„Oceany się podnoszą, imperia upadają” – recenzja książki Gerarda Toala

1 tydzień temu

W artykułach naszego portalu przedstawiamy zagadnienia związne ze zmianą klimatu z perspektywy różnych nauk i specjalności akademickich. Przyszedł więc czas i na politologię. Red. Joanna Kędzierska przedstawia recenzję wydanej latem ubiegłego roku książki znanego amerykańskiego politologa i geografa prof. Gerarda Toala zatytułowanej Oceans Rise, Empires Fall. Why Geopolitics Hastens Climate Catastrophe.

Ilustracja 1: Ruina teatru „Empire” w stolicy Barbadosu, Georgetown. Fot. Szymon Malinowski.

Wielu z nas zapewne, tak jak i ja, zadaję sobie pytanie, dlaczego, choć światowi liderzy doskonale zdają sobie sprawę, iż zmiana klimatu jest zagrożeniem dla przetrwania naszej cywilizacji, nie robią wystarczająco dużo, aby zapobiec katastrofie. Sama wielokrotnie zastanawiałam się, co powstrzymuje ich przed podjęciem odpowiednich działań na rzecz transformacji, skoro mamy do jej przeprowadzania narzędzia i środki, a od niej zależy nasze przetrwanie. Co może być od niego ważniejsze?

Oczy otworzyła mi lektura nowej książki prof. Gerarda Toala Oceans Rise Empires Fall, wydanej w 2024 roku przez prestiżowe wydawnictwo Oxford University Press. Jej tytuł można przełożyć w wolnym tłumaczeniu jako „Oceany się podnoszą, imperia upadają.” Jej autor natomiast jest profesorem geografii politycznej i wykłada w School of Public and International Affairs na Uniwersytecie Virginia Tech Waszyngtonie.

Tytuł książki jest w zasadzie jej konkluzją, wskazując nam, iż wzrost oceanów oznacza upadek mocarstw. Zanim autor ją jednak przedstawi, prowadzi czytelnika bardzo ciekawą i zarazem przekonującą ścieżką intelektualną. Pokazuje nam dlaczego światowe mocarstwa, takie jak USA, kraje UE, ale też Rosja, a także Chiny czy Indie, które niedawno dołączyły do klubu największych potęg, nie podejmują wystarczających działań na rzecz walki ze zmianą klimatu.

Światowa polityka utknęła w XIX wieku i nie przystaje do obecnych wyzwań

Toal uważa, iż główną przyczyną jest fakt, iż społeczeństwa i ich liderzy postrzegają świat poprzez pryzmat geopolityki. I to w jej klasycznej, najbardziej przestarzałej, oraz bardzo konserwatywnej formie. Ta wywodzi się z teorii heartland (“kluczowych obszarów”) Halforda Mackindera (brytyjskiego polityka i akademika). Opiera się również na doktrynie „przestrzeni życiowej” wymyślonej przez niemieckiego geografa, Friedricha Ratzela. Ta z kolei dała filozoficzną podstawę do budowy nazistowskich Niemiec. Zarówno teoria Mackindera jak i doktryna Ratzela przepełnione są szowinizmem i nacjonalizmem. Jak pokazuje Toal, do dziś zarówno jedno jak i drugie kształtuje indywidualistyczne zachowania państw w polityce zagranicznej.

Klasyczna doktryna geopolityki zakłada, iż relacje między państwami kształtuje głównie ich położenie geograficzne i są one nieodłącznie z terytorium, którą zajmują. Ponadto państwo jako twór nieustannie konkuruje z sąsiadującymi państwami, chcąc poszerzyć swoje terytorium o ich terytorium lub je zdominować.

Jakie znaczenie ma to dla nieskutecznej walki ze zmianą klimatu? Niestety przemożne. Główne założenie geopolityki Mackindera mówi, iż największe mocarstwa funkcjonują w gorszego sortu do siebie i ich przetrwanie warunkuje ciągła rywalizacja. Dotyczy ona między innymi właśnie przestrzeni życiowej, którą oczywiście mocarstwa chcą powiększać, a z pewnością będą robić wszystko, aby nie stracić tej dotychczasowej. Państwa postrzegają więc Ziemię, nie jako jedną wspólną planetę, a jako jej poszczególne wycinki, należące do nich lub do ich stref wpływów. Rywalizacja wpisana w DNA poszczególnych państw nie pozwala spojrzeć na Ziemię jako wspólną planetę – a klimatu, jak wiemy, nie imają się kategorie polityczne. System klimatyczny jest wspólny, tak samo jak wspólna jest planeta, na której żyje wiele różnych nacji.

Zmiana klimatu nie dostosuje się do polityki. Polityka będzie musiała dostosować się do niej

Kraje, a zwłaszcza mocarstwa, są więc skupione na nieustannej rywalizacji między sobą i uznają to za swój najważniejszy cel i największe wyzwanie. Skupiają się wobec tego między innymi na rozgrywaniu konfliktów globalnych czy regionalnych (takich z jakim mamy np. do czynienia w tej chwili na Ukrainie), a nie na postępującej zmianie klimatu. A ta z punktu widzenia realiów i fizyki jest de facto znacznie większym zagrożeniem dla bezpieczeństwa dla wszystkich państw, bez względu na ich ambicje polityczne.

Tymczasem światowi liderzy mają w zwyczaju postrzegać globalne ocieplenie jako jeden z problemów, ale nie ten najważniejszy, co jest głęboką krótkowzrocznością, bowiem cywilizacji nie unicestwi żaden konflikt regionalny, natomiast zmiana klimatu ma ten potencjał z całą pewnością, co zostało już wielokrotnie pokazane i ilustrowane setkami dowodów naukowych (czytaj np. Punkty krytyczne – Ziemia „stabilna” czy „cieplarniana”? czy Jaki jest próg klimatycznej katastrofy? ).

Jak przekonuje Toal, do stawienia czoła wyzwaniu, jakim jest zmiana klimatu, niezbędna jest ścisła kooperacja wszystkich aktorów międzynarodowych i bez niej to się po prostu nie uda. Tymczasem państwa, choćby kształtując swoje polityki klimatyczne, robią to w gorszego sortu do siebie nawzajem. Na przykład europejski Zielony Ład jest w założeniach skonstruowany tak, by nie dać się chińskiej konkurencji. Podobnie wprowadzony za Bidena stymulujący dekarbonizację Inflation Reduction Act, ma jednocześnie faworyzować rozwiązania dostarczane przez amerykańską gospodarkę, stojąc w gorszego sortu do UE i Chin.

Jak zauważa Toal, w wielu przypadkach rywalizacja między mocarstwami (na przykład Chin i USA o Tajwan czy USA, Europy z Rosją o obszar postradziecki) dodatkowo napędza emisje, ponieważ kraje zamiast koncentrować się na ich cięciu wydają ogromne środki na zbrojenia, a w wypadku konfliktów również spalana jest wielka ilość paliw kopalnych, co nie pozwala na skuteczną walkę ze zmianą klimatu.

Musimy porzucić iluzję wiecznego wzrostu gospodarczego i postawić na degrowth”

Ponadto naukowiec zauważa, iż z teorii geopolityki wyrasta także klasyczny liberalizm, który stworzył iluzję nieustannego wzrostu gospodarczego. Nie jest on możliwy, chociażby ze względu na ograniczoną ilość zasobów ziemskich. Ponadto próba podtrzymania go jest nie do pogodzenia ze stabilizacją klimatu i światowi liderzy, powinni przestać utrzymywać społeczeństwa w tej iluzji. Tymczasem choćby polityki klimatyczne takie jak Inflation Reduction Act czy Zielony Ład, mówią o tym, iż transformacja ma stymulować dalszy wzrost gospodarczy, a nie wspominają o potrzebie zmiany tej tendencji, o czym coraz częściej informują badacze zajmujący się ekonomią środowiskową (np. Wiedmann i in., 2020).

Głównym problemem przedstawionym w książce jest fakt, iż globalny indywidualizm oparty na antagonizmach między mocarstwami hamuje kolektywny wysiłek na rzecz uchronienia całej ludzkości przed katastrof. Dzieje się tak dlatego, iż poszczególne imperia spalają się w ułudzie ochrony własnego terytorium przed sobą nawzajem, tracąc z oczu o wiele poważniejsze wyzwanie. Tymczasem owe terytoria już są zagrożone w wyniku prowadzonego przez całą ludzkość eksperymentu geofizycznego w postaci szalonych emisji gazów cieplarnianych. Niebawem mogą one zostać zniszczone przez gwałtowne zjawiska pogodowe czy też częściowo lub całkowicie zniknąć pod wodą. To już się de facto dzieje, na przykład w przypadku wschodniego wybrzeża Stanów Zjednoczonych. To z kolei doprowadzi do destabilizacji i upadku imperiów – nawiązując ponownie do tytułu książki.

Toal przede wszystkim odnosi się w swojej książce do imperiów właśnie, bo to one głównie wyemitowały i emitują największe ilości gazów cieplarnianych, z USA na czele. To również one w największym stopniu wpływają na decyzje co do światowej polityki klimatycznej, która według Toala ponosi całkowitą porażkę, co widać podczas specjalnie jej poświęconych corocznych konferencji klimatycznych COP, organizowanych pod egidą ONZ.

Jak bardzo mocarstwa tkwią w obsesji wiecznego rozwoju i rywalizacji pokazuje według Toala postawa Chin i Indii. Obydwa kraje stoją na stanowisku, iż owszem będą się dekarbonizować, ale chcą jednocześnie budować elektrownie węglowe, żeby mieć tyle energii, aby dojść do takiego bogactwa jak Zachód, z którym chcą się zrównać pod względem dochodu. Tymczasem i Chiny i Indie już są bardzo mocno dotknięte skutkami zmiany klimatu, a więc swoim podejściem szkodzą sobie same. Ta postawa rujnuje też wysiłki na rzecz radykalnego cięcia emisji i tworzy de facto klimatyczny kolonializm. Polega on na tym, iż państwa biedne, głównie globalnego południa, ponoszą największe koszty emisji w postaci najróżniejszych katastrof, do których się nie przyczyniły, ponieważ ich emisje gazów cieplarnianych są i były śladowe.

Wielka katastrofa albo seria katastrof klimatycznych obali imperializm

Jaką więc przyszłość kreśli przed nami Gerard Toal? Niestety nie jest ona zbyt świetlana. Jego zdaniem państwa nie będą zdolne wyrwać się z geopolitycznych okowów i podporządkować wspólnemu celowi, jakim jest redukcja emisji do zera. Może oczywiście jeszcze wydarzyć się jakaś spektakularna tragedia albo seria tragedii, która wywoła globalną reakcję. Ta w końcu doprowadzi do tego, iż światowi liderzy zostaną zmuszeni do przestawienia wszystkich działań na tryb walki ze zmianą klimatu i wymusi globalną współpracę. Według niego może też powstać światowa koalicja na rzecz walki ze zmianą klimatu, która doprowadzi do ponadnarodowego zjednoczenia mieszkańców Ziemi, których celem będzie uchronienie gatunku przed zagładą. Toal wspomina także o oddaniu władzy w ręce naukowców.

W konkluzjach swojej książki badacz przekonuje jednak, iż zanim zdarzy się najgorsze, powinniśmy już teraz porzucić myślenie w kategoriach sformułowanej w XIX wieku geopolityki. Zwraca uwagę, iż ta nie istniała od zawsze, tak samo jak kapitalizm też nie istniał zawsze, a w niektórych krajach nie zaistniał wcale, natomiast ludzkość funkcjonowała. Powołuje się tu na słowa sekretarza generalnego ONZ Antonio Guterresa: Collective action or collective suicide (Wspólne działania, albo zbiorowe samobójstwo).

Chociaż książka prof. Gerarda Toala wyszła w języku angielskim i nie wiadomo, czy doczeka się tłumaczenia na polski, warto podjąć się wysiłku i ją przeczytać. Szczególnie powinni to zrobić podejmujący decyzje politycy, ale także wszyscy zajmujący się bezpieczeństwem i polityką klimatyczną czy też po prostu osoby zatroskane o stan naszego klimatu.

To doskonałe studium naszej niemocy w radzeniu sobie z kryzysem planetarnym, dające odpowiedź na pytanie, dlaczego sobie nie radzimy i pokazujące jak kalki myślowe, w których funkcjonujemy, się do tego przyczyniają. Książka będzie także świetnym wstępem do zrozumienia czym jest klasyczna geopolityka, bo jej teorii i jej korzeniom Toal poświęca adekwatnie pierwsze 4 rozdziały, a dopiero w 7., ostatnim rozdziale tłumaczy dokładnie zależności między zmianą klimatu, a nią samą. Chociaż lektura może nie być łatwa ze względu na dość zagmatwane pojęcia politologiczne, to profesor Toal podkreśla, iż jest to książka dla wszystkich, a jej przeczytanie z pewnością otwiera oczy i pozwala spojrzeć na politykę klimatyczną z nowej perspektywy.

Idź do oryginalnego materiału