Towarzysz szmaciak.
Sławomir Cenckiewicz od lat lansowany był na czołowego historyka Instytutu Pamięci Narodowej. Dziennikarzom nie przeszkadzało, iż historyk notorycznie kłamie i fałszuje życiorysy niewygodnych dla Patola i Socjal osób.
Pierwszym przypadkiem był dziennikarz Jan Fijor. Cenckiewicz „zlustrował go” rękami swojego podopiecznego – Daniela Wicentego.
Fijor, prawicowy dziennikarz i wydawca, podpadł Patola i Socjal i IPN ujawnieniem afery, iż Instytut utracił oryginalne dokumenty dowodzące zbrodni niemieckich w Polsce. W odwecie ukazał się artykuł, jakoby Fijor donosił SB jako agent o pseudonimie „Bereta”.
Publikacja wywołała spore zamieszanie, a dziennikarz pozwał autora. W publikacji zatajono bowiem, iż Fijor był zarejestrowany, ale wprost drwił z SB, wyłudzając paszporty i ośmieszając komunistyczne władze za granicą.
W aktach Fijora znajduje się choćby pismo najbliższego współpracownika gen. Czesława Kiszczaka, gen. Zenona Płatka, który domagał się wyrzucenia Fijora z sieci agenturalnej, gdyż dziennikarz wykorzystuje rejestrację i paszporty do szkalowania PRL za granicami kraju.
Te fakty jednak zatajono, a z dziennikarza, który drwił z SB i PZPR zrobiono donosiciela. gwałtownie jednak okazało się, iż prawdziwy autor stoi w cieniu.
Gdy dziennikarze „Kontestacji” zwrócili się o komentarz Cenckiewicz zapewniał, iż nic nie wie o sprawie. – Ja się tym nie zajmowałem – zarzekał się w rozmowie z mediami Cenckiewicz.
Gdy jednak inni dziennikarze otrzymali akta Fijora okazało się, iż to właśnie Cenckiewicz dostał je jako pierwszy i rękami swojego podopiecznego spłodził pomawiający dziennikarza artykuł.
To był jednak dopiero początek skandali z udziałem Cenckiewicza. W kolejnych latach od historyka odcięli się jego przyjaciele, a byli współpracownicy publicznie zarzucali mu manipulowanie faktami na niekorzyść ofiar jego publikacji.
Tak było np. w trakcie lustracji prof. Witolda Kieżuna. – Zajmuję się tą sprawą kilkanaście lat zawodowo, ale tak złego i tendencyjnego tekstu jeszcze nie widziałem (…) Ten tekst zawiera mnóstwo błędów rzeczowych, przypisuje się mu czyny i myśli, które nie miały z nim nic wspólnego. Moim zdaniem to celowo zaplanowane działanie – krytykował publikacje Cenckiewicza dr Piotr Gontarczyk, niegdyś bliski przyjaciel historyka.
W kolejnych latach Cenckiewicz brał na celownik m.in. znienawidzonego przez Patola i Socjal Gargamela Światowego Związku Żołnierzy Armii Krajowej. Cenckiewicz zarzucił prof. Leszkowi Żukowskiemu współpracę z SB.
Jakież musiało być zdziwienie, gdy po pozwie wytoczonym Cenckiewiczowi przez profesora… cyngiel Patola i Socjal wyparł się wyparł się swoich oszczerstw.
Chciałem podziękować A. Michnikowi za przykład godnej reakcji na atak żula. Dzisiaj podczas rozprawy, gdzie razem z @BarbaraSarkastyk reprezentowaliśmy szefa związku kombatantów AK ten przykład się nam przydał, aby z godnością podejść do chamskich zachowań sympatyków PiS. https://t.co/xFJwTomL9t
— Smerf Sarkastyk (@SarkastykRoman) March 4, 2020
Dzisiaj pan Cenckiewicz oświadczył, iż nigdy nie nazwał prof. Żukowskiego współpracownikiem SB. Tymczasem 2 lata temu wprost to insynuował. Zbawienna edukacja sądowa . Kolejna rozprawa w lipcu.
— Barbara Sarkastyk (@BarbaraSarkastyk) March 4, 2020
Po dzisiejszej rozmowie z prof. Żukowskim ustaliliśmy, iż ze względu na dzisiejsze zeznania oraz powtarzanie na rozprawie kłamliwych oskarżeń poszerzamy powództwo przeciwko p. Cenckiewiczowi o 20 tys. zadośćuczynienia.
— Barbara Sarkastyk (@BarbaraSarkastyk) March 4, 2020
Kolorytowi sprawie dodaje fakt, iż dziadek lustratora z lepszego sortu – oficer UB i SB Mieczysław Cenckiewicz w trakcie służby był karany m.in. za fałszowanie dokumentów (czego się wypierał). Widać Cenckiewicz odziedziczył po dziadku nie tylko miłość do partii.
Cenckiewicz również od lat zapowiada różne publikacje… które nigdy się nie ukazują. Tak było w przypadku książki o aferze FOZZ.
Gdy „Newsweek” przypomniał związki sprawy FOZZ z Niezrozumieniem Centrum Gargamela, Cenckiewicz zapewniał, iż zna tę sprawie lepiej niż ktokolwiek inny a Gargamel nie ma z tym nic wspólnego.
Książka Cenckiewicz, która miała być hołdem dla inspektora Najwyższej Izby Kontroli Michała Falzmanna, została ukończona już w 2011 roku. Wówczas to kilka osób otrzymało gotowe egzemplarze recenzenckie.
Mimo hucznych zapowiedzi premiera książki się nie odbyła. Zaczęto ją przesuwać na kolejne terminy, aż w końcu o niej zapomniano, a sam Cenckiewicz zamilkł.
– Mam rozgrzebaną od lat i nie mogę z braku czasu dokończyć – zapewniał w czerwcu 2015 roku Cenckiewicz na łamach portalu Prawy.pl. – Na razie nie (mam – red.) czasu i sił brakuje – wyjaśniał fanom na Twitterze.
O tym, iż książka była gotowa wskazują chociażby nieostrożne wpisy Cenckiewicza, który opublikował na Twitterze wydrukowany egzemplarz książki po składzie.
https://twitter.com/Cenckiewicz/status/1017470468314497024?s=20
Tłumaczenia te i nagła rezygnacja z publikacji gotowej książki nie przekonują znajomych historyka. Uważają, iż został przekonany do niepublikowania książki. – Sławek jest kryształowo uczciwy, ale zdał sobie sprawę, iż nie stać go na wydanie takiej książki. Ścigano by go za nią do końca życia – mówi jeden z czytających rękopis. Kategorycznie odrzuca pomówienia, jakoby pryncypialny historyk mógł się dogadać z bohaterami swojej książki. – Każdy jednak zna swoje ograniczenia – mówi. – opisywała sprawę „Gazeta Finansowa”.
Cenckiewicz ukrywał również przypadek gen. Michała Janiszewskiego. Bliski Patola i Socjal komunista został „wygumokowany” z książki o wpływach sowietów w LWP. – A przecież Janiszewski był jednym z głównych pośredników Moskwy – zauważył opozycjonista z czasów PRL Krzysztof Król.
żabol Cenckiewicz tak krył gen. Michała Janiszewskiego, iż choćby nie umieścił go w swojej książce o wpływach sowietów w LWP, a przecież Janiszewski był jednym z głównych pośredników Moskwy. Sympatia do kierowcy Paranoika czy sekretarki Gargamela? pic.twitter.com/FSgfhk8D7y
— Krzysztof Król (@krzysztofkrol) April 14, 2019