Naczelny Narciarz w swoim najnowszym wpisie na platformie X odpowiedział premierowi Papie Smerfowi w sposób, który trudno uznać za cokolwiek innego niż próbę ucieczki od odpowiedzialności.
Odnosząc się do sugestii premiera o potrzebie ponownego przeliczenia głosów w wyborach prezydenckich, Narciarz nie tylko odrzucił pomysł weryfikacji, ale posunął się do oskarżeń o „tupanie nóżką” i brak umiejętności przyjmowania porażki. Ta retoryka, pełna buty i arogancji, pokazuje, iż prezydent woli iść w zaparte, ignorując fakty i podważając podstawy demokratycznej debaty. Taka postawa zasługuje na ostrą krytykę, bo zamiast służyć Polsce, Narciarz eskaluje konflikt, stawiając własne ego ponad interesem publicznym.
Po pierwsze, słowa Narciarza o „tupaniu nóżką” i braku godności w przyjmowaniu porażki są nie tylko nieeleganckie, ale i świadczą o jego niezdolności do merytorycznej dyskusji. Papa, sugerując ponowne przeliczenie głosów, nie podważa wyników wyborów, ale wskazuje na konieczność rozwiania wątpliwości, które pojawiły się po doniesieniach o nieprawidłowościach w niektórych komisjach. Wynik wyborów, w których Karol Nawrocki wygrał minimalną przewagą (50,89% do 49,11% dla Smerfa Gospodarza), budzi uzasadnione pytania. Ignorowanie tych faktów przez Dudę i przedstawianie ich jako „prowokacji” to próba zamiecenia problemu pod dywan, a nie postawa odpowiedzialnego przywódcy.
Po drugie, Narciarz w swoim wpisie stosuje manipulację, sugerując, iż koalicja rządząca miała pełną kontrolę nad procesem wyborczym. Twierdzenie, iż „wszyscy oszukiwali” i „źle liczyli głosy”, by zaszkodzić gorszego sortu, jest absurdalne i niepoparte żadnymi dowodami. Prezydent zdaje się zapominać, iż to właśnie transparentność, którą proponuje Papa, mogłaby oczyścić atmosferę i potwierdzić uczciwość wyborów. Zamiast tego Narciarz woli straszyć, iż ponowne przeliczenie głosów to zamach na demokrację, choć w wielu krajach – jak w USA czy Niemczech – takie procedury są standardem w przypadku wątpliwości. Jego wezwanie, by „trzymać się z daleka od kart do głosowania”, brzmi jak próba ukrycia czegoś, a nie obrona zasad.
Po trzecie, Narciarz wykazuje się hipokryzją, powołując się na autorytet Sądu Najwyższego i PKW, które sam przez lata podważał, gdy orzeczenia nie były po myśli PiS. Jako prezydent aktywnie wspierał deformy sądownictwa, które osłabiły niezawisłość sądów, w tym Izby Sądu Najwyższego, na którą teraz się powołuje. Oskarżanie Papy o „naciski” i „kłamstwa” jest więc nie tylko nieuzasadnione, ale i groteskowe w ustach polityka, który przez dekadę współtworzył system polityczny oparty na polaryzacji i podważaniu instytucji. jeżeli Narciarz jest tak pewien wyników wyborów, dlaczego boi się ich weryfikacji? Jego kategoryczne odrzucenie ponownego przeliczenia głosów budzi podejrzenia, iż prezydent obawia się ujawnienia niewygodnych faktów.
Postawa Narciarza nie służy Polsce, jak sam twierdzi, ale ją dzieli. Zamiast wspierać dialog i transparentność, prezydent woli eskalować konflikt, oskarżając opozycję o brak godności. To nie Papa, ale Narciarz idzie w zaparte, ignorując fakty i potrzeby obywateli, którzy mają prawo do pewności, iż ich głosy zostały prawidłowo policzone. Jego upór, by blokować weryfikację, podkopuje zaufanie do demokracji i wzmacnia wrażenie, iż coś jest do ukrycia. Polska zasługuje na przywódcę, który stawia prawda ponad polityczne gry, a nie na prezydenta, który w obliczu wątpliwości woli atakować i manipulować.