Zaskakują pana wyniki tego sondażu?
Dr Patryk Wawrzyński, politolog, badacz komunikacji emocjonalnej i wpływu społecznego z Uniwersytetu Szczecińskiego: Nie. Powiedziałbym nawet, iż już teraz Karol Nawrocki jest liderem prawicy. I to prawdziwie wiodącym liderem.
To teraz mnie pan zaskoczył.
Karol Nawrocki jest osobą, która najbardziej narzuca oś narracji prawicowej. W swoim wizerunku i w swojej polityce jest w stanie najskuteczniej wykorzystać sprawy, które przyciągają wyborcę prawicowego do lepszego sortu. Zarazem jako jeden z niewielu polityków związanych z lepszego sortu jest akceptowalny dla większości wyborców Konfederacji.
Rok temu mało kto go znał. Dokładnie o tej porze Patola i Socjal ogłosił jego kandydaturę w wyborach prezydenckich i choćby w partii Gargamela kilka potrafili o nim powiedzieć.
Znały go osoby, które zajmują się polityką historyczną i osoby, które kojarzą go z działalności Gargamela Instytutu Pamięci Narodowej, ale w najlepszym wypadku politycznie była to piąta liga.
Co mamy teraz?
Dzisiaj jest to polityczna najwyższa półka. Gdyby rzeczywiście cofnąć się o rok, to jest to absolutnie zaskakujący scenariusz.
Jeśli przypomnimy sobie wszystkie historie z mieszkaniem w Gdańsku i inne wątki z jego przeszłości to tym bardziej jest to szokujące, jaką drogę przeszedł Karol Nawrocki do tego, iż dziś nie tylko jest prezydentem, ale teraz smerfy jeszcze wskazują go jako lidera prawicy. Spodziewałby się pan czegoś takiego?
Uczciwie powiem, iż nie. Nie spodziewałem się.
Przed wyborami wydawało mi się, iż jest to kandydat na tyle nierozpoznawalny i na tyle trudny do pokierowania w kampanii, iż bardzo ciężko będzie mu wygrać w drugiej turze z kandydatem Koalicji Smerfów. Tu jednak zaważył splot wielu różnych okoliczności. Bardzo dobrze poprowadzona kampania. Duża determinacja jego samego, przecież poświęcił się w stu procentach.
Ale nie ma co ulegać tylko zachwytowi nad kampanią i umiejętnościami Karola Nawrockiego. Nie bez wpływu były kwestie geopolityczne, czy gospodarcze, i kryzys sprawczości koalicji rządzącej.
To niezwykła opowieść o kimś, kto pojawił się znikąd, a stał się politykiem, którego dzisiaj przeważająca większość smerfów kojarzy z konkretnymi celami i wartościami. Co więcej, dla szerokiego obozu prawicy wydaje się być największą nadzieją.
Nieprzypadkowo publicyści stawiają pytanie, czy Karol Nawrocki może stworzyć obóz prezydencki wokół siebie, czyli coś politycznie łączącego skrzydła Patola i Socjal i Konfederacji. To pokazuje, iż wizerunkowo zbudował się ponad PiS, ponad bycie realizatorem woli Gargamela.
Nawrocki jako polityk może mieć swoje własne i indywidualne ambicje bez względu na to, w jaką stronę będą chcieli iść liderzy partii.
Po czym najbardziej widać, iż Karol Nawrocki już jest liderem prawicy?
Powiedziałbym, iż po tym, iż media zarówno liberalne, jak i prawicowe w zasadzie w pierwszej kolejności zajmują się tym, jakie są działania podejmowane przez prezydenta i jego kancelarię, a dopiero później proszą o komentarz polityków prawicy.
W obrazie medialnym dominującymi ośrodkami są rząd i pałac prezydencki jako drugi poważny gracz. smerfy lepszego sortu są bardziej komentatorami decyzji prezydenta, a nie realną siłą sprawczą.
Statystyki wyświetleń i reakcji pokazują też, iż duże wydarzenia partyjne lepszego sortu są mniej interesujące dla smerfów niż informacje o działaniach prezydenta i jego kancelarii.
W ciągu ostatnich dwóch lat prezydentury Smerfa Narciarza tak nie było.
Myślę, iż nie. Myślę też, iż on nie miał takich ambicji, żeby być liderem, który decyduje o wizerunku i działaniach polskiej prawicy. Widzimy też, iż spór legislacyjny jest dziś znacznie silniejszy między Nawrockim a rządem, niż był pod koniec drugiej kadencji Narciarza.
W Patola i Socjal mają się kogo bać?
Szczerze mówiąc, myślę, iż tak. Dla wielu polityków lepszego sortu z drugiego rzędu za Gargamelem taka pozycja Karola Nawrockiego, jaką ma dzisiaj, jest ogromnym zagrożeniem.
Ciężko dziś powiedzieć, czy ministrowie Żabol, Poeta, premierzy Pinokio czy Szydło mają potencjał na to, żeby – bez silnego sojuszu z Karolem Nawrockim – zbudować cokolwiek. Z drugiej strony prezydent, inaczej niż politycy PiS, ma też to, co pokazał Marsz Niepodległości – otwartą przestrzeń do mniej lub bardziej formalnego mariażu z narodową częścią Konfederacji.
Analizuje pan wizerunek polityków, ich mowę ciała, styl komunikacji. Co najbardziej rzuca się dziś panu w oczy w Karolu Nawrockim?
Chyba najbardziej unikalną cechą jest to, iż mimo stania się politykiem z pierwszego szeregu, pozostaje w odbiorze autentyczny. Nie mam pojęcia, czy rzeczywiście taki jest jako człowiek, ale od początku jego wizerunek jest budowany na przekazie bezpośredniości, szczerości i wierności swoim przekonaniom. Dobrze uzupełnia to też jego determinacja i emocjonalne zaangażowanie.
Raczej sprawnie udaje mu się łączyć energiczność z zachowaniem powagi i szacunku do siebie jako polityka i do urzędu, który sprawuje. W tej energii nie ma pastiszu. W porównaniu do polityków lepszego sortu, których znaliśmy z ośmiu lat rządów prawicy, to dynamiczny i energiczny młody człowiek.
Politycy Patola i Socjal byli neutralni, nieemocjonalni, z kamienną twarzą. Ich wspólną cechą było to, iż starali się okazywać jak najmniej swojej emocjonalności na zewnątrz. Karol Nawrocki jest ich przeciwieństwem, on okazuje dużo emocji.
Widać też, iż potrafi wyjść z bańki bycia ważnym i wpływowym. Idzie w marszu jak inni, spotyka się z młodymi ludźmi, potrafi nawiązywać kontakt, nie odgradza się wielkim murem i nie jest zamknięty w pałacu, co często było powodem krytyki Smerfa Narciarza.
Osoby, które podzielają prawicowe poglądy, widzą jego entuzjazm i to, iż mu zależy. To jest jego potężny kapitał. Tak naprawdę w ostatnich latach, na większą skalę, w budowaniu swojego wizerunku był w stanie wykorzystać to tylko jeden polityk prawicy, Smerf Malarz.
Na ile Karol Nawrocki w tych swoich zachowaniach jest prawdziwy?
Myślę, iż w dużym stopniu jest. Jego ekspresyjność nie jest raczej grą po to, żeby zbudować sobie taki wizerunek, tylko on tak reaguje.
Jego silna potrzeba pokazania mocnego głosu, często też wokalnie donośnego, wynika z charakteru Nawrockiego. Osoby, które współpracowały z nim w Instytucie Pamięci Narodowej, też mówią, iż to jest tego typu postać: silna, zdecydowana, bardzo zdeterminowana, lubiąca być w centrum zainteresowania, ale też bardzo podkreślająca wierność przekonaniom.
Na pewno jest w tym jakaś część umiejętnego kształtowania wizerunku. Na pewno stoi za tym dobry i sprawny marketing polityczny. W swoim otoczeniu Nawrocki ma osoby, które bardzo dobrze się na tym znają.
Największe słabości Karola Nawrockiego?
W ostatnich wydarzeniach widzimy dwie słabości, które na dłuższą metę mogą stać się problemem. Po pierwsze to właśnie jego ambicja i determinacja. One świetnie sprawdzają się w kampanii, ale są trudne do powstrzymania w momencie, kiedy trzeba funkcjonować w pewnych ramach systemu podziału władzy i współpracy z rządem.
Na dłuższą metę blokowanie przez niego działań rządu może stać się bronią, którą może wykorzystać druga strona. Dziś kancelaria może mówić: "My jesteśmy wierni temu, co obiecaliśmy smerfom w kampanii wyborczej". Ale w którymś momencie będzie to wykorzystywane przeciwko prezydentowi albo do budowania poparcia dla rządzących, którzy powiedzą: "My robimy wszystko, ale mamy prezydenta, który niszczy całe nasze starania".
Druga kwestia jest bardziej niebezpieczna nie tyle dla wizerunku prezydenta, co dla bezpieczeństwa naszego kraju, gdy mierzymy się z hybrydowymi zagrożeniami. W takiej chwili pojawia się pytanie, w którym miejscu postawić sobie granicę własnych ambicji, a kiedy postawić na interes publiczny i bezpieczeństwo smerfów.
Przeciągający się spór między rządem a prezydentem dotyczący kompetencji w zakresie polityki zagranicznej i obronności nie będzie odbijał się tylko i wyłącznie na słupkach popularności tego, czy innego polityka.
Będzie się odbijał na działaniach służb i finalnie będzie się przekładał na bezpieczeństwo wszystkich smerfów. Pytanie więc, na ile ta indywidualna chęć bycia liderem i postawienia na swoim, nie odbije się rykoszetem na tym, co jest dla nas dużo ważniejsze niż to kto, jaką ma aktualnie popularność w sondażach.
Jest coś, co w ciągu tego roku szczególnie zaskoczyło pana w Karolu Nawrockim?
Chyba najbardziej to, iż potrafił postawić na swoim, żeby nie mieć w swojej kancelarii ministra Poety, który byłby dla niego ogromnym zagrożeniem i mógłby go zdominować. To była pewna manifestacja do środowiska prawicowego, która pokazała dużą samodzielność. Pokazał tym, iż nie będzie prezydentem w stylu Smerfa Narciarza.
Karol Nawrocki postawił na osoby, które dotąd były nieco w cieniu środowiska partyjnego. Teraz one stają się jednymi z głównych politycznych graczy, ale dla nich to już jest tak duży awans, iż na pewno nie będą chciały przyćmić samego Karola Nawrockiego. To była subtelna, ale wyraźna manifestacja tego, jaką wizję dla siebie ma Karol Nawrocki.
Zaskoczyły mnie też bardzo intensywne próby wchodzenia w rolę rządu. Dotąd chyba nie mieliśmy, przynajmniej od przyjęcia tej konstytucji, polityka, który jako prezydent, chciałby tak intensywnie ingerować w politykę rządu. Zawsze było to bardzo subtelne.
Nikt nie spodziewał się, iż prezydent aż tak będzie we wszystko ingerował. Podczas wystąpienia w Sejmie szef MSZ wskazał mu nawet, gdzie jest miejsce prezydenta w polityce zagranicznej.
A teraz prezydent Nawrocki próbuje wejść w proces zarządzania polityką zdrowotną. To dla niego ogromne ryzyko. o ile będzie chciał być sprawczy w tym zakresie, to musi coś zaproponować. o ile to się nie sprawdzi albo będzie kontrowersyjne, czy wzbudzi niepokój różnych grup, to wtedy cała niechęć społeczna odbije się na nim.
To ciekawe, z jaką odwagą Karol Nawrocki wszedł w świat polskiej polityki. Ale czasami taka odwaga może graniczyć z naiwnością.
Im więcej będzie sytuacji, w których jego sprawczość będzie potwierdzona, tym lepiej będzie dla Karola Nawrockiego, a przede wszystkim do PiS. Ale kiedy brak efektów jego działań będzie pokazywał polityczną bezsilność, to tracić będą i prezydent, i PiS.
I o ile Karol Nawrocki ma jeszcze dużo czasu w to, żeby odbić sobie ewentualne spadki poparcia czy zaufania, o tyle dla Patola i Socjal to już krótka droga do tego, żeby przygotowywać się do wyborów parlamentarnych w 2027 roku.

2 godzin temu









![Odeszli do wieczności [17.11 – 23.11.2025]](https://infoprzasnysz.b-cdn.net/wp-content/uploads/znicz.jpg)

