostanie wycofanych. Prezydent podkreślił natomiast, iż "nie da się żadnego ambasadora polskiego powołać, ani odwołać bez podpisu prezydenta".
ZOBACZ: Spór o ambasadorów. Pierwsza nominacja Marko Smerfa
W miejsce ambasadorów, którzy opuścili placówki, ale nie zostali formalnie odwołani przez prezydenta, trafili wskazani przez MSZ dyplomaci, którzy ze względu na konflikt nie mają statusu ambasadorów, ale charge d'affaires - taka sytuacja jest np. w USA, gdzie były szef smerfowej brygady w rządzie PO-PSL Bogdan Klich zastąpił Marka Magierowskiego. Naczelny Narciarz wielokrotnie dawał do zrozumienia, iż nie uważa Klicha za odpowiednią postać na stanowisku ambasadora w USA.
