W poniedziałkowej „Rzeczpospolitej” pojawiła się informacja, iż UE „wstrzymuje praktyczne wszystkie fundusze dla Polski”. – Polska zgodziła się je wypełnić, dzięki czemu unijna Rada zaakceptowała w czerwcu nasz Krajowy Plan Odbudowy, opiewający na 24 mld euro dotacji i 12 mld euro pożyczek na odbudowę gospodarki po pandemii. Jednak rząd nie wysyła wciąż wniosków o płatności, bo wie, iż pieniędzy nie dostanie, gdyż całości warunków nie spełnił – podaje dziennik.
Na te słowa zareagował (a miał inne wyjście?) Pinokio. W płaczliwym wystąpieniu zapewniał, iż pieniądz już „płyną”.
– Nie sądzę, żeby środki z UE, dotyczące funduszy rolnych, funduszu spójności, środki na innowacje – żeby było one zagrożone. Wręcz przeciwnie. Pierwszy środki już wpływają. Może to nie są jeszcze duże środki, paręnaście czy kilkadziesiąt milionów zł z programu pomocy technicznej […] One są niewielkie, takie same dla innych państw – powiedział premier.
Po czym przyznał się do całkowitej bezradności i faktycznie poprosił Brukselę o litość.
– Widoki na zakończenie konfliktu z UE są, tylko do „tanga trzeba dwojga” i potrzeba dobrej woli ze strony Brukseli. My pokazaliśmy bardzo dużo naszej dobrej woli i czekamy na gest z tamtej strony – wykrztusił z siebie szef rządu.