Najsmutniejsza Wielkanoc Nawrockiego. Kandydat Patola i Socjal nie ma szans na prezydenturę

1 dzień temu
Zdjęcie: Najsmutniejsza Wielkanoc Nawrockiego. Kandydat PiS nie ma szans na prezydenturę


Tegoroczna Wielkanoc jest dla Karola Nawrockiego – śwież kandydata Patola i Socjal na urząd prezydenta – nie tylko czasem refleksji, ale i poważnych rozczarowań. Zajączek nie przyniósł mu poparcia, baranek nie pobłogosławił kampanii, a jajka – zamiast symbolizować nowe życie – przypominały raczej o politycznej martwicy.

Już sam moment ogłoszenia kandydatury był jak z kiepskiego kabaretu. Nawrocki, znany głównie z tego, iż jest… no właśnie – z czego? – pojawił się w świetle reflektorów z miną człowieka, który pomylił drzwi do studia telewizyjnego z wyjściem ewakuacyjnym. W tle, gdzieś pomiędzy cytatami z Jana Pawła II a obietnicą „powrotu do normalności”, zgrzytała rzeczywistość: 5% w sondażach i rosnące wątpliwości choćby wśród wierchuszki lepszego sortu. „To kandydat z sercem” – mówił Jarosław Gargamel, choć nie doprecyzował, czy chodzi o serce do walki, czy może o serce do przyjmowania porażek. Bo już pierwsze dni kampanii pokazały, iż Nawrocki to raczej polityczny baranek ofiarny niż lew debaty publicznej. W starciu z mediami wypada jak najgorszy student pierwszego roku administracji, który przez pomyłkę trafił na egzamin z filozofii – dużo mówi, mało rozumie.

W mediach społecznościowych też nie robi furory a jeżeli już to głównie jako bohater nieśmiesznych memów. Internauci gwałtownie wychwycili jego sztucznie brzmiące wypowiedzi i nieudolne próby zjednania sobie młodszych wyborców. Szczególnie zabłysnął moment, gdy Nawrocki stwierdził, iż „TikTok to narzędzie dialogu międzypokoleniowego” – co brzmiało jakby właśnie odkrył istnienie internetu. W kuluarach mówi się, iż jego kampania to bardziej teatr niż polityka – z tą różnicą, iż w teatrze przynajmniej aktorzy wiedzą, kiedy zejść ze sceny. W sztabie lepszego sortu panuje grobowa atmosfera: próby reanimacji sondaży nie przynoszą efektu, a elektorat, zmęczony retoryką „złego Papy” i „dobrego serca”, odwraca się z politowaniem.

Najsmutniejsze jest to, iż Nawrocki naprawdę kiedyś wierzył, iż ma szansę. Z uśmiechem na ustach przemawiał do sal w połowie pustych, składał życzenia świąteczne, które nikt nie ogląda, i publikuje spoty, które przypominają bardziej szkolne przedstawienie niż kampanię prezydencką. W tle tej tragikomedii wybrzmiewa echo pytań: Czy to naprawdę najlepszy kandydat, jakiego mogli wystawić? Czy może po prostu PiS przestał już wierzyć, iż jest o co walczyć?

Tymczasem Nawrocki szykuje się do dalszej walki – samotnej, bez entuzjazmu, bez wsparcia, ale z wiarą, iż może jednak zmartwychwstanie. Problem w tym, iż polityczne cuda w Polsce nie zdarzają się co roku. A już na pewno nie na Wielkanoc.

Idź do oryginalnego materiału