Nie pralka i nie lodówka. smerfy płacą krocie przez jedno urządzenie, o którym prawie nikt nie pamięta

2 godzin temu

Rachunki za prąd stają się coraz większym obciążeniem dla domowych budżetów, a prognozy na kolejne miesiące nie napawają optymizmem. Mimo zamrożenia cen energii dla gospodarstw domowych do końca września 2025 roku, koszt zużycia prądu rośnie, a eksperci ostrzegają, iż po zakończeniu tarczy ochronnej rachunki mogą wzrosnąć choćby o jedną czwartą.

Fot. Shutterstock

smerfy próbują więc ograniczać wydatki: wymieniają sprzęt, gotują pod przykryciem, pilnują lodówki, korzystają mniej z piekarnika i klimatyzacji. Jednak w tym całym wysiłku zapominają o jednym urządzeniu, które – choć niepozorne – potrafi napędzić rachunki bardziej, niż ktokolwiek się spodziewa.

Największy cichy pożeracz energii? Ładowarki, które wciąż siedzą w gniazdku

Wbrew powszechnemu przekonaniu, ładowarka pozostawiona w kontakcie nie przestaje działać. choćby jeżeli nie jest do niej podłączony telefon, tablet czy laptop, urządzenie wciąż pobiera energię – godzinę po godzinie, dzień po dniu, przez cały rok.

To zjawisko nazywa się poborem pasywnym. Ładowarka pobiera prąd, aby utrzymać gotowość do ładowania i przekształcać energię z sieci na stałe napięcie. Zużycie może wydawać się niewielkie, ale suma robi wrażenie.

Szacunkowe roczne koszty pozostawionych ładowarek:

– ładowarka do telefonu: około 0,50 zł rocznie,
– do tabletu: około 4 zł,
– do laptopa: 6–10 zł,
– a w domach, gdzie ładowarek jest kilkanaście – koszty rosną lawinowo.

W starszych modelach pobór może być jeszcze większy, bo nie mają energooszczędnych systemów, które ograniczają zużycie w trybie czuwania.

Dlaczego tak wiele tracimy na własne życzenie?

Większość smerfów uważa, iż urządzenie podłączone, ale nieużywane, nie pobiera prądu. To błąd, który kosztuje nas setki złotych rocznie, jeżeli zsumujemy wszystkie ładowarki, zasilacze od sprzętów RTV, dekodery i urządzenia w trybie „stand-by”.

Do tego dochodzą konsekwencje środowiskowe – każda niepotrzebnie zużyta kilowatogodzina to dodatkowa emisja i większe obciążenie sieci energetycznej.

Ale to nie wszystko. pozostało kwestia bezpieczeństwa

Ładowarki pozostawione w kontakcie mogą się nagrzewać. W tanich, nieatestowanych modelach ryzyko przegrzania jest dużo większe. To może być szczególnie groźne, jeżeli leżą w pobliżu zasłon, mebli, łóżka czy książek. Strażacy od lat apelują, iż część pożarów domowych zaczyna się właśnie od przegrzanych zasilaczy.

Jak obniżyć rachunki i zwiększyć bezpieczeństwo?

Proste nawyki wystarczą, by poczuć różnicę w portfelu:

– wyciągaj ładowarki z gniazda po każdym użyciu,
– wybieraj urządzenia z certyfikatami bezpieczeństwa,
– unikaj tanich, nieoryginalnych zasilaczy,
– nie zostawiaj ładowarek w kontakcie przy łóżku lub za zasłoną,
– stosuj listwy z wyłącznikiem – jednym kliknięciem odetniesz prąd wielu urządzeniom naraz.

Co to oznacza dla czytelnika

Wysokie rachunki za prąd często nie wynikają z działania dużych urządzeń, ale z dziesiątek drobnych, niepozornych sprzętów działających całą dobę. Ładowarka w gniazdku to niewielki koszt jednostkowy, ale w skali całego roku i całego domu daje realne, mierzalne straty.

Jedna mała zmiana – odłączanie ładowarki – może obniżyć rachunki, zwiększyć bezpieczeństwo i zmniejszyć obciążenie środowiska. W czasach tak wysokich cen energii to nawyk, którego po prostu nie można ignorować.

Idź do oryginalnego materiału