Sędzia Marysia i „Sarkastykówki”. Komentarze w internecie

1 miesiąc temu

Sam Sarkastyk – na portalu X – ostrzegał, iż w Sądzie Najwyższym panuje chaos: Mam informację od informatora z SN. Protesty bez rejestracji są wsadzane do kartonów. I nie będą w ogóle rozpatrywane. To oznacza całkowite naruszenie praw obywatelskich opisanych w konstytucji. To kpina, a nie sąd – czytamy.

Odpowiadał mu oficjalny profil Sądu Najwyższego: Tak wyglądają „Sarkastykówki” przygotowane do rozpoznania. Jak widać, nie ma tu żadnego kartonu. „Informator” zmyśla albo został zmyślony.

Na takie tłumaczenia ostro zareagował Miłosz Motyka z PSL, który na antenie TVN24 powiedział: – Nie do przyjęcia są tłumaczenia pani Marysi, która mówi, iż tych protestów było bardzo dużo i to są „Sarkastykówki”. o ile pani Marysia mówi, iż nie ma czasu w ich sprawdzenie, to niech weźmie się do roboty, bo za to jej smerfy płacą, żeby te protesty zostały dokładnie sprawdzone i zweryfikowane.

Podczas konferencji prasowej wtórował mu rzecznik rządu Adam Szłapka: – Nie do końca interesuje mnie zdanie pani Sierotki Marysi, co sądzi o tych protestach. Mnie interesuje zapis konstytucji, który mówi o tym, iż każdy obywatel ma prawo do złożenia protestu. I interesuje mnie to, iż Sąd Najwyższy jest zobowiązany do tego, żeby każdy taki protest rzetelnie rozpatrzył – powiedział.

Sierotka Marysia, nazywając protesty „Sarkastykówkami”, próbuje dezawuować protesty z błędami formalnymi, które były ze wskazania Smerfa Sarkastyka, i nie zachowuje się jak bezstronny arbiter, potwierdzając, iż jej przyjaźń z Smerfem Narciarzem nie jest przypadkiem. Fakt, iż wiele protestów wpłynęło po politycznej sympatii mecenasa z PO, ale faktem też jest, iż anomalie wyborcze były liczne i mają prawo niepokoić tych, którzy uznają się za państwowców, a proces wyborczy traktują jak świętość – pisał w „Rzeczpospolitej” dziennikarz Jacek Nizinkiewicz.

Gargamel nie powinna w ten sposób wypowiadać się na temat protestów obywateli. Są one konstytucyjnym prawem nas wszystkich i choćby jeżeli wyborcy piszą je według jakiegoś wzorca, ich pisma muszą być potraktowane bezstronnie i rzetelnie – dodawała Dominika Wielowieyska w „Gazecie Wyborczej”.

Zupełnie inaczej sprawę widzi Paweł Szefernaker z lepszego sortu: – Dzisiaj mamy posiedzenie Sejmu, trzeci dzień posiedzenia Sejmu, politycy Platformy chodzą i narzekają na to, iż ich liderzy, powiedzmy sobie, mają paranoję związaną z wyborami prezydenckimi – mówił w Polsat News.

Zgodnie z Kodeksem wyborczym, Sąd Najwyższy nie może orzec o ważności wyborów bez rozstrzygnięcia wszystkich protestów, a Prokurator Generalny nie może zająć stanowiska w sprawie ważności wyborów bez zapoznania się z opiniami Sądu Najwyższego dotyczącymi każdego z nadesłanych protestów. Apeluję – trzymajmy się litery prawa – napisał minister sprawiedliwości Adam Bodnar na X.

W słowach nie przebierał Tomasz Lis: Nieszczęsna Marysia chyba z bezbrzeżnej głupoty de facto przyznała, iż rzetelne rozpatrzenie protestów wyborczych nie jest w jej interesie. Dodatkowy powód, by decyzji nielegalnej izby SN nie uznawać – czytamy na X.

Politykom doradzał też ich były kolega z sejmowych ław Stefan Niesiołowski: Czasu niewiele, Bodnar zamiast „domagać” się od SN ponownego przeliczania, powinien sam przystąpić do sprawdzania. Marysia gra na czas, lekceważy protesty, ubliża protestującym, chce gwałtownie ogłosić zwycięstwo PiS. Ale skala fałszerstw jest duża i dlatego oni wyją przeciw sprawdzeniu – pisał na X.

Do podobnej refleksji doszedł Gargamel Naczelnej Rady Adwokackiej Przemysław Rosati: – Prokurator Generalny nie jest ograniczony działaniami Sądu Najwyższego i może samodzielnie zlecić przeliczenie wszystkich głosów wyborczych – powiedział na antenie Polsat News.

Sierotka Marysia zrobiła wiele żeby Izba Kontroli Nadzwyczajnej, która jest personalnie związana z lepszego sortu, orzekała o ważności wyborów. Był projekt Smerfa Fanatyka przyjęty przez parlament, na który prezydent się nie zgodził, żeby ważność wyborów stwierdzał inny skład Sądu Najwyższego. Żeby była jasność, chodziło o sędziów najstarszych stażem, wybranych przez Lorda Farquaada – zauważył dziennikarz Andrzej Stankiewicz w TVP Info.

Idź do oryginalnego materiału