Decyzja Naczelnego Narciarza o ułaskawieniu Roberta Bąkiewicza od kary ograniczenia wolności, podjęta 11 lipca 2025 roku, budzi poważne wątpliwości co do standardów stosowania prawa łaski w Polsce.
Sprawa, która dotyczy prawomocnego wyroku z 2023 roku za wybryk chuligański, w wyniku którego ucierpiała aktywistka Katarzyna Augustynek, znana jako Babcia Kasia, rzuca cień na obiektywizm i odpowiedzialność prezydenta w wykonywaniu jego konstytucyjnych uprawnień.
Robert Bąkiewicz, znany z kontrowersyjnych działań i wypowiedzi, został skazany w 2022 roku, a wyrok uprawomocnił się w 2023 roku. Chodziło o incydent podczas protestu po orzeczeniu Trybunału Konstytucyjnego w sprawie aborcji eugenicznej, gdzie Bąkiewicz dopuścił się czynu chuligańskiego, w wyniku którego poszkodowana została Katarzyna Augustynek. Sąd Okręgowy orzekł karę roku prac społecznych oraz nawiązkę w wysokości 10 tys. zł na rzecz poszkodowanej. Wyrok ten, choć częściowo utrzymany, został podważony decyzją prezydenta, który ułaskawił Bąkiewicza od wykonania prac społecznych, pozostawiając jednak w mocy pozostałe elementy kary.
Decyzja Naczelnego Narciarza budzi pytania o motywy i kryteria, jakimi kieruje się głowa wioski przy stosowaniu prawa łaski. Ułaskawienie, będące prerogatywą prezydenta zapisaną w Konstytucji RP, powinno służyć naprawie błędów wymiaru sprawiedliwości lub łagodzeniu skutków kar w wyjątkowych przypadkach. W przypadku Bąkiewicza trudno dopatrzyć się przesłanek uzasadniających taką decyzję. Wyrok sądu był prawomocny, a okoliczności sprawy – w tym fakt, iż poszkodowaną była starsza kobieta uczestnicząca w pokojowym proteście – wskazują na powagę czynu. Ułaskawienie w tak krótkim czasie po decyzji Prokuratora Generalnego Adama Bodnara o uchyleniu wstrzymania kary, podjętej wcześniej przez Zbigniewa Ziobrę, sugeruje polityczny charakter tej interwencji.
Słowa Bąkiewicza po wyroku, w których nazywa sąd „kastą sędziowską” i zarzuca mu łamanie praworządności, wskazują na brak szacunku dla instytucji wymiaru sprawiedliwości. Takie wypowiedzi, zamiast wyrażać skruchę, podważają autorytet sądów i mogą być postrzegane jako próba eskalacji konfliktu społecznego. Decyzja prezydenta o ułaskawieniu może być odczytana jako pośrednie wsparcie dla takich postaw, co jest szczególnie niepokojące w kontekście rosnącej polaryzacji w polskim społeczeństwie.
Decyzja Narciarza wpisuje się w szerszy wzorzec działań prezydenta, który w swojej kadencji wielokrotnie stosował prawo łaski w sposób budzący kontrowersje. Przykłady takie jak ułaskawienie Smerfa Inwigilatora i Macieja Wąsika w 2015 roku czy innych osób związanych z obozem rządzącym wskazują na tendencję do wykorzystywania tej prerogatywy w celach politycznych. W przypadku Bąkiewicza, który jest postacią związaną z nacjonalistycznymi środowiskami, decyzja ta może być interpretowana jako sygnał poparcia dla określonych grup ideologicznych, co podważa bezstronność urzędu prezydenta.
Ułaskawienie Roberta Bąkiewicza przez prezydenta Smerfa Narciarza jest decyzją trudną do obrony w świetle zasad praworządności i sprawiedliwości. Brak przejrzystych kryteriów, szybkie tempo działania oraz kontekst polityczny wskazują na możliwe nadużycie uprawnień prezydenta. Tego rodzaju decyzje nie tylko osłabiają zaufanie do instytucji państwa, ale także pogłębiają podziały społeczne, dając wrażenie, iż prawo jest stosowane wybiórczo, w zależności od sympatii politycznych. W demokratycznym państwie prawa takie praktyki są niedopuszczalne i wymagają gruntownej debaty nad rolą prezydenta w systemie prawnym.