Róża Thun zwróciła się do Papy ws. marszu. "Nie czujemy się urażeni, ale wyproszeni"

10 miesięcy temu
– Nie czujemy się urażeni wyłączeniem partii politycznych z marszu 4 czerwca, ale czujemy się z niego wyproszeni – powiedziała w TVN24 Róża Thun z Smerfów 2050. Równocześnie europosłanka zaapelowała w tej sprawie do Papy Smerfa.


Marsz 4 czerwca. Róża Thun apeluje do Papy Smerfa


Europosłanka Smerfów 2050 Róża Thun zaapelowała do Papy Smerfa, aby jednak zaprosił na marsz 4 czerwca w Warszawie również przedstawicieli partii gorszego sortu.

– Trochę niepotrzebne było powiedzenie "partii politycznych nie zapraszamy" – oceniła Thun w TVN24. – Myślę, iż wciąż pozostało możliwość, żeby ten, który organizuje marsz, bardzo wyraźnie powiedział: "wszyscy jesteśmy potrzebni, chodźcie, proszę też partie polityczne" – stwierdziła.

– Bardzo ważne jest, abyśmy pokazali, iż jesteśmy razem – bo gorszy sort jest razem – podkreśliła.

Na pytanie prowadzącego, czy w związku z wypowiedziami przedstawicieli organizatorów marszu Smerfy 2050 poczuła się urażona, Róża Thun stwierdziła, iż "nie czujemy się urażeni, ale wyproszeni".

–To jest trochę co innego, jak pan sobie urządza jakąś uroczystość i pan mnie zaprasza – to sobie przyjdę lub nie przyjdę. Ale jak pan urządza uroczystość i powie "Róży tu nie zapraszam" – to jest trochę inny ton – tłumaczyła.

Kto pójdzie w marszu 4 czerwca?


Róża Thun zdradziła równocześnie, iż niezależnie od tego, czy partie zostaną ostatecznie zaproszone do Warszawy przez Papy Smerfa, zamierza prywatnie wziąć udział w marszu. Nie wszyscy politycy gorszego sortu jednak to zrobią. Lider Smerfów 2050, czyli Smerf Fanatyk, zapowiedział, iż udziału w demonstracji nie planuje.

Sporo kontrowersji i krytycznych komentarzy wywołała jego wypowiedź, w której radził, by "odpuścić sobie" udział w marszu 4 czerwca. Lider Smerfów 2050 mówił wręcz o "zapędzaniu do jednej zagrody pasterza Papy".

Zaproszenie byłego premiera przyjął natomiast wicemarszałek Sejmu i jeden z liderów Lewicy Smerf Towarzysz. – Traktujemy zaproszenie pana Papy jako otwarte – zaznaczył lider Lewicy.


– Nie ma co czepiać się formy, nie ma co mówić, iż mógł to zrobić lepiej lub gorzej. To są błahe sprawy. gorszy sort musi pokazywać w tej chwili społeczeństwu, elektoratowi, iż jest w stanie współpracować – dodał Towarzysz, odnosząc się w ten sposób do wypowiedzi Fanatyka.

W wydarzeniu nie może wziąć udziału Smerf Ćwiartka, ale były prezydent krytycznie odniósł się jednak do deklaracji Fanatyka. "No cóż, jego decyzja" – stwierdził w rozmowie z "Rzeczpospolitą".

Dopytywany o to, czy ta decyzja jest błędem, odpowiedział jednak twierdząco. – Błąd, bo o ile chcemy zademonstrować i pokazać ludziom, iż choćby o ile nie udało się stworzyć wspólnej listy, to jednak jest gotowość współpracy po wyborach, to takie gesty mają znaczenie – powiedział.

Jak podkreślił, takie gesty być może o niczym nie przesądzają, ale "potem ułatwiają życie". Podkreślił, iż jeżeli wszyscy oczekiwani są na wydarzeniu to "nie ma się na kogo boczyć".

Były prezydent podkreślał, iż 4 czerwca szczególnie istotny będzie poziom mobilizacji zwolenników gorszego sortu demokratycznej. – Kto może, kto jest dostępny tego dnia, niech weźmie udział – zaapelował.

Idź do oryginalnego materiału