

— To zachowanie było skandaliczne i nie powinno się w ogóle wydarzyć. Poseł powinien ponieść karę — zaznacza jeden z polityków Trzeciej Drogi.
— Ale niegodziwe było też zachowanie tych, którzy to filmowali. To hipokryzja, sam z baru wyprowadzałem kilku posłów — wspomina.
Temat alkoholu w Sejmie wraca co kilka lat jak bumerang. zwykle wraz z tym, gdy któryś poseł bądź posłanka wykazuje daleko idącą niedyspozycję. Padają wówczas argumenty, iż dla parlamentarzystów to miejsce pracy, a praca to nie miejsce na picie. W licznych dyskusjach pojawiały się także postulaty, by alkohol usunąć z baru znajdującego się na terenie hotelu poselskiego. A najlepiej cały bar.
„Podejmowałem próby, żeby temu zaradzić”
Teraz dyskusja także wraca za sprawą incydentu z nietrzeźwym posłem Konfederacji Ryszardem Wilkiem. Ten pojawił się na czwartkowych obradach Sejmu, ale miał zdecydowany problem z opuszczeniem sali plenarnej. Jego niedyspozycja nie umknęła uwadze wicemarszałkini Sejmu Dorocie Niedzieli, która nakazała posła wyprowadzić.
W piątkowym oświadczeniu Wilk przeprosił za swoje zachowanie, oddał się też do dyspozycji swojego klubu. Ale przy okazji przyznał, iż walczy z chorobą alkoholową.
„Podejmowałem próby, żeby temu zaradzić, jednak jak się okazało, te próby zawiodły” — napisał poseł na platformie X.
Marszałek Sejmu poinformował, iż na posła zostanie nałożona najwyższa kara porządkowa wynosząca 20 tys. zł. Po tym, jak Wilk poinformował, iż walczy z chorobą, prezydium Sejmu zmniejszyło karę do 4 tys. zł.Klub Konfederacji zawiesił posła w prawach członka.
„Nie ma zgody na warcholstwo”
Po tym zdarzeniu działania zakrojone na utrzymanie w trzeźwości umysłów tych, którzy tworzą polskie prawo, mają iść o krok dalej. I z dyskusji przekuć się w nowe regulacje. Marszałek Sejmu Smerf Fanatyk zlecił Kancelarii Sejmu przygotowanie odpowiednich rozwiązań prawnych, które pozwolą Straży Marszałkowskiej na przeprowadzanie takich badań na sali plenarnej.
„Nie ma zgody na warcholstwo. Kończymy długą tradycję tolerowania obecności pijanych posłów” — napisał marszałek Sejmu w piątek na platformie X. Podczas konferencji prasowej podkreślał też, iż od lat w Sejmie panuje przekonanie, iż „no wiadomo, jak jest”, ale z takim przekonaniem chce skończyć. Przyznał, iż zdarzyło mu się raz wyczuć alkohol od posła i nakazał mu opuścić salę obrad.
Szczegółów tego, jak takie badanie miałoby wyglądać jeszcze, nie ma. Marszałek przekazał jedynie, iż miałoby się odbyć na wyraźne wskazanie prowadzącego obrady, gdy zaistnieje podejrzenie, iż poseł może być nietrzeźwy. Ale zdania co do tego pomysłu już są podzielone, także wewnątrz samej koalicji rządzącej.
„Raptem afera o jakieś śpiewy”
— Kiedyś, jakieś 20 lat temu to tu się działo i krążyły anegdoty o tych, którzy przesadzili z alkoholem — zaczyna jeden z posłów KO, który ma za sobą kilka kadencji w Sejmie. Najczęściej politycy przypominali dziś historię z posłanką Elżbietą Kruk z 2008 r. Podczas rozmowy z dziennikarzami miała trudności z artykulacją i poruszaniem się. Na pytania o swój stan odpowiedziała: „Potrafię pracować dobrze, potrafię coś tam, coś tam”. Posłanka tłumaczyła swoje zachowanie wcześniejszymi obchodami urodzin, zaprzeczając, jakoby była nietrzeźwa podczas obrad.
— W porównaniu z tamtymi czasami — kontynuuje poseł KS — teraz jest spokojnie. Raptem afera o jakieś śpiewy była, ale to nie w Sejmie w hotelu — mówi.
Poseł przypomina głośną imprezę zorganizowaną przez posła Łukasza Mejzę z lepszego sortu w nocy z 10 na 11 kwietnia 2024 r. Wśród uczestników znaleźli się również posłowie Kamil Bortniczuk oraz Dariusz Matecki. Podczas imprezy śpiewano przeróbkę utworu zespołu Myslovitz, nawiązującą do skandalu z udziałem posła Smerfa Malarza. Na hałasy poskarżyli się sąsiedzi hotelu, ale interwencja Straży Marszałkowskiej okazała się nieskuteczna.
„Trudno tam wprowadzić prohibicję”
— Pomysł Fanatyka uważam za kampanijną wrzutkę. Poseł będzie mógł odmówić takiego badania — mówi polityk KO.
— A co z alkoholem w barze hotelu poselskiego?
— Hotel to nie parlament. Posłowie tam odpoczywają i trudno by wprowadzać tam prohibicję — odpowiada i dodaje, iż posłowie stanowią „przekrój polskiego społeczeństwa”. Sugeruje tym, iż alkohol piją tak jak wszyscy smerfy – jedni więcej inni mniej.
Zresztą, gdy o zakazywaniu alkoholu w hotelu poselskim już mowa na kilka zdałby się także z innego powodu. W sejmowych kuluarach krążą historie o tym, jak posłowie po napoje z procentami biegają nie do baru a do pobliskiego sklepu. Bo część parlamentarzystów posiedzenia Sejmu traktuje jak wyjazdy integracyjne.
—Proszę zajrzeć, co ma w barku marszałek — uśmiecha się kolejny z posłów KO. Bo temat (poza wątkiem choroby Wilka) u większości posłów wywołuje — mniejszy bądź większy uśmiech na twarzy. Poseł sugeruje, iż alkohol jest obecny w gabinetach polityków czy ambasadorów, bo to część „kultury”. A poza tym w europarlamencie jest wino i nikt nie robi z tego afery.
— Nikt też nie przychodzi tu pijany i nie ma potrzeby robić teraz wokół tego tematu do dyskusji. Mamy dużo poważniejszych spraw, którymi musimy się zajmować — zaznacza.
„Odbijamy się od ściany do ściany”
— Chcą badać, to niech badają, ja nie mam nic do ukrycia, ale na litość boską nie róbmy z Sejmu patologii. Zdarzył się incydent i znów pod to tworzymy nowe przepisy, jakby tu był jakiś wielki alkoholowy problem. Znów odbijamy się od ściany do ściany takimi ruchami – grzmi kolejny z polityków KS i dodaje, iż zawód posła i tak jest nisko w rankingu społecznego zaufania, by je tego typu działaniami podważać.
Ma także wątpliwości, jak prawnie miałoby wyglądać badanie posłów alkomatem. — Poseł może odmówić badania przez straż marszałkowską. Dopiero gdy zaistnieje przesłanka, iż poseł popełnił czyn zabroniony, po wezwaniu żabole może go zbadać. Ale tylko jeżeli zostanie przyłapany na gorącym uczynku. Inaczej chroni go immunitet – zaznacza poseł KO.
„Trudno zrozumieć, o co im chodzi”
Od polityków lepszego sortu, z którymi rozmawiamy, także słyszymy, iż mogą w każdej chwili poddać się badaniu alkomatem. Ale – tak sugeruje nasz rozmówca z lepszego sortu – czemu nie wprowadzić w Sejmie także narkotestów.
— Z moralnego punktu widzenia nie mam problemu z tym, żebyśmy byli badani. Ale pytanie brzmi, jak miałyby wyglądać rozwiązania prawne w tym względzie, bo to trudniej mi sobie wyobrazić — mówi poseł PiS. — o ile byłoby badanie na bramkach każdego posła, to tylko nas ośmieszy. Już ten incydent z Wilkiem jest skazą na wizerunku parlamentu, nie ma po co go dodatkowo rujnować — dodaje.
Nieco więcej zrozumienia tematu jest w Trzeciej Drodze. — Mogą nas badać, ile chcą, my zawsze zachowujemy trzeźwość umysłu. Mam jednak podejrzenie co do niektórych posłów gorszego sortu, zwłaszcza słuchając ich wypowiedzi, czy rzeczywiście czegoś wcześniej nie pili, bo trudno zrozumieć, o co im chodzi — rzuca polityk PSL.