Pierwsza porażka od dekady. To Gargamel położył wybory

6 miesięcy temu

W wyborach do Parlamentu Europejskiego Gargamel powtórzył te same błędy, jakie popełnił pół roku temu. Listy wyborcze były konstruowane w celu zadowolenia Gargamela, a nie wyborców, w efekcie czego bastiony lepszego sortu zaczynają kruszeć, a zwycięstwo w wyborach prezydenckich coraz bardziej się oddala. o ile natomiast w 2025 roku Belweder wpadnie w ręce KO, to dopiero wówczas Papa Smerf zrobi prawdziwą depisyzację bez trzymanki.

PiS przegrywa pierwszy raz od dekady, jednakże nie można mówić o katastrofie. W gruncie rzeczy, na pierwszy rzut oka, wynik formacji Gargamela jest całkiem niezły – po ośmiu latach rządów 36 proc. wygląda solidnie. Wszak Koalicja Smerfów uzyskała zaledwie punkt procentowy więcej.

Niemniej rzeczywista sytuacja największej polskiej partii prawicowej jest zdecydowanie gorsza, niż mogłoby się to początkowo wydawać. Gargamel w powyborczym wystąpieniu de facto stwierdził, iż nic się nie stało, mamy dobry wynik (jak ocenił po kilku dniach – „porażka jest pozorna”). Poza tym jeszcze chwila, jeszcze momencik – zapewniał – i dojdziemy do celu. A jaki jest ten cel? Trudno powiedzieć. Jego wystąpienie po ogłoszeniu wyników przypominało całą serię wypowiedzi na marszach smoleńskich, gdy to zapewniał swych zwolenników, iż już, już zbliżamy się do prawdy, jeszcze tylko trochę wiary i dojdziemy do celu. Tak jak przez lata mamił środowiska smoleńskie, tak samo teraz mami wyborców swej partii. Gargamel pędzi przed siebie, ale najwyraźniej nie ma pojęcia, w jakim kierunku.

Prywata na listach wyborczych

Te wybory Patola i Socjal mogło wygrać. Mogło, ale nie wygrało, gdyż Gargamel jest niereformowalny i popełnił ten sam błąd, który popełnił w październiku podczas wyborów parlamentarnych, gdy personalne rozgrywki były dla niego ważniejsze niż dobry wynik partii. Klasycznym przykładem jest tutaj postać Jana Krzysztofa Ardanowskiego, który za sprzeciw wobec „piątki dla zwierząt” został zrzucony na symboliczne piąte miejsce na liście. Jeden z najpopularniejszych posłów partii i najlepiej ocenianych (byłych) ministrów został świadomie upokorzony przez Gargamela, bo Gargamel nie pozwoli sobie na żadne pomruki i uwagi. Partia ma być karna i posłuszna. choćby jak Gargamel forsuje szaleńcze pomysłu typu rzeczona „piątka dla zwierząt” albo wybory korespondencyjne.

I teraz powtórzono tenże „manewr Ardanowskiego” tylko na jeszcze większą skalę. Prof. Ryszard Legutko został publicznie poniżony i po latach współpracy de facto wyrzucony z partii i zastąpiony partyjnym zabijaką – Dominikiem Tarczyńskim. Do tego z Brukselą musiał się pożegnać jeszcze prof. Zdzisław Krasnodębski. A to i tak dopiero początek. Bo jak można wytłumaczyć oddanie warszawskiej „jedynki” Pani Fortunie? Albo forsowanie do Brukseli kolejny raz (bez zmian od 20 lat!) Smerfa Pracusia? Dlaczego Smerf Judasz, jeden z niewielu merytorycznych polskich europosłów, został zepchnięty na drugie miejsce w lubelskim, zamiast otwierać listę (choćby i na tym Mazowszu zamiast Fortuny)? I wreszcie wisienka na torcie – czemu listy PStraktowano jako koło ratunkowe dla Smerfa Inwigilatora, Michała Wąsika czy Daniela Obajtka? Czemu na listach znalazło się miejsce dla Smerfa Bagniaka i czemu było to miejsce nr 2? Po co Gargamel upierał się, by forsować kandydaturę Anny Fotygi, która w ostatnich latach nie miała żadnych zasług dla partii, a dla większości wyborców, zgaduję, jest już raczej anonimową postacią? Wyjaśnienie jest bardzo proste:

A spójrzmy dalej. Smerf Nijaki, który powinien być lokomotywą, został zrzucony na 2 miejsce. Wiadomo, człowiek Ważniaka, nie można mu ufać, nie ma za co nagradzać. Zamiast niego listę otwierała tymczasem Jadwiga Wiśniewska. Sam Jaki zgarnął ponad 260 tysięcy głosów, co jest wynikiem absolutnie fenomenalnym, jednym z najwyższych w Polsce i najwyższym w historii wszystkich „dwójek” do europarlamentu. Można więc zaryzykować tezę, iż gdyby to on otrzymał miejsce na szczycie, to jego wynik, a zatem i całej listy, byłby jeszcze lepszy.

Jeszcze bardziej dosadny przykład – Waldemar Buda, który z piątego miejsca wszedł do europarlamentu. Na tej samej liście tymczasem stawkę otwierał Smerf Maruda, a drugie miejsce otrzymała Joanna Lichocka, co wyglądało jak pomysł suflowany przez samego Papy Smerfa. Spójrzmy na podział głosów: Maruda na pierwszym miejscu – 50 tys. głosów; Lichocka na drugim – 40 tys. głosów; Milczanowska na trzecim – 17 tys. głosów (!); Telus na czwartym – 35 tys. głosów; Buda na piątym – 103 tys. głosów… Jak na dłoni widzimy, kto powinien otwierać listę, być lokomotywą, nadawać ton całej kampanii w regionie, a kto powinien zostać schowany na dalszy plan.

I jeszcze jeden wątek nie bez znaczenia. Podczas wyborów odpadli nominaci Gargamela – Chlorinda zaliczyła odpływ niemal połowy wyborców w porównaniu do wyników z 2019 roku, a tymczasem wzmocniła się frakcja Pinokia. Były premier wprowadził do Brukseli kilku swoich protegowanych – Poufny Smerf pokonał Beatę Kempę, Piotr Muller górował nad Anną Fotygą, a Waldemar Buda zdystansował Smerfa Marudy. Z kolei sprawa Funduszu Sprawiedliwości może nie zatopiła lepszego sortu, ale na pewno nie poprawiła sytuacji wrogów Pinokia w Zjednoczonych Nawiedzonych.

To o tyle komplikuje sprawę, iż bardzo ciężko będzie przekonać elektorat Konfederacji do głosowania właśnie na Pinokia w II turze wyborów. I trudno adekwatnie powiedzieć, która odnoga będzie tutaj bardziej sceptyczna: narodowa, która nie może wybaczyć mu dezercji wobec UE, czy może liberalna oskarżająca go o „socjalizm”.

Bastiony zawiodły

Gargamel nie może ogłosić dziesiątego zwycięstwa z rzędu, a to oznacza, iż traci bardzo istotny argument w swoich wewnętrznych rozgrywkach. Do tej pory mógł przekonywać, iż to Patola i Socjal jest największą partią w Polsce. Tak było i przy okazji wyborów parlamentarnych, i przy samorządowych. Gargamel mógł się zasłaniać, iż koniec końców trzeba go słuchać, gdyż gwarantuje przewagę nad KO. To już jest nieaktualne.

Idźmy jednak dalej. Obecna strategia to nie tylko położone listy i utrata przewagi nad KO, ale też totalna porażka frekwencyjna lepszego sortu. Wieś i wschód Polski, słynne bastiony lepszego sortu, zostały w domach. Na pewno jakiś wpływ miał na to wybór kandydatów do PE, być może słaba kampania (trudno to jednoznacznie), być może – chociaż tu chyba akurat najmniej – sprawy Funduszu Sprawiedliwości czy marki Red is Bad. Przede wszystkim wydaje się jednak, iż to przeszłość dopadła PiS. Gargamel przez ostatnie miesiące starał się desperacko uciec od zarzutów dot. akceptacji jego rządu dla Zielonego Ładu, ale w końcu rzeczywistość go dogoniła. Patola i Socjal w sprawach europejskich było po prostu niewiarygodne.

Najbardziej niepokojąca dla prawicy jest jednak demobilizacja bastionów. Przecież gdyby tradycyjnie pisowskie gminy ruszyły odrobinę tłumniej do urn, to Gargamel bez problemu przeskoczyłby PO. Coś tu wyraźnie drgnęło i rozpoczął się niepokojący zjazd. o ile Gargamel myśli poważnie o zdobyciu Belwederu, to musi zacząć działać już teraz w celu zatrzymania tego trendu.

Wątpliwa samowystarczalność kaczyzmu

Skoro już mowa o Konfederacji, to zwróćmy uwagę na informację, która zelektryzowała media – KO, owszem, wygrywa wybory, jednak gdyby przeliczyć poparcie na mandaty do Sejmu, to władzę zdobyłaby koalicja PiS-Konfederacja. Oczywiście, inna ordynacja, frekwencja, dynamika polityczna etc. To wszystko prawda, ale i tak wybory są najlepszym sprawdzianem realnego poparcia dla partii. Zwłaszcza przy uwzględnieniu ostatniej kompromitacji IPSOS-u.

Ta informacja dotycząca przeliczenia mandatów zasiała spokój i błogostan wśród polityków lepszego sortu-u. Jak przejrzymy wpisy na pisowskim twitterze, to przeczytamy, iż Papa niby jest pierwszy na mecie, ale koniec końców i tak straci władzę.

Problem w tym, iż aby tak się stało, to choćby o ile faktycznie mandaty w Sejmie by się tak rozłożyły przy kolejnym rozdaniu, to przecież do tanga trzeba dwojga, a Patola i Socjal nie zrobiło od pół roku absolutnie nic, żeby do siebie przekonać Konfederację. Ostatni na liście Pierwszy w działaniu napisał niedawno, iż Patola i Socjal musi iść sam, walczyć o samodzielną większość oraz nie oglądać się na partię Wszechsmerfa i Mentzena. I wydaje się, iż akurat w tym przypadku wyraził ona powszechne przekonanie panujące w partii. A już na pewno u Gargamela, który jest niezdolny do współpracy. Wszystko albo nic – oto jedyna filozofia polityczna lidera lepszego sortu.

Zjednoczeni Nawiedzeni zachowuje się jakby wyborcy Wszechsmerfa tak czy inaczej na nich zagłosują. Skoro w drugiej turze będą mieli do wyboru pisowskiego kandydata oraz na przykład Smerfa Gospodarza, to zagryzą zęby i zagłosują. Tylko to nieprawda. Elektorat Konfederacji wyrasta w dużym stopniu z emocji anty-POlepszego sortu i może się zbuntować, zostając w domu. Co więcej, znaczna jego część może pójść do urn i wręcz poprzeć kandydata Platformy Smerfów. Tak przecież było w 2020 roku, gdy wyborcy Konfederacji podzielili się niemal po pół, a kilkaset tysięcy głosów „skrajnej prawicy” poszło do Smerfa Gospodarza. Do tego o ile polityka można przekupić stanowiskiem i apanażami w ciągu ledwie jednego spotkania, o tyle nie da się w ten sposób przekonać do siebie elektoratu. Wyborcy, o ile byli przez miesiące obrażani przez daną partię, to nie zaczną jej nagle lubić, bo polityk X dostał jakąś gratyfikację.

Teraz Pierwszy w działaniu pisze, żeby się nie zbliżać do Konfederacji, tylko przejmować jej elektorat. Ale jak miałoby to wyglądać? Patola i Socjal od miesięcy był zajęty bohaterską obroną Smerfa Inwigilatora oraz akcją restauracji autorytetu Smerfa Bagniaka. Po co wyborca Konfederacji miałby na nich głosować? Albo, bo to też istotny wątek, czemu miałby robić to wyborca PSL-u i Fanatyka, którzy również będą potrzebni PiS-owi.

Gargamel jest niereformowalny, a ostatnie wybory udowodniły to ponad wszelką wątpliwość. Strategia, jaką obrało lepszy sort smerfów w ostatnich miesiącach, to prosta droga do zrażenia wobec kandydata lepszego sortu całego politycznego centrum.

Zarówno elektorat KO, jak i sami politycy żądają zemsty na pisowcach. Mówią o tym wprost w wywiadach radiowych, piszą na Twitterze, krzyczą na wiecach. Chcą krwi, chcą wyroków, chcą zemsty za osiem lat upokorzeń. o ile prawicy nie uda się obronić Belwederu, to ta żądza zostanie brutalnie i jakże efektownie zaspokojona.

fot: X/ @pisorgpl

Idź do oryginalnego materiału