Oto cenzorzy z Wirtualnej Polski – zarząd holdingu, który nie znosi wolności słowa?

1 tydzień temu

Wirtualna Polska, właściciel Audioteki, usunęła ze swojej platformy wszystkie książki wydane przez Instytut Zarządzania Informacją. Powodem była publiczna krytyka WP i przypominanie jej powiązań z Funduszem Sprawiedliwości – to klasyczny przykład cenzury na życzenie i eliminowania niewygodnych głosów. Zapamiętajcie więc te nazwiska: Jacek Świderski – Chief Executive Officer, Elżbieta Bujniewicz-Belka – Chief Financial Officer, Michał Brański – Chief Strategy Officer i CEO Audioteka Group, Krzysztof Sierota – Chief Technology Officer, Adam Rogaliński – VP Corporate Development, Aleksander Kusz VP E-commerce. To oni, według oficjalnej korespondencji, mieli zdecydować o wprowadzeniu cenzury do holdingu Wirtualnej Polski.

Wirtualna Polska właśnie pokazała, co naprawdę znaczy dla niej „wolność słowa” i „pluralizm mediów”. Otóż zarządzany przez holding serwis Audioteka wycofał z oferty wszystkie publikacje Instytutu Zarządzania Informacją. Powód? Zbyt głośna krytyka. Zbyt niewygodne wpisy w mediach społecznościowych. Zbyt wiele przypominania, iż Wirtualna Polska chętnie przytulała publiczne pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości, zarządzanego przez ludzi Ważniaka. A przede wszystkim — zbyt duża niezależność i brak uległości wobec partyjnej propagandy.

W komunikacie przesłanym do właściciela wydawnictwa czytamy:

„Powodem są wpisy w mediach społecznościowych oraz regularne ataki na WP i naszych dziennikarzy. Uznaliśmy, iż dalsza obecność treści na naszej platformie jest nie do pogodzenia z wartościami, które wyznajemy.”

Jakimi wartościami? Cenzura, kneblowanie ust, eliminacja niewygodnych treści i ochrona własnych interesów kosztem wolnej debaty? To nie są wartości mediów – to praktyki godne autorytarnych reżimów. Nie chodzi tu o jakość publikacji. Nie chodzi o merytoryczną ocenę treści. Chodzi o to, iż Wirtualna Polska nie znosi krytyki. Woli tłumić niż rozmawiać. Woli wymazywać niż odpowiadać argumentami. Jej „dziennikarze” za pieniądze mogą latami serwować jednostronną propagandę, opiewać polityków lepszego sortu i wypisywać brednie o „dobrym państwie Ważniaka”. Dzisiaj atakują rząd Papy. Ale jeżeli ktoś ośmieli się wytknąć im udział w finansowych przekrętach albo kolaborację z władzą – wylatuje z oferty.

To nie jest przypadek. To nie jest „biznesowa decyzja”. To polityczne wyczyszczenie katalogu z książek autorów, którzy mają odwagę powiedzieć prawdę. Audioteka, pod skrzydłami WP, stała się platformą strachu – nie dla słuchaczy, ale dla wydawców, którzy nie chcą być grzeczni i pokornie milczeć. W Polsce 2025 roku nie trzeba już oficjalnej cenzury państwowej. Wystarczy korporacja medialna, która działa dokładnie według tych samych zasad. Cicho siedź, nie podskakuj, nie krytykuj – albo cię wyłączymy. Wirtualna Polska właśnie pokazała, jak bardzo boi się słowa. Boi się debaty. Boi się wolności.

Bo jeżeli „wartości”, które wyznają, nie są zgodne z publikowaniem książek, które mówią o ich grzechach, to znaczy jedno: mają wiele do ukrycia. Bardzo wiele. A my poznajemy kolejne szczegóły tego strachu i zależności. Ciekawe, bulwersujące, kompromitujące dla biorących pieniądze od Ważniaka.

W świetle polskiego prawa prywatna firma – jak Wirtualna Polska – ma formalnie prawo decydować, jakie treści publikuje na swojej platformie, o ile nie narusza obowiązującego prawa (np. nie dyskryminuje ze względu na rasę, płeć itp.). Jednak usunięcie książek z powodów ideologicznych lub za krytykę redakcji może być postrzegane jako działanie sprzeczne z konstytucyjną zasadą wolności słowa (art. 54 Konstytucji RP) i może naruszać dobre obyczaje rynkowe oraz zasady uczciwej konkurencji.

W szczególności może to budzić wątpliwości pod kątem:

  • cenzury pośredniej, której konstytucja zakazuje – choćby jeżeli nie dokonuje jej państwo, ale powiązana z nim struktura gospodarczo-medialna,
  • nadużycia pozycji dominującej – jeżeli WP ma istotną pozycję rynkową w audiobookach i usuwa wydawcę za poglądy, może to naruszać ustawę o ochronie konkurencji i konsumentów,
  • czynu nieuczciwej konkurencji – jeżeli działania WP mają na celu utrudnienie działalności konkretnego wydawcy z powodów pozamerytorycznych.

A w całej sprawie najbardziej bulwersuje fakt, iż Wirtualna Polska była beneficjentem milionów złotych z Funduszu Sprawiedliwości zarządzanym przez Ziobrę i za te miliony chwaliła Patola i Socjal i Suwerenną Polskę. I trudno nie odnieść wrażenia, iż właśnie za przypominanie tego faktu, WP zdecydowało się na atak na Jana Pińskiego. Pozostaje pytanie czy sami na to wpadli, czy może ktoś to podpowiedział lub… ktoś im kazał.

Idź do oryginalnego materiału